EN

Skuteczniejszy niż Poirot

Nagrody Eurobuild Awards
Pojawił się w Polsce ćwierć wieku temu. Zainwestował w nieruchomości, ale świetnym biznesem nad Wisłą okazały się także… choinki i szparagi

We wczesnych latach 90. prezes zarządu Ghelamco Group kilka razy odwiedzał Wrocław, by kupować materiały budowlane dla swoich belgijskich inwestycji. – Wtedy w Polsce te produkty były o wiele tańsze niż w Belgii czy w innych krajach Europy Zachodniej – wspominał Paul Gheysens na łamach „Eurobuild CEE” kilka lat temu. – Jednak zauważyłem, że brakowało w Polsce nowoczesnych powierzchni biurowych, a czynsze w istniejących obiektach były wyjątkowo wygórowane – sięgały 40 dolarów za 1 mkw., podczas gdy w Belgii stawki wynosiły średnio 15 dolarów. Było jasne, że rynek ma ogromny potencjał. Takiej szansy nie można było zmarnować – mówi Paul Gheysens. Dziś, patrząc na Warszawę przez okno biura na 41. piętrze Warsaw Spire, Paul Gheysens ma prawo sądzić, że u jego stóp leży nie tylko pobliska Wola.

Królewski debiut

Ale debiut Ghelamco nad Wisłą na początku lat 90. nie należał do najłatwiejszych. – Dwadzieścia lat temu rynek powierzchni biurowych w Polsce prawie nie istniał, a lokalni inwestorzy bali się rozpoczynać nowe inwestycje – wspomina Paul Gheysens. – Nawet w Warszawie nie było żadnych nowoczesnych biurowców, nie było też dzielnic, które można by nazwać biznesowymi. Dziś, gdy polski rynek rozwinął się, sytuacja całkowicie się zmieniła. Co roku buduje się coraz większe obiekty biurowe, rynek stał się dużo bardziej transparentny, a jednocześnie stawiający większe wyzwania. Ewoluowała także świadomość najemców, którzy mają dziś zdecydowanie wyższe oczekiwania niż 20 lat temu. Ćwierć wieku temu zupełnie inaczej wyglądały w Polsce także realia finansowe. – Gdy zakładałem spółkę, większość transakcji odbywała się w dolarach amerykańskich, a później także w markach niemieckich – przypomina Paul Gheysens.

Choć polsko-belgijskie stosunki Ghelamco zaczęły się od sprowadzania znad Wisły materiałów budowlanych, pierwszy obiekt biurowy Ghelamco w Polsce, Green House na warszawskiej Ochocie, wcale nie został wykonany z polskich materiałów. – Akurat zmieniły się realia i ceny nad Wisłą poszybowały w górę, więc materiały do budowy Green House sprowadzaliśmy z Belgii – wspomina dziś Jeroen van der Toolen, dyrektor Ghelamco. Pierwsza inwestycja spółki w Polsce zadebiutowała z przytupem. Uroczystość oddania biurowca do użytku w 1992 roku uświetnił… król Belgii. – To był do pewnego stopnia przypadek, ale z pewnością dobra wróżba dla naszej przyszłości na polskim rynku – uważa Jeroen van der Toolen. – Kilka tygodni przed inauguracją gruchnęła wieść, że Jego Wysokość przybędzie akurat do Polski z oficjalną wizytą. Dzięki „gorącej linii” z ambasadą Paulowi udało się zaprosić monarchę, który przeciął wstęgę. Otwarty z taką pompą Green House nie miał problemu ze znalezieniem najemców i niedługo potem, w pełni wynajęty, został sprzedany funduszowi Luxemburg Investment Fund. Biurowiec do dziś nie ma problemu z wynajęciem powierzchni.

