EN

Centra idą w Polskę

Biura i projekty wielofunkcyjne
Choć ostoją dla centrów usług biznesowych wciąż są bez wątpienia największe metropolie, zainteresowanie inwestorów mniejszymi ośrodkami od kilku lat wzrasta

Aż 85 proc. (czyli 27 tys. z 32 tys.) nowych miejsc pracy, które – według raportu „Sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce 2017” opublikowanego przez Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) – powstały w ostatnim roku w sektorze usług dla biznesu, znajduje się w siedmiu największych miastach Polski. Choć ten wysoki udział dużych miast nie może dziwić, bo biznes do rozwoju potrzebuje kadr, a te najczęściej rekrutują się z największych ośrodków uniwersyteckich, ostatnie lata przynoszą zmianę na rzecz mniejszych miast. Jak tłumaczy Agnieszka Sosnowska, starszy analityk rynku z JLL, udział miast poniżej 400 tys. wzrósł w zeszłym roku do poziomu 15 proc. z 14 proc. w 2015 roku i 8-10 proc. w latach 2013-2014.

Królujące kolosy

Oczywiście nie zmienia to faktu, że cztery największe skupiska firm z sektora BPO/SSC to zarazem cztery najludniejsze miasta Polski. Dziś w Krakowie już 55,8 tys. osób pracuje w tym sektorze, 42,6 tys. pracowników jest w Warszawie, 40 tys. we Wrocławiu oraz 18 tys. w Łodzi. Firmy świadczące usługi dla biznesu dosyć licznie reprezentowane są też w pozostałych dwunastu miastach o liczbie mieszkańców przekraczającej 200 tys. Znacznie natomiast gorzej jest z mniejszymi: ze wszystkich 900 miast poniżej 200 tys. (wliczając też kilkutysięczne maleństwa) tylko nielicznym udało się przyciągnąć ten biznes. Do wyjątków należy bez wątpienia blisko 190-tysięczny Rzeszów, gdzie działa czternaście firm z sektora, w tym takie korporacje, jak Asseco, Deloitte CE Business Services, Nestlé, Unicall czy UTC Aerospace Systems. Innym ważnym punktem jest 130-tysięczne Opole, gdzie jest siedem firm, w tym Atos, Capgemini i PwC, a także blisko 180-tysięczny Olsztyn, gdzie działają Billennium, Citibank i Transcom WorldWide. Na mapie inwestycji z pięcioma firmami (łącznie!) są też Zielona Góra (138 tys. mieszkańców), Bielsko-Biała (174 tys.) oraz Płock (121 tys.). W końcu w kategorii poniżej 100 tys. mieszkańców zwraca uwagę 77-tysięczna Piła, gdzie działają Quad/Graphics i Philips Lighting oraz ledwie 25-tysięczny Sandomierz, gdzie swoje centrum usług wspólnych przy fabryce szyb samochodowych otworzył Pilkington. – Są to co prawda placówki zlokalizowane przy istniejących tam zakładach produkcyjnych, niemniej pokazują, że mniejsze ośrodki miejskie też mają szansę na nowe projekty z sektora usług biznesowych – podsumowuje Agnieszka Sosnowska.

Dlaczego dziś miasta średniej wielkości, rzędu 100-400 tys., takie jak Rzeszów, Kielce, Bydgoszcz czy Białystok zyskują na znaczeniu? – Na atrakcyjność wpływa m.in.: dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej, korzystne koszty nieruchomości czy dynamicznie rozwijająca się infrastruktura drogowa i biurowa. Co więcej, lokalizacje te oferują możliwość zaistnienia na rynku jako jeden z głównych pracodawców w branży, a nie jako jedna z wielu firm, jak w przypadku największych ośrodków miejskich – podkreśla Agnieszka Sosnowska. Przy tym są to ośrodki jeszcze stosunkowo mało odkryte, do których dopiero zaczynają zaglądać inwestorzy.

Problematyczne maluchy

Jednak w stosunku do mniejszych miast, poniżej 100 tys. mieszkańców, inwestorzy wykazują dużą ostrożność. Firmy, które przychodzą do Polski z nieco bardziej wymagającymi procesami, nawet nie patrzą w ich stronę. – Pewne rzeczy nie są możliwe do zrobienia w mniejszych miastach – bo nie ma odpowiedniej znajomości języków i wystarczającej liczby ludzi z doświadczeniem – tłumaczy Paweł Panczyj, dyrektor zarządzający ABSL. Firmy obawiają się także braku możliwości dalszej ekspansji w takich miejscach, nawet jeśli na początku spełniałyby one ich oczekiwania. Jaka jest zatem przyszłość małych ośrodków? Zdaniem dyrektora zarządzającego ABSL-u, choć nie należy się tu spodziewać ogromnego przyśpieszenia, rozwój będzie następował w miarę rozwoju całego rynku. – Największy urok Polski polega na tym, że firmy mogą tu prowadzić różne procesy, dobierając lokalizację stosownie do potrzeb – uważa Paweł Panczyj.

