EN

Otaczały go cuda

Temat numeru
Los go nie oszczędzał. Przeżył dwie wojny światowe, trudne początki w Stanach Zjednoczonych, by po sukcesie odniesionym za oceanem i upadku komunizmu w Polsce wrócić nad Wisłę i stać się nie tylko pionierem, ale także legendą polskich nieruchomości. Żegnamy Davida Mitznera

Dawid Mitzner urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej w 1915 roku, był najstarszym z czworga dzieci. Wychował się w kamienicy przy ul. Miłej 28 na Muranowie. Wspominał, że ulica Miła kompletnie nie pasowała do swojej nazwy, był to przeludniony slums w żydowskiej dzielnicy miasta, gdzie ludzie z trudnością zarabiali na swoje utrzymanie. Niemniej jednak ich rodzinna firma odzieżowa dawała sobie dobrze radę w okresie międzywojennym, dzięki czemu rodzina Mitznerów mogła przeprowadzić się na zamożniejszą ulicę Gęsią 13. Młody David coraz bardziej angażował się w biznes kosztem nauki, spędzając dużo czasu w rodzinnej fabryce pończoszniczej (Warszawska Fabryka Trykotazy) we Lwowie (obecnie na Ukrainie). To tam zastał go wybuch drugiej wojny światowej, podczas gdy reszta rodziny pozostała w Warszawie kontrolowanej przez Niemców w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow. Tymczasem Lwów podlegał kontroli Związku Radzieckiego. W następnym roku David zaangażował się w niebezpieczną działalność polegającą na przemycie towarów pomiędzy podzielonymi częściami Polski, pomagając swojej rodzinie i innym przeżyć okupację. Po wielu podbramkowych sytuacjach został w końcu złapany na gorącym uczynku przez Rosjan i wysłany do gułagu, co paradoksalnie uratowało mu życie. Pomyłkowo uznany za Niemca i oskarżony nie o przemyt, a o reprezentowanie wroga nie kwalifikował się do armii Andersa i nie został wysłany na front.

Sam David Mitzner uważa przetrwanie wojny za serię cudów – ‘nesim’ w języku hebrajskim – do których odnosi się w tytule swoich wspomnień. Również w gułagu dały o sobie znać jego umiejętności biznesowe – handel papierosami w zamian za jedzenie uratował mu życie. Po zwolnieniu w 1949 roku udało mu się uciec z Rosji do Polski, lecz zastał Warszawę w ruinie, a rodzinny dom zupełnie zniszczony. Reszta jego rodziny nie miała tyle szczęścia co on: tylko siostra Rozia przeżyła Holokaust (rodzeństwo spotkało się później w Kanadzie). Nie widząc dla siebie przyszłości w komunistycznej Polsce, zdecydował się wyjechać do Ameryki, korzystając z pomocy wujka. Jako że nie miał szans na załatwienie amerykańskiej wizy w Warszawie, przedostał się do Szwecji, podróżując jako pasażer na gapę, i tam ją uzyskał, podając się za rabina i korzystając z fałszywych dokumentów. Tak David znalazł się w Nowym Jorku w kwietniu 1949 roku z 17 dolarami w kieszeni. Zaczynając po raz kolejny zupełnie od zera, pracował dla kilku firm pończoszniczych, zanim udało mu się zgromadzić pieniądze na własną firmę – Rida (od imion osób z rodziny Mitznera: Ruth, Ira, David i Jacob). Biznes, który został później przeniesiony do Huston, odnosił sukcesy, ale podlegał kaprysom mody, dlatego też David postanowił ostatecznie przenieść się do bardziej przewidywalnego obszaru, czyli nieruchomości. Towarzyszyło temu przejęcie kilku centrów handlowych na południu Stanów Zjednoczonych na początku lat 70., co doprowadziło do największej inwestycji firmy – budowy kompleksu hotelowego Champions-Gate w pobliżu Disney World na Florydzie, która rozpoczęła się w 2001 roku. Projekt ten stał się początkiem współpracy firm Rida Development i Apollo Real Estate.

