EN

Roboty wchodzą do biur

Nowe technologie
To nie scenariusz science fiction – roboty od lat zastępują ludzi w biurze. O robotyzacji biur rozmawiamy z Mariuszem Pultynem, członkiem zarządu ds. technologii polskiego startupu technologicznego Digital Teammates

Rafał Ostrowski, „Eurobuild Central & Eastern Europe”: Państwa firma działa od października zeszłego roku. Czym się Państwo zajmują?

Mariusz Pultyn, członek zarządu ds. technologii w Digital Teammates: Jesteśmy firmą, która produkuje roboty softwarowe i wynajmuje je centrom usług dla biznesu. Roboty przejmują najbardziej nużące czynności biurowe, pracę powtarzalną, żmudną, która najczęściej nadal wykonywana jest przez człowieka, a pewnie nie powinna być. To praca, która nie wymaga kreatywności, a wręcz przeciwnie – jej istotą jest ścisłe przestrzeganie procedur. Z drugiej strony przez swój charakter jest podatna na pomyłki i błędy generujące dodatkowe koszty dla organizacji.

Jakiś przykład takiej pracy?

W sektorze finansowym jest to m.in. wprowadzanie przelewów bankowych, księgowanie, wklepywanie danych z jednego systemu do drugiego, monitorowanie umów kredytowych, które w jakichś okresach czasu się aktywują i trzeba sprawdzić, czy są właściwie wykonywane. Przekrój tych zajęć jest szeroki, obejmuje to, co w banku pozostaje, gdy systemy już zrobią swoje i te automatyczne procesy się skończą. Gdzieś tam na końcu są zadania niepokryte systemami i jest ich paradoksalnie dosyć dużo.

Jak wyglądają te roboty?

Są to roboty softwarowe, czyli nie mają żadnej reprezentacji fizycznej. Ich aktywność widoczna jest po prostu w postaci diod błyskających w serwerowniach, a także poprzez rezultaty ich pracy, które są takie same jak ludzkich pracowników.

Mówimy zatem tak naprawdę o pewnych kodach czy programach komputerowych. Dlaczego nazywacie je robotami?

Bo rzeczywiście wykonują dokładnie tę samą pracę, co człowiek, i to w dodatku w taki sam sposób. To znaczy przesuwają kursor myszy i wpisują dane. Oczywiście, roboty nie potrzebują do tego monitora, ale gdyby taki monitor podłączyć, widziałoby się te same czynności. Koniec końców można powiedzieć, że jest to program, ale branża ukuła sobie taki termin, że jest to „robotyczna automatyzacja procesów” (ang. robotic process automation). Metafora trochę filozoficzna, ale właśnie poprzez podobieństwo do tego, co robią ludzie, tyle że w sposób zautomatyzowany i wedle ścisłego schematu; mówi się, że to robot – mimo że nie posiada on części mechanicznych.

Jak zmienia się praca w biurze dzięki robotom?

Przyjrzyjmy się najpierw, jak to wygląda teraz. Powiedzmy, że mamy zespół dziesięcioosobowy. Zazwyczaj siedem osób w takim przykładowym zespole ma już pewien staż pracy, a trzy pracują relatywnie krótko. Nierzadko jest tak, że te osoby z małym stażem ciągle rotują, bo kiedy pojawia się nowy pracownik, to stare wygi oddają mu najgorsze możliwe rzeczy do zrobienia, a zostawiają sobie te, które wymagają trochę więcej doświadczenia, obycia i wiedzy. W rezultacie nowe osoby są wiecznie sfrustrowane, bo robią najprostsze rzeczy bez wielkich perspektyw na zmianę, a z kolei ci starzy są sfrustrowani, że muszą ciągle na nowo tłumaczyć nowym ludziom te same rzeczy. My proponujemy rozwiązanie tej sytuacji. Chcemy wziąć tę nową trójkę, która nie godzi się z pozycją, jaką zajmuje w firmie, i pozwolić jej konstruować roboty.

To nie informatycy konstruują roboty?

Nie. Widać to choćby na przykładzie naszej firmy. Poza tym, że wynajmujemy roboty, mamy też swój kawałek BPO, około stu osób. Większość wykonuje operacje dla MBanku w tradycyjny sposób – to znaczy właśnie wprowadza przelewy, księguje itd. Od czasu, gdy uruchomiliśmy nakładkę technologiczną, która pozwala tym pracownikom konstruować i obsługiwać roboty, czyli od marca, już dziesięć osób przestało się zajmować dotychczasowymi operacjami, a stali się „pasterzami robotów”. To termin, który ukuliśmy sami – pasterze robotów to osoby, które je konstruują, a potem dbają o to, aby działały poprawnie.

