EN

Ustawowo zielone

Zielone budownictwo
W 2010 roku w Brukseli przyjęto dość zaskakującą dyrektywę. Od początku 2021 roku wszystkie nowe budynki budowane w UE powinny być budynkami prawie zeroenergetycznymi. oceńmy, na ile zbliżyliśmy się do tego, ustawowo nakazanego zielonego świata?

Nie powinien dziwić fakt, że tak jak w przypadku wszystkich przepisów UE, zgodność z nowymi przepisami nie sięgnęła poziomu 100 proc. Obecnie Czechy i Słowenia stoją przed Trybunałem Sprawiedliwości UE za brak aktualizacji własnych przepisów prawa. Polska nie jest lepsza – w 2014 roku również stała przed sądem z powodu braku zgodności z przepisami. – Stopień zgodności z dyrektywą z 2010 roku w sprawie charakterystyki energetycznej jest w skali UE wysoki: dyrektywa została transponowana we wszystkich państwach członkowskich i trwa tylko kilka procedur w sprawie naruszeń pewnych niewielkich punktów – twierdzi Lynn Rietdorf, rzeczniczka prasowa Komisji Europejskiej ds. działań związanych z klimatem i energią.

Brak wyboru

Adam Targowski, menedżer ds. zrównoważonego rozwoju w Skansce, podkreśla, że jedynym rozwiązaniem jest zgodność z przepisami: – Nie można sprzedać czegoś, co nie spełnia wymogów prawnych – tak samo jest z budynkami. Jeżeli nie spełnisz minimalnych wymogów, nie dostaniesz pozwolenia na budowę – zauważa i podkreśla, że na Węgrzech wiele przepisów wdrożono zbyt szybko, co tylko doprowadziło do bałaganu i sprawiło, że nikt nie był pewien, czy spełnia wymogi, czy też nie. – W Polsce przepisy wprowadzano w sposób systematyczny, co pozwoliło uczestnikom rynku przygotować się właściwie. Nawet producenci wyposażenia, przeszkleń i podobnych elementów, wiedząc o zmianie prawa, zaplanowali odpowiednio działania z zakresu badań i rozwoju (R&D), tak że nawet pojedynczy wiatrak w centrali klimatyzacyjnej, kupiony dziś, jest o wiele bardziej wydajny, niż gdyby kupiło się go pięć lat temu. Nie wynika to tylko z tych przepisów, ponieważ równolegle wprowadzano wiele innych regulacji dotyczących producentów, które są mniej więcej zgodne z wprowadzanymi obecnie rozwiązaniami. Oczywiście, w pewnym stopniu podniosło to koszty inwestycji, ale nie jest to czynnik znacząco zmieniający sytuację na rynku – podkreśla Adam Targowski.

Oczywiście Skanska nie jest jedynym deweloperem, który wydaje się bardziej przejmować ekologiczną certyfikacją (taką jak LEED czy BREEAM), która funkcjonuje już na rynku, niż zgodnością z wymogami prawnymi. – Dokładamy wszelkich starań, aby tworzyć budynki bardziej energooszczędne niż dziesięć lat temu. Jest to coraz łatwiejsze, ponieważ producenci oferują dziś szeroką gamę rozwiązań przyjaznych dla środowiska, takich jak na przykład oświetlenie. Firmy z sektora budowlanego konkurują ze sobą o to, aby ich produkty spełniały wymogi wynikające nie tylko z przepisów krajowych, ale także z systemów zielonej certyfikacji. Rynek jest dziś o wiele lepiej przystosowany do wdrażania innowacji ekologicznych. Aby nasze budynki były bardziej energooszczędne, przywiązujemy wielką wagę do wyboru materiałów budowlanych, oświetlenia, wyposażenia pozwalającego na zmniejszenie zużycia wody, wind i wielu innych elementów. W sektorze przemysłowym widoczna jest tendencja, aby stosować innowacyjne rozwiązania, i wszystko wskazuje na to, że zainteresowanie zrównoważonym budownictwemstanie się w najbliższych latach czymś powszechnym – twierdzi Karolina Dąbek, menedżer ds. BREEAM w dziale biurowym firmy Echo Investment.

