EN

Zakupy w salonie

Od redakcji
Najbardziej depresyjnym miesiącem jest podobno styczeń. Pierwszy miesiąc roku – wraz z najbardziej depresyjnym dniem w roku, czyli trzecim poniedziałkiem tego miesiąca, tzw. Blue Monday (określenie wprowadzone przez Cliffa Arnalla) – rzekomo wygrywa z listopadem.

Cóż, ja jednak głosuję na listopad (a może nawet przełom października i listopada). Dlaczego? Wystarczy spojrzeć za okno. Po kilku tygodniach złotej polskiej jesieni mamy szarą porę roku z porywistym wiatrem, deszczem i coraz krótszymi dniami. Jak sobie z tym radzić? Wiadomo, że najlepszym antidotum na chandrę są… zakupy! Staję przed dylematem: czy zasiąść przed komputerem lub ułożyć się na kanapie w salonie ze smartfonem w jednej ręce i grzanym winem w drugiej, czy rozproszyć mroki wczesnego wieczoru, udając się do mieniącego się paletą kolorów centrum handlowego? Co wybrałam? W tym momencie przypomina mi się kolega z pracy, który zapytany na jednej z uroczystości, jakie wino pije – białe czy czerwone, odpowiedział: obydwa! Podobnie z zakupami. Dziś obydwa kanały (ten realny w postaci stacjonarnego salonu w centrum handlowym i ten wirtualny w sieci) przenikają się, a klienci nie chcą się ograniczać do jednego z nich. Jak radzą sobie z tym właściciele obiektów handlowych? Zdradzamy w specjalnym dodatku do magazynu „The digital sell”. O swojej strategii przyciągania i zatrzymywania klientów w centrach handlowych opowiedzieli nam także Liad Barzilai i Scott Dwyer z grupy Atrium w temacie wydania (wywiad pt. „Czas racjonalistów”). Może warto poczytać między jednym a drugim kliknięciem...

Kategorie