Ale przecież do tego trzeba znać się na kodowaniu...

Nie trzeba. Jest wiele uznanych platform, które pozwalają skonstruować roboty metodą drag and drop. Przypomina to rysowanie diagramów. Diagram jest instrukcją dla robota, co ma robić w takiej a takiej sytuacji, a jak postępować w innej. Pokazuje na przykład robotowi, z którego miejsca w Excelu ma pobierać dane i w które okno wpisać daną wartość w innym programie. Tam kodu w ogóle nie ma. Wszystko odbywa się za pomocą myszy – przeciąga się boksy i łączy liniami.

Po skonstruowaniu robota człowiek, który go skonstruował, przestaje być potrzebny czy nie?

Nie. To się nigdy nie kończy. Chcemy robotyzować coraz to nowe operacje i mamy prawie nieograniczone możliwości przyjmowania ludzi do pracy. Taką ścieżkę kariery możemy oferować praktycznie każdemu.

Dlaczego wynajmujecie roboty zamiast je sprzedawać?

Najprostsza odpowiedź jest taka: żeby klienci nie mieli z tym kłopotu. Klient nie musi się martwić ani o infrastrukturę, ani o licencje, ani kto je zaprojektuje, ani co się z nimi stanie, jak przestaną działać. Nie mamy powodów obarczać klientów tą wiedzą, bo ona jest trudna. Żeby osiągnąć biegłość i żeby roboty mogły działać bezawaryjnie, potrzeba dużo doświadczenia w specjalistycznej dziedzinie, która jest pochodną wytwarzania oprogramowania. Nasi klienci zwykle nie mają potrzeby rozwoju takich kompetencji, bo są pochłonięci jak najlepszym służeniem swoim klientom.

Roboty wchodzą do biur nie od dzisiaj. Technologia, o której mówimy, ma już kilkunastoletnią historię...

Co prawda dostawcy platform do budowy robotów działają od kilkunastu lat, ale początkowo były to narzędzia na tyle niedoskonałe, że trudno było z nich zrobić realny użytek. Pierwsze znaczące wdrożenia to kwestia najwyżej ostatnich kilku lat.

Ile firm przeprowadziło u siebie robotyzację w tym okresie?

Naturalnym odbiorcą tej technologii są firmy z sektora usług dla biznesu, których w Polsce jest około tysiąca. Z danych Association of Business Service Leaders in Poland, czyli stowarzyszenia firm z tego sektora, wynika, że mniej niż 30 proc. tych firm przeprowadziło wdrożenia robotyzacji bądź technologii opartych na sztucznej inteligencji. Prawie 70 proc. nie przeprowadzało jeszcze takich wdrożeń bądź jest na etapie pilotażowym.

Czy duża jest konkurencja między dostawcami tych technologii?

Najczęściej wdrożeniami zajmują się firmy konsultingowe. Jednak wymaga to też od firmy, która z tego korzysta, zbudowania własnego zespołu specjalistów. Oni prowadzą projekt po etapie wdrożeniowym, gdy już konsultanci opuszczą firmę. A że konsulting jest drogi, to ten okres wdrożenia nie trwa zbyt długo. Zdarza się, że po tych pierwszych doświadczeniach z robotyzacją, firmy dochodzą do wniosku, że za wiele z tym kłopotu i że to temat nie dla nich. My oferujemy coś innego – wynajmujemy roboty wraz z obsługą. Takich firm jest niewiele.

Ile kosztuje wynajęcie robota?

Przyjmujemy, że to około połowy kosztu zatrudnienia pracownika.

Czy, mówiąc Państwa językiem, zaczniemy się powoli przekwalifikowywać ze zwykłych pracowników w pasterzy robotów?

Myślę, że tak. Coraz częściej roboty będą nam towarzyszyć w pracy jako nasi cyfrowi współpracownicy.

A w jaki sposób sektor nieruchomości mógłby przygotować się do tej zmiany?

Przede wszystkim sektor nieruchomości może skorzystać z pracy robotów, podnosząc efektywność własnych operacji, które poddają się automatyzacji w podobny sposób co w innych branżach. Natomiast jeśli chodzi o zapotrzebowanie na powierzchnię biurową, to spodziewam się, że ze względu na znacznie niższe koszty działania połączonych zespołów ludzko-robotycznych Polska stanie się jeszcze atrakcyjniejszym miejscem do lokowania kolejnych centrów usług.

Kategorie