– Dokładamy wszelkich starań, aby tworzyć budynki bardziej energooszczędne niż dziesięć lat temu – twierdzi Karolina Dąbek, menedżer ds. BREEAM w dziale biurowym firmy Echo Investment

Na etapie projektowania przepisy nie sprawiają trudności: – Projektowanie budynków, które charakteryzują się niemal zerowym poziomem emisji, co będzie wymagane za dwa lata, już dziś nie stanowi najmniejszego problemu. Znamy już wszystkie wymagane innowacje – zieloną energię (ogniwa fotowoltaiczne, elektryczność z wiatru, wody, energię geotermalną, panele słoneczne, filtry spalin itd.). Wiemy, jak prowadzić obliczenia, i wiemy, jak kontrolować te systemy. W tym sensie projektowanie budynków prawie zeroenergetycznych jest proste. Ale ich budowa już nie – uważa Jerzy Szczepanik-Dzikowski, partner w pracowni Jems Architekci. Ten pogląd podziela Rafał Schurma, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego (ang. Polish Green Building Council) oraz właściciel pracowni Visio Architects and Consultants: – Możliwa jest budowa zeroenergetycznego drapacza chmur, ale z finansowego punktu widzenia prawdopodobnie nie będzie to miało sensu – wyjaśnia. Rafał Schurma wskazuje również, że obłożenie wysokiego biurowca panelami słonecznymi w celu rekompensaty deficytu energetycznego nie jest szczególnie efektywne, ponieważ „im wyższy budynek, tym mniej wydajny w tym zakresie".

Kwestia definicji

Słysząc po raz pierwszy wyrażenie „budynek prawie zeroenergetyczny”, tworzymy sobie obraz obiektu, który nie zużywa więcej energii elektrycznej niż ilość potrzebna do zagotowania czajnika wody, dlaczego zatem regulacje, których nazwa sugeruje drakońskie rozwiązania, spotykają się z tak obojętną reakcją ze strony graczy rynkowych?

– Sposób wdrożenia przepisów wynikających z dyrektywy w państwach członkowskich odzwierciedla lokalne warunki i jest bardzo zróżnicowany – mówi Adam Targowski. Każdy kraj UE miał możliwość sam określić, co na jego terytorium będzie oznaczać termin „budynek prawie zeroenergetyczny”, na podstawie tego, co dany kraj uważa za możliwe. Na przykład na Cyprze klimatyzacja uważana jest za element niezbędny, a ilość funduszy dostępnych na inwestycje w zielone technologie jest mniejsza, zatem cele tego kraju zostały określone na skromniejszym poziomie. Na drugim krańcu skali plasuje się Dania. – Większość krajów nawet dziś nie ma tak surowych przepisów dotyczących zużycia energii jak te, które w Danii obowiązywały już dziesięć lat temu – dodaje Adam Targowski.

Kolejnym powodem, dla którego standardy nie są tak surowe, jak wydawałyby się na pierwszy rzut oka, jest to, że osoby prowadzące aktualnie oceny pod kątem świadectw energetycznych w Polsce posiadają zbyt niskie kwalifikacje. – System certyfikacji oraz w szczególności jego dokumentacja powinny być bardziej profesjonalne i lepiej zorganizowane – twierdzi Adam Targowski. Rafał Schurma również przyznaje, że uzyskanie kwalifikacji do prowadzenia oceny budynków nie jest szczególnie trudne, ale podkreśla też, że wykwalifikowany architekt lub projektant systemów grzewczych może to robić automatycznie (i za darmo). Wymogi planowano podnieść jakiś czas temu, ale jeszcze tego nie zrobiono. Jednak mimo wad przepisów, popiera ich istnienie. – Określenie obowiązkowego poziomu jest dobre, ponieważ zmusza rynek, aby wyszedł poza obecny system działania. Podwyższa wymagany próg minimalny – zauważa Rafał Schurma.

– Projektowanie budynków prawie zeroenergetycznych jest proste. Ale ich budowa już nie – uważa Jerzy Szczepanik-Dzikowski, partner w pracowni Jems Architekci

Wciąż długa droga przed nami

– Nie każdy z nas pracuje i mieszka w budynku zrealizowanym w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Budynki odpowiadają zaś za 38 do 42 proc. zużycia energii w Europie, zależnie od tego, na jakich danych się oprzemy – mówi Rafał Schurma. W rzeczywistości większość istniejących obiektów ma około 50 lat. Dyrektywa europejska wymaga, aby wszystkie budynki publiczne wyremontować i w widocznym miejscu umieścić świadectwa określające, jaką ocenę energetyczną dany budynek uzyskał, w celu zwiększania poziomu świadomości w społeczeństwie. Tymczasem w przypadku tak starych budynków wiele osób wątpi, czy w ogóle można dużo zrobić, aby zmodernizować je w sposób zgodny z nowoczesnymi standardami. – Izolowanie budynku od wewnątrz to zawsze trudne zadanie, jednak jest to możliwe, a w niektórych przypadkach to jedyne rozwiązanie – podkreśla Rafał Schurma.

UE twierdzi, że dąży do redukcji rocznego zużycia energii pierwotnej o 20 proc. do 2020 roku, a – jak wspomnieliśmy wcześniej – budynki odpowiadają za około 40 proc. całkowitego końcowego zużycia energii w UE oraz za ponad jedną trzecią emisji CO2. Powodzenia!

Kategorie