EN

Budownictwo pasywne w Polsce nie odniosło sukcesu. Dlaczego?

Pojęcie budownictwa pasywnego i jego założenia pojawiły się w Polsce w okolicach roku 2000, natomiast największa fala zainteresowania domami pasywnymi przypadła na lata 2006-2008. Po prawie czternastu latach promowania tego niemieckiego standardu budowlanego w Polsce liczba wybudowanych i certyfikowanych przez Instytut Budownictwa Pasywnego w Darmstadt budynków pasywnych w Polsce to... 3 domy jednorodzinne. Powstało co prawda w tym czasie kilkanaście innych obiektów w klasie energetycznej pasywnej, ale wiele z nich nie zostało zgłoszonych do certyfikacji. Można więc śmiało stwierdzić, że formuła budownictwa pasywnego w Polsce nie odniosła sukcesu, a nawet pokusić się o stwierdzenie, że poniosła porażkę.

Na ten fakt złożyło się kilka czynników. Pierwszy - to brak aktywności instytutów i stowarzyszeń budowy domów pasywnych, których w różnej formie i nazwie w Polsce jest kilka. Powinny one konsolidować rynek producentów oraz przede wszystkim budować takie domy, zarówno w formule czysto handlowej, jak i edukacyjno-pokazowej. Ich działania ograniczyły się jedynie do prelekcji na targach i konferencjach. Widać to chociażby na największych polskich targach budowlanych Budma. Mimo że producenci wprowadzili wiele wyrobów, które posiadają certyfikat „pasywny”, a dla firm i zainteresowanych inwestorów na wymienionych targach przeznaczony został oddzielny pawilon, można odnieść wrażenie, że dom pasywny składa się wyłącznie z rekuperatora i pompy ciepła. Na dodatek rynek usługodawców dla sektora związanego z pasywnością jest bardzo rozproszony i trudno o przejrzyste informacje. Okazuje się również, że zarówno koszty eksploatacji, jak i trwałość obiektów i urządzeń rozmijają się z zapewnieniami producentów. Wybudowałem do tej pory trzy eksperymentalne domy pasywne, które cały czas są badane, i w których wszystkie parametry poddawane są ciągłej weryfikacji i moim zdaniem zamontowane rekuperatory i pompy ciepła maksymalnie po 8-10 latach wymagają wymiany na nowe. Co z tego, że uzyskujemy niskie koszty ogrzewania, jeśli na utrzymanie i serwisowanie pompy ciepła i rekuperatora musimy przeznaczyć około 5 tys. zł rocznie (dwa razy do roku przegląd i czyszczenie rekuperatora to koszt 2,5 tys. zł, przegląd i uzupełnienie glikolu w instalacji solarnej do przygotowania wody użytkowej to 1,5 tys. zł, przegląd pracy pompy ciepła to koszt 1 tys. zł)? Oczywiście koszty te szybują w górę w momencie awarii któregoś z tych urządzeń. A niestety ich awaryjność, z powodu braku profesjonalnych instalatorów, jest duża. Producenci, zwłaszcza pomp ciepła, do dzisiaj nie opracowali skutecznego sposobu na uporządkowanie rynku instalatorów. Pomimo ogromnego zainteresowania inwestorów nie wytworzył się silny rynek handlowy i usługowy, który obsługiwałby budownictwo pasywne. W Niemczech jest to sektor, w którym pracuje kilka tysięcy ludzi i firm, a liczba domów pasywnych wybudowanych do tej pory to około 6 tys.!

Paradoksalnie, sytuacja ta może być dla nas korzystna, gdyż być może pozwoli na wyciągnięcie wniosków i stworzenie naszego Polskiego Systemu Budownictwa Energooszczędnego.

Kategorie