Daleko od szosy

Ideę rozwoju BPO/SSC w najmniejszych lokalizacjach zamierza wcielić w życie ABSL. Pomysł przedstawił w niedawnym raporcie „Sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce 2017”. Inspiracją są doświadczenia indyjskie, gdzie od dziesięciu lat funkcjonuje Ruralshores – firma outsourcingowa, która buduje sieć bardzo małych centrów usług na terenach wiejskich (!). Firma zatrudnia pracowników do prostych, lecz nienadających się do zautomatyzowania, prac przy komputerze. – Firmy takie, jak Accenture, Capgemini czy Infosys mogą subkontraktować te małe centra, traktując je nie tylko jako sposób na optymalizację kosztów, ale też element społecznej odpowiedzialności biznesu. Działania te bowiem budują zamożność relatywnie ubogich, wiejskich społeczności – tłumaczy Wojciech Popławski, wiceprezes ABSL, dyrektor zarządzający Accenture Operations. Zgodnie z koncepcją ABSL-u, polski model miałby ograniczać się wyłącznie do lokalizacji miejskich, i to wcale nie tych najmniejszych: sieć małych centrów (do 100 osób) mogłaby być skonstruowana wokół wiodącego miasta – liczącego np. 100 tys. mieszkańców – i sieci mniejszych okolicznych ośrodków w promieniu 50 km. – Myślę, że nawet w 20- czy 30-tys. mieście znajdzie się kilkadziesiąt osób, które – dajmy na to – nieźle nauczyły się w szkole średniej niemieckiego. Jeśli nie będą używać języka, to z czasem stracą te kompetencje. Osoby te często, nie znajdując odpowiedniej pracy w mieście, w którym mieszkają, pracują poniżej swoich kwalifikacji – uważa Wojciech Popławski. Te lokalne centra byłyby podwykonawcami dla większych centrów usług działających w dużych miastach. – ABSL jest w stanie odgrywać rolę lidera w realizacji takiego projektu, bo wiemy, jak to powinno działać. Myślę, że projekt można by realizować przy dużym zaangażowaniu władz lokalnych, które mogłyby udostępniać obiekty należące do miasta, aby służyły jako centra – uważa Wojciech Popławski. ABSL zamierza wkrótce przeprowadzić badania demograficzne, aby ocenić potencjał modelu i określić wymogi inwestorskie, a następnie szukać partnera. – Mogłaby to być inicjatywa prywatna lub PPP w oparciu o finansowanie z programów – mówi Wojciech Popławski. Sądzi, że projekt miałby szansę wejść w fazę realizacji w ciągu roku lub dwóch.

Będzie rosło

Tymczasem Polska szczyci się rolą europejskiego lidera, jeśli chodzi o nowoczesne usługi dla biznesu. Z niedawnego raportu firmy EY „Atrakcyjność inwestycyjna Polski 2017” wynika, że w zeszłym roku przyciągnęła 38 inwestycji w centra usług wspólnych, czyli najwięcej ze wszystkich krajów europejskich. Stanowi to 24 proc. całości, czyli 161 inwestycji ogłoszonych w tym czasie w Europie. Za Polską uplasowały się: Wielka Brytania (22 proc.), Irlandia (9 proc.), Litwa (6 proc.) oraz Holandia (5 proc.). Również amerykańska grupa Everest przyznaje Polsce europejską palmę pierwszeństwa, choć według innych kryteriów. – Nasze badanie opiera się na ogólnej liczbie osób zaangażowanych w eksport usług biznesowych pomiędzy krajami w regionie – tłumaczy Anurag Srivastava, analityk usług globalnych w grupie Everest. W rankingu opracowanym przez grupę Polska zajmuje również piąte miejsce w świecie za Indiami, Filipinami, Kanadą i Chinami. Zgodnie z danymi ABSL, w ostatnich trzech latach liczba zatrudnionych w sektorze rosła średnio o 19 proc. i do 2020 roku ma przekroczyć 300 tys.

Kategorie