EN

Niewysokie loty drona

Nowe Technologie
W grudniu Amazon pochwalił się zrealizowaniem pierwszej dostawy towaru za pośrednictwem drona – mieszkaniec angielskiego Cambridgeshire odebrał towar 13 minut po złożeniu zamówienia. Sprytny zabieg marketingowy czy początek nowej ery w e-handlu? czy jest szansa, że latający kurierzy pojawią się masowo także nad Wisłą?

Richard B. z okolic Cambridge przejdzie do historii jako pierwszy klient obsłużony przez elektronicznego kuriera. Zamówienie nie było imponujące – dron dowiózł zestaw do odbioru telewizji Amazon Prime oraz torbę ulubionych ciastek psa pana Richarda. Cała droga przesyłki – od momentu zamówienia do odebrania – została zarejestrowana przez kamerę podążającą tuż obok drona, możemy więc w czasie (niemal) rzeczywistym prześledzić trasę przesyłki, podróżującej przez malownicze rejony Starej Anglii.

Pod niebem Anglii

Podróż zaczęła się od złożenia i opłacenia zamówienia online przez pana Richarda. Pracownik magazynu Amazona wziął zamówione towary z półki, zeskanował ich kody paskowe i zapakował do znormalizowanego pudełka, które umieścił na taśmociągu. I na tym rola człowieka się skończyła. W sąsiednim pomieszczeniu mechaniczny chwytak zgarnął z taśmociągu pudełko i umieścił je w ładowni drona. Pojazd na specjalnej platformie wyjechał po szynach z magazynu, a po dotarciu na platformę startową pod odkrytym niebem uruchomił silniki i wzbił się w powietrze. Tu niezbędna dygresja: elektryczny dron jest całkowicie autonomiczny – sam wyznacza trasę podróży, kierując się jedynie wskazaniami GPS i umieszczonych na kadłubie czujników, zaś operator na ziemi jedynie śledzi jego drogę na elektronicznej mapie. Elektryczny kurier cicho wylądował na trawniku przed domem pana Richarda, otworzył ładownię, wysunął z niej paczkę i odleciał, machając łopatkami śmigieł na pożegnanie. A pan Richard i operator systemu dostali powiadomienia, że towar dostarczono. Od momentu złożenia zamówienia minęło 13 minut! Amazon „zapomniał” jedynie poinformować, że dron pokazany na filmie wystartował z jego centrum badawczego, które od domu pana Richarda dzieli w linii prostej… 700 metrów, a cała dostawa była starannie wyreżyserowana. Ale czy mogło być inaczej, jeśli do reklamowania usługi został zaangażowany Jeremy Clarkson, niegdyś gwiazda „Top Gear”, dziś prowadzący show motoryzacyjne na kanale Amazon Prime? Ale system o nazwie Prime Air jest testowany przez Amazon całkiem na serio. Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego (Civil Aviation Authority) zezwolił na to, by drony Amazona przemieszczały się na wysokości około 120 m jedynie w promieniu 5 mil (około 8 km) od centrum badawczego firmy w hrabstwie Cambridgeshire. Na tym obszarze Amazon gwarantuje dostawę przesyłki o wadze do 5 funtów (około 2,3 kg) w ciągu 30 minut od złożenia zamówienia.

– Nasi klienci mogą zamawiać towary przez siedem dni w tygodniu, ale dostarczamy je tylko od wschodu do zachodu słońca i przy dobrej pogodzie – przyznaje w rozmowie z „Eurobuild CEE” Av Raichura, community affairs manager brytyjskiego Amazon Prime Air. – Nie mamy zezwolenia na loty po zmroku, przy silnym wietrze i słabej widoczności, ani też podczas opadów deszczu i śniegu. Ale gdy zbierzemy więcej danych dotyczących bezpieczeństwa i niezawodności systemu, usprawnimy go i rozszerzymy zakres dostaw – zapewnia.

Amazon nie jest w stanie podać liczby zleceń zrealizowanych od uruchomienia usługi ani sprecyzować swoich planów odnośnie uruchomienia usługi w innych krajach, choć wiadomo, że centra badawcze Prime Air działają także w USA, Austrii i Izraelu.

Wunderwaffe numerem jeden

Z wielu innych krajów docierają informacje o testowaniu dronów w charakterze kurierów. Największe zainteresowanie tym środkiem transportu wykazują jednak nie firmy e-commerce, ale operatorzy pocztowi. Pojazdy bezzałogowe dowożą już przesyłki pocztowe np. w Finlandii, Szwecji czy Szwajcarii, jednak pionierem tych usług w Europie był niemiecki DHL. Już w grudniu 2013 roku urządzenie o nazwie parcelcopter należące do DHL Parcel wykonało dziewiczy lot, pokonując 12 km nad wzburzonymi wodami Morza Północnego, by dostarczyć lekarstwa na wyspę Juist. – Nasz parcelcopter DHL 2.0 jest jednym z najbardziej bezpiecznych i niezawodnych urządzeń latających w swojej klasie, które spełnia warunki niezbędne do wypełnienia takiej misji – zapewniał wówczas Jürgen Gerdes, CEO działu Post – eCommerce Parcel w Deutsche Post DHL.

