EN

W oku cykl(on)u

Zagięta strona
Artykuł, który przygotowuję do kolejnego numeru Eurobuildu, będzie dotyczył tego, czy możemy wreszcie liczyć na wzrostową tendencję na rynku nieruchomości w najbliższym czasie, innymi słowy – czy wreszcie odbijemy się od dna, na którym zatrzymaliśmy się odrobinę za długo.

Czy po trudnym roku weszliśmy wreszcie na ścieżkę ożywienia? Tak się akurat składa, że piszę te słowa w okolicach marcowej równonocy. Zima wreszcie zaczyna poddawać się wiośnie, a ja zaczynam się zastanawiać, dlaczego cykle są tak wszechobecne? Bo braku niektórych nie możemy sobie nawet wyobrazić – mam tu na myśli pory roku albo nawet doby. Są przecież kluczowe dla naszej biosfery.

Cykle są też w nas samych – cykl rozrodczy, cykl życia naszego gatunku, rytmy dobowe i indywidualne wahania nastrojów. A jeśli o te ostatnie chodzi, pewnego rodzaju cyklomania (czyż nie tego doświadczam, pisząc te słowa?) dolała oliwy do ognia rozpalonego przez twórców pseudonaukowych teorii, które zakładają istnienie biorytmów rzekomo umożliwiających nam przewidywanie zmian humoru przy pomocy równań matematycznych. Wielu przedstawicieli newage'owego „myślenia” podkreśla istnienie tajemniczych rytmów, które rządzą naszym życiem. Może po prostu mamy wbudowaną tendencję do ujmowania świata w kategoriach cyklów?

Istnieją jednak takie cykle, np. gospodarczy, których istnieniu nie sposób zaprzeczyć. Rynek nieruchomości, w którym na mniejszą skalę zachodzą te same procesy, został podzielony przez naukowców na cztery fazy: ożywienia, ekspansji, hiperpodaży i recesji. Zajmuję się nieruchomościami od prawie dwóch dekad, od razu przychodzi mi więc na myśl co najmniej kilka firm, które dały się ponieść emocjom podczas fazy hiperpodaży i w rezultacie nie ma ich już wśród nas. Na szczęście są też takie, które nadal działają, a to dzięki temu, że wykazały się trochę większą świadomością tego, jak i kiedy inwestować. Cykl ekonomiczny wydaje się często zupełnie zbędną, uciążliwą przyczyną finansowych i społecznych niepokojów.

Jak w ogóle inwestować lub czynić jakiekolwiek inne plany, skoro gospodarka w każdej chwili może się załamać? Nie da się jakoś sprytnie ominąć całej tej cykliczności? Politycy, namiętnie próbujący zapewnić sobie nasze głosy, pochylili się oczywiście nad tymi obawami. W latach 80., a także w pierwszej dekadzie XXI wieku, niektórzy z naszych rządzących odważnie twierdzili, że dzięki ich wizjonerskiej polityce gospodarczej recesje to przeszłość. Odtąd będziemy cieszyć się stałym, zrównoważonym wzrostem już zawsze! Historia również toczy się kołem (a więc i cyklem) – wydarzenia, idee, ruchy społeczne i mody powracają. Hegel twierdził nawet, że historię ludzkości można sprowadzić do spotkania tezy z antytezą, w wyniku którego dochodzi do syntezy, a potem cały cykl rozpoczyna się od nowa. Może być w tym trochę prawdy – a rzeczony filozof podsuwa nam kilka przykładów, które tego dowodzą – ale równie dobrze może to być kolejny przykład sytuacji, w której projektujemy na rzeczywistość naszą obsesję na punkcie cykliczności.

Kategorie