Długa droga do iglicy

Perłą w belgijskiej koronie i ukoronowaniem działalności Ghelamco w Polsce jest oczywiście kompleks Warsaw Spire. Ale nie wszyscy wróżyli inwestycji powodzenie – miała stać się ofiarą nadpodaży na rozgrzanym do czerwoności stołecznym rynku biurowym. Trzeba było wyjątkowej wiary i intuicji, by w 2006 roku przewidzieć, że ponad 100 tys. mkw. powierzchni da się 10 lat później wynająć. Tymczasem Ghelamco kupiło działkę od syndyka Wojskowych Zakładów Graficznych. Belgijski deweloper był jednym z czternastu chętnych do nabycia działki, której cenę z poziomu 23,4 mln zł wywindowano podczas licytacji do niebotycznej kwoty 85 mln zł. To nie było ryzykowne. To było straceńcze. – Niewielu ludzi w firmie rozumiało wizję Paula, większość była przerażona – przyznaje dziś Jeroen van der Toolen, dyrektor zarządzający Ghelamco. – Trzeba pamiętać, jak Wola wyglądała 10 lat temu: zrujnowane kamienice, poprzemysłowe rudery, paraliżujące korki, II linia metra w mglistych planach… Ale na obskurnym skrawku terenu u zbiegu ulic Towarowej i Grzybowskiej Gheysens widział nie tylko tysiące metrów biur, widział też tętniący życiem kwartał z publicznym placem. – Po otrzymaniu pozwolenia na budowę, co nastąpiło na początku 2010, planowaliśmy rozpoczęcie robót jeszcze w tym samym roku, jednak z powodu trudnej sytuacji na rynku postanowiliśmy przesunąć realizację na rok 2011 – wspomina Paul Gheysens.

W dniu otwarcia Warsaw Spire, w maju tego roku, gdy grupa oficjeli przecinała wirtualną wstęgę wyświetloną na telebimie, ze 115 tys. mkw. powierzchni budynku było wynajęte 90 proc. W obiekcie wybudowanym kosztem 904 mln zł pojawili się tacy najemcy, jak: Adecco Poland, Bilfinger HSG Facility Management, BNP Paribas Securities Services, europejska agencja Frontex, Goldman Sachs, JLL, MasterCard czy Samsung. Deweloper przewiduje, że do końca roku poziom komercjalizacji przekroczy 95 proc. U stóp wieży plac Europejski wypełnia gwar rozmów i szum fontann podświetlonych kolorowymi światłami. – To miejsce powinno żyć, powinny tu przychodzić dzieci i całe rodziny. Właśnie dlatego umieściliśmy tu fontanny i sporo dobrych restauracji – tłumaczy Jeroen van der Toolen.

– Jako mieszkaniec Warszawy mogę powiedzieć: „Tak, kupuję to, podoba mi się” – mówi z przekonaniem Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców RP. – Koncepcja Warsaw Spire jest przemyślana i kompletna. Ghelamco pokazało, jak inteligentnie i spójnie można wejść w istniejącą strukturę miasta i stworzyć nową jakość. Warsaw Spire nie jest bezdusznym zbiornikiem na tysiące metrów kwadratowych powierzchni i zasiedlających je pracowników, jak to bywa z innymi biurowcami w tym mieście.

Jakość produktu potwierdził we wrześniu tego roku sam inwestor, przenosząc siedzibę spółki z biurowego Służewca do Warsaw Spire. Biuro Ghelamco Poland znajduje się teraz na 41. piętrze, 150 metrów nad Warszawą. Na 2 tys. mkw. firma ma m.in. kuchnię przypominającą pole golfowe i salę konferencyjną inspirowaną twórczością zespołu U2.

Nie tylko pod dachem

Być może dążeniem do dywersyfikacji można wytłumaczyć fakt, że Paul Gheysens inwestował nad Wisłą nie tylko w nieruchomości. Na 900-hektarowym terenie pod Szczecinem stworzył także własną farmę. – Hodował tam szparagi i choinki, a także polował – zdradza Jeroen van der Toolen. – Hodowla odbywała się na dużą skalę, drzewka wyjeżdżały TIR-ami do Niemiec i Włoch. Korzystali na tym także pracownicy Ghelamco, bo w okresie przedświątecznym każdy dostawał choinkę w prezencie.