Już wówczas parcelcopter był całkowicie autonomiczny, czyli obsługa naziemna nie podejmowała żadnej akcji podczas całego lotu, a jedynie go monitorowała. Operator miał jednak możliwość natychmiastowego przejęcia kontroli nad maszyną, jeśli któryś z jej systemów uległby awarii.

Z kolei parcelcopter 3.0 – najmłodsze dziecko niemieckiego operatora – szczęśliwie przeszedł testy i został włączony w sieć logistyczną. Dron został tu zintegrowany z urządzeniem nadawczo-odbiorczym o nazwie packstation, które jest skrzyżowaniem paczkomatu z lądowiskiem. Przesyłka w znormalizowanym pojemniku wsunięta do skrytki jest automatycznie pobierana przez drona i przenoszona drogą powietrzną do drugiej packstation. Niezwykłe konstrukcje stanęły w bawarskich miejscowościach Reit im Winkl oraz Alm odległych o około 8 km. Dron musiał tutaj nie tylko zmierzyć się z alpejskimi zmiennymi warunkami pogodowymi, ale i ze znaczną różnicą wysokości, jako że jedno z miasteczek leży w dolinie, zaś drugie na płaskowyżu. W ciągu trzech miesięcy system obsłużył bezawaryjnie 130 przesyłek.

Orzeł lata na pokaz

Choć drony coraz częściej pojawiają się na polskim niebie, dostawy za ich pośrednictwem nadal raczkują. Nieśmiałe próby, które opisuje czasem prasa, są podejmowane przez firmy rozmaitej proweniencji i mają charakter bardziej akcji pokazowych z elementami happeningu niż poważnych testów. – Dostawy realizowane dronami wydają się ciekawym rozwiązaniem z marketingowego punktu widzenia – potwierdza tę teorię Szymon Łukasik, associate director z Działu Wynajmu Powierzchni Handlowych, Reprezentacja Najemcy CBRE. – Wielu klientów będzie chciało doświadczyć, przynajmniej na początku, dreszczyku emocji związanego z nową technologią pukającą (dosłownie) do naszych drzwi – uważa Szymon Łukasik.

Ponad rok temu platforma pizzaportal.pl, zajmująca się obsługą zamówień posiłków przez internet, przeprowadziła w Warszawie pierwszą dostawę za pomocą drona. – Nie spodziewamy się szerokiego korzystania z tej formy transportu, jednak widzimy obszary, gdzie może ona funkcjonować – mówił wówczas dziennikarzom Lech Kaniuk, dyrektor zarządzający portalu. Swój pierwszy lot gastronomiczny dron wykonał nad nadwiślańską plażą na trasie: Most Średnicowy–Most Poniatowskiego, czyli około 300 metrów, przewożąc dwukilogramowe pudło z kanapkami. I na tym sprawa się skończyła. Ale poza obszarem dostaw profesjonalne drony znajdują coraz więcej zastosowań. Do Urzędu Lotnictwa Cywilnego zgłasza się wielu usługodawców, którzy chcą dostać licencję na komercyjne wykorzystanie bezzałogowców. – Najczęściej są to usługi związane z fotografią i filmowaniem z powietrza. Drony są też coraz bardziej popularne w różnego rodzaju pracach geodezyjnych czy przy sprawdzaniu stanu sieci przesyłowych takich, jak sieci elektryczne czy rurociągi – wylicza Marta Chylińska z biura Prezesa ULC. – Dronów używa się również w budownictwie przy sprawdzaniu postępu prac czy jakości ich wykonania.

Sceptycznie wypowiadają się o znaczeniu dronów operatorzy pocztowi. – Istnieje tu bariera w zasadzie nie do przejścia w postaci rachunku ekonomicznego – transport listów i większości paczek za pomocą latających pojazdów bezzałogowych jest po prostu zbyt drogi – uważa Rafał Brzoska, prezes grupy Integer. – Można sobie wyobrazić drony dostarczające ekspresowe przesyłki albo latające w trudno dostępne miejsca, ale ten sposób – jako znacznie droższy od konwencjonalnego – raczej nie stanie się masowy – podkreśla Rafał Brzoska.

Problemem są finanse, ale także bezpieczeństwo i logistyka. Już kilka lat temu Integer przeprowadził symulację dla hipotetycznej sytuacji, w której ekspresowe paczki pocztowe w Londynie byłyby dostarczane wyłącznie przy użyciu dronów. Ponieważ w stolicy Wielkiej Brytanii każdego dnia do odbiorców dociera nawet pół miliona paczek ekspresowych, a jeden bezzałogowiec może dostarczyć w ciągu doby około 150 przesyłek, to nad Londynem przez 24 godziny na dobę musiałoby latać ponad 3 tysiące dronów! Taki ruch w przestrzeni powietrznej dużej metropolii byłby po prostu niemożliwy do skoordynowania i groziłby katastrofą.

