Wybudowanie tanio zlecę
Polski rząd zaciska pasa i szuka oszczędności, gdzie to tylko możliwe. Niedawno ogłosił, że we wszystkich publicznych przetargach należy kłaść większy nacisk na cenę - jednym słowem należy wybierać tańsze oferty.
Pierwszym budowlanym przetargiem, na którym polityka rządu odcisnęła piętno, jest przetarg na rozbudowę portu lotniczego Warszawa - Okęcie. W marcu po raz kolejny przełożono ostateczny termin składania ofert, tym razem ze względu na zmianę warunków przetargu. Komisja będzie mogła przyznać 100 pkt., z czego 50, a nie jak wcześniej 40, za cenę przedstawionej oferty.
Cena? Tak, ale...
Jerzy Binkiewicz, szef biorącego udział w tym przetargu
Strabaga, przyznaje, że firma zmienia swoją ofertę. O polityce ,promowania
niskich cen" zgadza się mówić tylko ogólnie, a nie w kontekście przetargu
na Okęciu. - Opieranie się wyłącznie na cenie, to promowanie niewiarygodnych
wykonawców. Oczywiste jest, że mniejszej firmie łatwiej jest zaoferować niską
cenę, ale taka firma bardzo łatwo może się potknąć i nie wywiązać się z kontraktu.
A to spowoduje konieczność jego ponownego rozpisania i oczywiście zwiększy
koszty - twierdzi Jerzy Binkiewicz. Zdaniem szefa Strabaga cena powinna być
istotnym elementem oceny oferentów dopiero w drugim etapie każdego przetargu.
- W prekwalifikacjach zawsze trzeba stawiać na wiarygodność, potencjał i doświadczenie
firm.
Podobnie uważa Krzysztof Jankowski, dyrektor zarządzający Hochtief Polska
Oddział Budokor, również biorący udział w przetargu na rozbudowę Okęcia.
- Wydaje mi się, że hasło obniżania cen kontraktów jest bardzo chwytliwe,
ale tak naprawdę to tylko hasło. Przecież pieniądze to nie wszystko.
Mądry Anglik po szkodzie
Mike Pearce z firmy EC Harris, konsultanta kosztów w projektach budowlanych, wspomina, że gdy przed kilkunastoma laty rząd brytyjski wprowadzał podobna politykę, zakończyło się to katastrofą. Jego zdaniem oszczędności należy szukać przede wszystkim starannie formułując kontrakty i ostrożnie podchodzić do aneksów proponowanych przez generalnych wykonawców. - Pamiętam pewnego wykonawcę, który pod koniec prac zażądał podpisania aneksu na 1,5 mln dolarów. Okazało się, że chciał obarczyć zleceniodawcę kupnem nowych maszyn budowlanych. Ostatecznie podpisano aneks wart 30 tys. dolarów - wspomina Mike Pearce.
Dobrze formułuj kontrakt
Specjaliści uważają, że jest wiele sposobów na to, aby
zniechęcić generalnych wykonawców do przesadnego podbijania cen. Przede wszystkim
inwestorzy powinni chętniej korzystać z usług konsultantów kosztów. Mike Pearce
twierdzi, że to, iż w przetargu na rozbudowę Okęcia inwestor nie korzysta
z pomocy konsultantów, jest faktem bez precedensu.
Inną kwestią jest to, że zamawiający rzadko korzystają z pomocy wyspecjalizowanych
w sprawach nieruchomości prawników. Uważają, że prawnicy obsługujący firmę
na co dzień, równie dobrze poradzą sobie z konstruowaniem specyficznych umów
z wykonawcami. Konsultant kosztów, który pragnął pozostać anonimowy, potwierdza,
że zleceniodawcy sporo tracą na Ľle skonstruowanych wymaganiach przetargowych.
- Generalni wykonawcy zatrudniają czasami prawników tylko po to, aby ci szukali
luk w wymaganiach inwestora. Jeżeli tylko uznają, że oferta inwestora skonstruowana
jest wadliwie, natychmiast podpisują kontrakt wiedząc, że potem będzie go
można zmienić na swoją korzyść.
Złoty środek
Z kolei Krzysztof Jankowski z Hochtiefu, który twierdzi, że maksymalne obniżanie ceny ze strony generalnych wykonawców może być groĽne dla całego projektu, proponuje rozwiązanie stosowane w publicznych przetargach w zachodniej Europie. - Przy ocenianiu cen ofert powinno się zacząć od odrzucenia najdroższej i najtańszej. Maksymalną ilość punktów za cenę powinna otrzymać ta oferta, która byłaby najbliższa arytmetycznej średniej uzyskanej ze wszystkich pozostałych propozycji. To zapobiegłoby zarówno dumpingowi, jak i próbom wyciśnięcia z inwestora wielkich pieniędzy.