Niemniej jednak w latach 80. firma zaczęła według Mitznera „driftować”. Ponieważ nigdy nie stracił z oczu swojego rodzinnego kraju, zdecydował się poszukać nowych wyzwań w Polsce, co rozpoczęło się od pierwszej, pełnej wzruszeń wizyty w 1986 roku. Po niej nastąpiło kilka nieudanych wycieczek mających na celu znalezienie nieruchomości, w które warto byłoby zainwestować, co było za każdym razem udaremniane przez biurokrację oraz ogólny brak przejrzystości systemu prawnego. Odpowiednia okazja pojawiła się dopiero po politycznej transformacji, w 1993 roku, kiedy miał już całkowicie zrezygnować z koncepcji inwestycji w Polsce. Dowiedział się o państwowej aukcji Zakładów Radiowych im. Kasprzaka w warszawskiej dzielnicy Wola i skwapliwie z niej skorzystał, pokonując rywali i kupując tę nieruchomość za ponad 6 mln dolarów. Budynki zostały przekształcone w biurowce PAR Tower and Renaissance Plaza, których najemcami stali się giganci tacy, jak Ericsson. Inwestycja spłaciła się po niecałych trzech latach, udowadniając wielu niedowiarkom, że polskie nieruchomości były opłacalnym biznesem. Apollo-Rida, spółka założona przez Davida Mitznera z myślą o inwestycjach w polskie nieruchomości, kupiła następnie sąsiadującą działkę w celu budowy Renaissance Tower, która została później sprzedana Heitmanowi za około 53 mln euro. W 2002 roku firma wydała na rynku jeszcze większą kwotę, przejmując podupadający wtedy wieżowiec Warsaw Trade Tower za 83 mln euro, którą to transakcję finansowało Eurohypo. Jej kolejnym znaczącym osiągnięciem było przejęcie byłej rzeźni na Żeraniu pod budowę jednego z pierwszych parków magazynowych w mieście (Żerań Park). W 2004 roku miała miejsce największa wtedy transakcja w historii polskiego rynku nieruchomości: wart 700 mln euro zakup 28 centrów handlowych w Polsce od grupy Metro – transakcja zamknięta uściskiem dłoni po przypadkowym spotkaniu w kawiarni warszawskiego Marriotta. To właśnie ten talent do negocjacji i wykorzystywania okazji wyróżniał go spośród innych graczy, którzy przyjechali wówczas do Polski, a jego znaczenie dla pomyślnego rozwoju polskiego rynku nieruchomości jest nie do przecenienia. ν

Markus Leininger

dyrektor w firmie Simres Real Estate

Nie rzucał słów na wiatr

David Mitzner i ja spotkaliśmy się przez przypadek. Moja asystentka wysłała faks pod zły numer, w wyniku czego otrzymałem telefon od nieznajomej osoby, która zapytała mnie, kiedy będę w najbliższym czasie w Warszawie. Tą osobą był David Mitzner. Nie znałem Davida i nie planowałem wtedy podróży do Warszawy. Jednak dwa lata później David przyjechał do Frankfurtu, by spotkać się ze mną w moim biurze. Chciał podzielić się projektami, nad którymi pracował, abyśmy mogli wspólnie zastanowić się nad zorganizowaniem niezbędnego finansowania. Kilka lat później Dawid przekazał kontrolę nad przedsiębiorstwem swojemu synowi Irze. Rida Development oraz jej strategiczni partnerzy biznesowi znajdowali się wtedy wśród dziesięciu najważniejszych klientów mojej firmy na całym świecie. Naszą relację biznesową charakteryzował wysoki poziom profesjonalizmu, szacunku oraz słynne podejście Mitznera oparte na uścisku dłoni – podejście, które z czasem zostało całkowicie wyparte z branży nieruchomości. David nie rzucał słów na wiatr i oczekiwał tego samego od swoich partnerów biznesowych. Był nietuzinkową postacią o nieporównywalnym doświadczeniu osobistym. Gdy wydał swoją biografię, miałem okazję dowiedzieć się, czego doświadczył w swoim życiu i byłem pod ogromnym wrażeniem. David, nasza przyjaźń zaczęła się od przypadku, ale pozostawiła na moim życiu długotrwały ślad. Tęsknimy za Tobą i absolutną prawdą jest, że zewsząd otaczały Cię nesim [nawiązanie do tytułu autobiografii Davida Mitznera, w języku hebrajskim „nesim” oznacza „cuda” – przyp. red.].