Ulotne paragrafy

Także w Polsce powodem niezbyt dynamicznego upowszechniania dronów jako środka transportu są względy bezpieczeństwa i przepisy lotnicze. – Jesteśmy w momencie dynamicznego wzrostu liczby użytkowników bezzałogowych statków powietrznych. Są to zarówno użytkownicy komercyjni, którym dron służy do wykonywania działalności gospodarczej, czyli jest narzędziem pracy, ale i prywatni, dla których pojazd latający stanowi hobby lub rozrywkę – mówi Mikołaj Karpiński z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. – Należy jednak pamiętać, że w każdym przypadku osoba pilotująca dron jest użytkownikiem przestrzeni powietrznej, a dron to statek powietrzny, który podlega przepisom prawa lotniczego – dodaje.

Warunki i wymagania dotyczące modeli latających oraz bezzałogowych statków powietrznych używanych w warunkach VLOS (Visual Line of Sight, czyli operacje w zasięgu wzroku operatora) są zawarte w załączniku nr 6 (modele latające) oraz 6a (bezzałogowe statki powietrzne używane do celów innych niż rekreacja i sport) do rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z 26 marca 2013 r. w sprawie wyłączenia zastosowania niektórych przepisów ustawy Prawo lotnicze do niektórych rodzajów statków powietrznych oraz określenia warunków i wymagań dotyczących używania tych statków.

Nazwa skomplikowana, ale same zasady nie są trudne do przyswojenia. Hobbystycznie dronem możemy sterować wyłącznie w zasięgu wzroku i na otwartej przestrzeni, zaś nie możemy latać w pobliżu lotnisk (bliżej niż 6 km od ogrodzenia), nad ludźmi, w miastach (modelami powyżej 600 g) oraz nad drogami. Logiczne? Jak najbardziej. Nieco bardziej skomplikowane są zasady dotyczące lotów profesjonalnych, choć dotyczą one głównie wyposażenia drona – musi on mieć m.in. tabliczkę z nazwą właściciela, światła ostrzegawcze oraz system zapewniający bezpieczne opadanie w przypadku awarii.

Gdzie indziej jest jednak pies pogrzebany. Otóż polskie prawo po prostu nie przewiduje istnienia dronów autonomicznych (a więc sterowanych przez umieszczone na pojeździe czujniki i moduł GPS) oraz nie dopuszcza lotów poza zasięgiem wzroku operatora. Wymienione wyżej rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z 2013 roku mówi, że „bezzałogowymi statkami powietrznymi wykonuje się jedynie operacje w zasięgu widoczności wzrokowej”, na dodatek kontakt wzrokowy musi być utrzymany nieuzbrojonym okiem. Ponadto operator musi zapewnić „ciągłą i pełną kontrolę lotu, w szczególności przez zdalne sterowanie przy użyciu fal radiowych”. Prawodawca zostawia jednak furtkę: jeden z paragrafów mówi, że „na uzasadniony wniosek, w szczególności w przypadkach wykonywania lotów pokazowych, rekordowych, eksperymentalnych lub doświadczalnych, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego może zwolnić zainteresowany podmiot z obowiązku spełnienia niektórych wymagań załącznika, z zachowaniem wymogów bezpieczeństwa”. W Urzędzie Lotnictwa Cywilnego poinformowano nas jednak, że na razie żadna firma nie wystąpiła z wnioskiem o zwolnienie z tych obostrzeń. – Loty dalekie wymagają wydzielania specjalnych stref, które separują drona od pozostałych statków powietrznych – informuje Marta Chylińska z ULC. – Dostarczanie przesyłek wymagałoby lotów na dłuższe dystanse z trudną do określenia częstotliwością oraz trasą. A byłyby to raczej loty realizowane w miastach i na dużą skalę, a tu głównym problemem będzie kwestia zagwarantowania niezawodności drona.

Nic zatem dziwnego, że choć temat dostaw za pośrednictwem dronów pojawia się w Polsce regularnie od kilku lat, to niewiele nowego w tej materii się dzieje. Czy obecny stan prawny w ogóle umożliwia uruchomienie usług dostaw towaru dronami? – Przy obecnym stanie prawnym byłoby to zadanie dosyć trudne, choć nie niemożliwe – przyznaje Marta Chylińska z ULC.

Ale być może wkrótce sytuacja się zmieni. Na poziomie Unii Europejskiej trwają prace nad koncepcją zwaną „U-Space”. – To specjalne, teleinformatyczne środowisko, w którym docelowo drony poruszałyby się w przestrzeni miejskiej w trybie zautomatyzowanym – opisuje Marta Chylińska. – Koncepcja ma zostać zaprezentowana za około pół roku. Opracowanie takiego systemu będzie przełomem w wykorzystaniu dronów w różnych dziedzinach gospodarki.

– Moim zdaniem lepsze perspektywy mają autonomiczne samochody służące do dostarczania przesyłek. I właśnie w tego typu autach, a nie w dronach widziałbym realną przyszłość dostaw – podsumowuje Rafał Brzoska z Integera.

Kategorie