Powszechnie znanym hobby prezesa Ghelamco są konie arabskie, a Paul Gheysens jest stałym klientem stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. – Jazda konna była moim ulubionym sposobem spędzania czasu, gdy byłem młody. Wówczas brałem udział w wielu wyścigach – wspomina. – Niestety, kariera zawodowa zmusiła mnie do porzucenia tego hobby aż do momentu, gdy 10 lat temu zacząłem hodować konie rasy arabskiej we własnej stadninie. Stosunkowo nowe hobby Paula Gheysensa to golf. Do uprawiania tego sportu podszedł z właściwą sobie pasją i profesjonalizmem – wybudował własne pole golfowe, które zaprojektował dla niego Jack Nicklaus, amerykański arcymistrz golfa, zdobywca rekordowej liczby tytułów w turniejach klasy majors (18 zwycięstw w ciągu 25 lat). – Paul to człowiek wielkiej pasji, głębokich uczuć i niewyobrażalnego rozmachu. Bo jak inaczej określić kogoś, kto wybudował jeden z najwyższych budynków w europejskiej stolicy, a na jego szczycie umieścił napis „Kocham Warszawę”? – pyta retorycznie Andrzej Malinowski. – Mam wrażenie, że Paul Gheysens i Ghelamco zadomowili się w Polsce. A jeśli mam rację, jest to dobra wiadomość dla nas wszystkich, bo doskonałych projektów potrzebuje nie tylko Warszawa – podsumowuje prezydent Konfederacji Pracodawców RP.

Od stadionu do stadionu

Splendor przyniosła firmie Ghelamco budowa stadionu w Gandawie. Otwarty w lipcu 2013 roku wielofunkcyjny obiekt na 20 tys. widzów zastąpił wysłużony Jules Stadion, na którym od 1920 roku rozgrywała swoje mecze drużyna piłkarska KAA Gandawa. Był to pierwszy nowy stadion wybudowany w Belgii od lat 70.

Ghelamco Arena nie ożywa jedynie podczas meczów – w stadion została wkomponowana nowoczesna infrastruktura, która tętni życiem przez cały rok. Mieszczą się tu biura, supermarket, sklep budowlany, klub fitness, laboratorium sportowe, żłobek, a także restauracje i kawiarnie. W 2015 roku otwarto tu Eventspace, audytorium z 350 miejscami siedzącymi i 10 salami konferencyjnymi. Kończą się także prace przy budowie hotelu. Rozumie się samo przez się, że w Ghelamco Arenie mieści się także siedziba główna Ghelamco. Obecnie deweloper zmaga się z innym wyzwaniem w sektorze obiektów sportowych – za około półtora roku musi być gotowy Eurostadion w Brukseli. Termin nie może zostać wydłużony, bo – oprócz tego, że na obiekcie będzie rozgrywać mecze futbolowa reprezentacja narodowa Belgii – na Eurostadionie odbędą się cztery spotkania finałów Euro 2020. Harmonogram prac jest tak napięty, że niektóre belgijskie media są sceptyczne co do możliwości dotrzymania tak wyśrubowanego terminu. – Udało nam się w Gandawie, nie inaczej będzie w Brukseli. Eurostadion będzie gotowy w 2019 roku – zapewnia ze spokojem Paul Gheysens i zdradza tajemnicę sukcesu. – Jesteśmy przede wszystkim firmą deweloperską, całkowicie kontrolujemy koszty i harmonogram robót. Przed ich rozpoczęciem całą dokumentację mamy dopiętą na ostatni guzik, a wszystkie materiały budowlane są precyzyjnie określone nie tylko pod względem ilości i rodzaju, ale nawet koloru. Belgia być może wygra Euro 2020, ale w 2019 wygra na pewno Ghelamco.

Kategorie