Rafał Nowicki

CEO Europe, Apollo-Rida Poland

Jego drzwi były szeroko otwarte dla wszystkich

Miałem zaszczyt znać Davida od połowy lat 90. Tak naprawdę przez większość mojej dotychczasowej drogi zawodowej pracowałem u jego boku. Jako biznesmen miał niesamowite wyczucie pozwalające mu identyfikować dobre okazje, a gdy coś już zyskało jego zainteresowanie, kontynuował temat z uporem i energią godną nastolatka. Być może nie wszyscy wiedzą, że gdy zdecydował się na otwarcie oddziału Apollo-Rida w Polsce, miał już sporo ponad 70 lat. Zwykli ludzie w tym wieku cieszą się emeryturą. Dla Davida był to jednak początek nowego rozdziału w bardzo bogatej już karierze biznesowej, który pisał jeszcze przez niemal ćwierć wieku. To on ustanowił szereg kamieni milowych w rozwoju polskiego rynku nieruchomości, dzięki którym będziemy pamiętać go jako prawdziwą legendę i wizjonera. Ci, którzy mieli okazję go poznać będą go pamiętać ze względu na urok osobisty, serdeczne i pozytywne nastawienie. Jego drzwi były szeroko otwarte dla wszystkich – to zabawne, jak dużo osób przychodziło co dzień, żeby się z nim zobaczyć. Zawsze ktoś siedział w jego biurze, omawiając nowe możliwości biznesowe, prosząc o radę, datek na cel charytatywny lub po prostu po to, aby pogawędzić. Był z urodzenia warszawiakiem i polskim patriotą, który w sercu nosił dumę z tego, że przyczynia się do rewitalizacji tego kraju. Nigdy nie widziałem go bardziej szczęśliwego niż w dniu, gdy jego wysiłki zostały docenione przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, który odznaczył go Orderem Polonia Restituta.

Drogi Panie Mitzner, będzie nam Pana brak.

Ben Bannatyne

prezes na Europę, Prologis

Był z niego niezły „aparat”

Poznałem Davida prawie 20 lat temu, gdy tylko przeprowadziłem się do Warszawy w listopadzie 1997 do pracy w Jones Lang Wootton. Od razu wiedziałem, że jest z niego „aparat”. Zaledwie kilka tygodni później David, jego syn Ira, Rafał Nowicki i ja znaleźliśmy się na terenie dawnych Zakładów Mięsnych Żerań (okropnej rzeźni z czasów komunizmu), po których byliśmy oprowadzani. Było to najnowsze „dziecko” Davida, który bardzo podekscytowany tłumaczył, w jaki sposób obiekt można zmienić w nowoczesny park logistyczno-biznesowy oddalony o zaledwie kilka kilometrów od centrum Warszawy. Wtedy pomyślałem, że chyba jest szalony. Jednak David doprowadził do urzeczywistnienia swojej wizji i realizacji pierwszego parku magazynowo-logistycznego Apollo-Rida w Polsce. Piętnaście lat później nabyłem ten znakomicie funkcjonujący park magazynowy w imieniu Prologis. David był wizjonerem, który nie bał się ryzyka i odniósł ogromny sukces zarówno w Polsce, jak i w USA. Co więcej, był prawdziwym dżentelmenem; zawsze będę o nim pamiętał i miał go przed oczami, wspominając czas spędzony w Polsce.

Tomasz Trzósło

dyrektor zarządzający JLL w Polsce

Nauczyciel

Z Davidem Mitznerem miałem styczność wielokrotnie i za każdym razem było to ciekawe doświadczenie. Na przykład, mój pierwszy projekt inwestycyjny w JLL – sprzedaż 50 proc. udziałów w wieżowcu przy ul. Chałubińskiego w Warszawie. Jednym z zainteresowanych kupców był fundusz amerykański. Duża grupa analityków budowała model finansowy na ten zakup. Po czterech tygodniach intensywnych prac i szczegółowych analiz fundusz dochodzi do ceny zakupu w kwocie X. Wtedy budynek ogląda też David Mitzner. Spacerujemy po obiekcie jakieś 30 minut, a trzeba dodać, że Apollo-Rida nie dostało wtedy żadnych informacji poza dwustronicowym dokumentem z kilkoma zdjęciami. Po 30 minutach David bierze mnie pod ramię i prowadzi na bok. Mówi – „Panie Trzósło, nie podoba mi się ta cena, o której mówicie. Przy takiej cenie my nie złożymy oferty. Obejrzałem budynek i możemy dać, niech pomyślę… możemy dać X. I ani grosza więcej”. Kwota podana przez Davida po 30-minutowym spotkaniu była w zasadzie identyczna z wynikiem czterotygodniowych analiz konkurencyjnego funduszu. Cóż, w nieruchomościach trzeba mieć wyczucie i żaden model finansowy tego nie zastąpi. To była piękna lekcja dla mnie od Pana Mitznera. Pamiętam również spotkanie, podczas którego JLL ubiegał się o zlecenie na sprzedaż projektu biurowego we własności Apollo-Rida. 45-minutową prezentację prowadził wtedy Gareth Jones i ja. David uważnie słuchał, niczego nie komentował, a na koniec spojrzał na Garetha i powiedział: „I don’t like you. I like Ben”. Chodziło o Bena Bannatyne, który wtedy szefował naszemu działowi wynajmu magazynów. Opuszczaliśmy spotkanie przekonani, że projektu nie dostaniemy. A jednak byliśmy w błędzie – sympatia Davida do Bena okazała się tak duża, że wygraliśmy to zlecenie. Okazało się też, że David darzył sympatią również Garetha i mnie, choć oczywiście nie było to uczucie tak silne jak do Bena.

Andrzej Tokaj

senior partner, Magnusson

Najlepiej czuł się w Warszawie

Miałem przyjemność i zaszczyt znać Davida Mitznera i blisko z nim pracować przez 20 lat. Często zastanawiałem się, podobnie jak wielu, którzy go znali, co było motorem jego niespożytej energii, witalności i odwagi pozwalającej wielokrotnie zaczynać od początku. Pierwszy raz jeszcze przed wojną, kiedy to pomagał w interesach ojcu, stopniowo się usamodzielniając, drugi raz zaczynał, przystosowując się do obozowego życia w gułagu na siedem długich lat – to okres, który w dzisiejszych realiach wystarcza do zbudowania prominentnej pozycji i budzącej szacunek kariery. Z jego obozowych wspomnień pamiętam, że podstawowym warunkiem przetrwania było niepalenie papierosów. Prosta życiowa prawda urastająca do rangi ratującej życie. Wolny od nałogu David mógł papierosy wymieniać na jedzenie. Wspominał, że osoby silniejsze od niego, wyglądające zdrowiej, bardziej odporne łamały się z niedożywienia jak zapałki po kilku miesiącach katorgi. Kolejny raz zaczynał w Ameryce, znowu zupełnie od zera, sam i z kilkunastoma dolarami w kieszeni. I wreszcie kolejny początek w Warszawie lat 90., kiedy to dobiegał już osiemdziesiątki. To też był początek od podstaw w miejscu i środowisku całkowicie zmienionym przez 50 lat jego tu nieobecności. Każdy jego początek zaowocował wielkim sukcesem mierzonym w stosunku do realiów – czy chodziło o to, by przetrwać, czy by zapewnić dobre życie, edukację i rozwój rodzinie, czy wreszcie jako pionier na tworzącym się w Polsce rynku stać się – dzięki pracy, wytrwałości, pomysłom i wiedzy – jego ikoną i patronem. Dziś dochodzę do wniosku, że źródłem jego profesjonalnej wyjątkowości była głęboko zakorzeniona i niejako na co dzień praktykowana świadomość, że duże i skomplikowane interesy robią instytucje, ale tworzą ludzie. Dlatego osobisty wymiar relacji musi stać u podstaw każdego udanego przedsięwzięcia, dlatego ważne jest budowanie zaufania, partnerstwo, lojalność. Życie Dawida Mitznera, jego sukcesy i koleje losu zaprowadziły go na pierwsze strony „Washington Post”, zaowocowały wieloma najbardziej honorowymi odznaczeniami i medalami, stworzyły go człowiekiem światowego formatu. Dawid czuł się wielkim Amerykaninem i jednocześnie był głęboko związany z kulturą Izraela. Ale uważał się za obywatela Warszawy, żywo reagował na wszystko, co ważne zdarzało się w tym mieście. Jeszcze kilka miesięcy przed swoją śmiercią mówił mi, że najlepiej czuje się w Warszawie i przygotowywał się na przyjazd tu. Warszawa, która mu tak wiele zawdzięcza, i z którą był on tak związany stała się pusta bez niego. Sądzę, że to miasto powinno pomyśleć nad wypełnieniem tej pustki tak, jak ci, którzy go znali, szanowali czy wręcz kochali wypełniają pustkę po nim wspomnieniami.

Kategorie