EN

Licho nie śpi

Temat numeru
Słowo „wojna” i strach przed nią przez lata pomagały skutecznie otwierać publiczne i prywatne portfele. Dziś – także w Polsce – coraz częściej podobnie jest z zagrożeniem terrorystycznym. I trudno się dziwić. Dlaczego i na jakie środki bezpieczeństwa warto zwrócić uwagę?

Wzmożona aktywność terrorystyczna na Starym Kontynencie w ostatnich miesiącach przypomina, że celami największych współczesnych ataków na terenie Europy – głównie samobójczych i z użyciem broni palnej i środków wybuchowych – pozostają ludzie w dużych aglomeracjach. Nic więc dziwnego, że zwiększa się też skala zabezpieczeń i kosztów ochrony wielkomiejskich obiektów, nie tylko tych o strategicznym znaczeniu czy położeniu. Oprócz zarządców lotnisk, dworców, centrów handlowych i hoteli kwestiom bezpieczeństwa zaczynają się baczniej przyglądać też najemcy, właściciele i zarządcy budynków biurowych. W tym nowy typ najemców, jakimi są instytucje państwowe i organizacje międzynarodowe. Biurowce stały się bowiem nieodłącznym elementem miast, coraz częściej łączonym z jego transportowym krwiobiegiem przez bezpośrednie wejścia do metra czy na stacje kolejowe. I coraz szerzej otwierającym się na „miasto”.

Według opublikowanego pod koniec ubiegłego roku raportu Global Terrorism Index 2015, jeszcze w 2014 roku wydatki, jakie rynek globalny poniósł w związku z atakami terrorystycznymi i zagrożeniem nimi sięgały blisko 53 mld dolarów amerykańskich – o 61 proc. więcej niż rok wcześniej i aż dziesięciokrotnie więcej niż w 2000. To skutek nie tylko wyższych nakładów na same zabezpieczenia i ochronę, ale też m.in. kosztów ubezpieczenia oraz nakładów na pokrycie kosztów poniesionych szkód. Jak nie dać złapać się w pułapkę antyterrorystycznej obsesji, a jednocześnie zapewnić należyte bezpieczeństwo?

Ucz się, ucz

– Jeśli ktoś chce przeprowadzić atak na tzw. „cele miękkie”, wykonanie jest tylko kwestią czasu, bo to on wybiera porę, miejsce i sposób – nie pozostawia złudzeń ppłk. Andrzej Kruczyński, były oficer GROM, dziś doradca w Instytucie Bezpieczeństwa Społecznego. Jednak nie wszystkich to przekonuje. – W Polsce wciąż pokutuje przeświadczenie, że dopóki nic poważnego się nie stanie, to jest dobrze. Ale jak już do czegoś dojdzie, to obnaża to braki całego systemu. Miasta mają swoje problemy i trudno wymagać, aby zadbały o wszystko. Każdy z nas powinien zachowywać czujność i reagować na nietypowe zachowania. Natomiast troska o zabezpieczanie budynków powinna leżeć po stronie właścicieli, zarządców i najemców tych obiektów – mówi, dodając, że od kilkunastu miesięcy obserwuje ich zwiększone zainteresowanie tematem. Na razie interesują ich m.in. specjalistyczne szkolenia pracowników. – Rzeczy, o których mówimy na szkoleniach, przedstawiamy wprost jako „Poradnik pisany krwią”. Takie szkolenie powinno się odbyć co najmniej raz do roku – mówi ppłk. Andrzej Kruczyński. Firmy i instytucje coraz częściej dopytują nie tylko o warsztaty – zarówno dla pracujących stacjonarnie w Polsce, jak i tych często wyjeżdżających w zagraniczne delegacje – ale też o profesjonalną ocenę stopnia zabezpieczenia budynków, w których pracują.

Pod antyterrorystyczną lupą

– Mamy przynajmniej jeden duży budynek i kilka mniejszych, w których po ostatnich atakach terrorystycznych w Europie robimy audyty sposobu zabezpieczeń antyterrorystycznych, korzystając z usług specjalistycznych firm. Idąc tropem potencjalnych zagrożeń, mają one sprawdzić m.in. możliwości przedostania się do obiektu. W przypadku dużych budynków koszt audytu to promil wydatków związanych z utrzymaniem budynku, a ryzyko, jakie się wiąże z jego zaniechaniem jest ogromne – mówi Łukasz Mazurczak, dyrektor w dziale zarządzania nieruchomościami biurowymi firmy JLL. – Jeśli mamy najemców i inwestorów, którzy mogą szczególnie obawiać się o bezpieczeństwo albo nieruchomość, rozmawiamy z nimi na ten temat. Są rzeczy i lokalizacje, które czasem odradzamy konkretnym najemcom ze względów bezpieczeństwa – dodaje. Najemcą „specjalnego nadzoru” jest m.in. Frontex, który zajmuje ok. 15 tys. mkw. powierzchni w jednym z budynków Warsaw Spire. Wejścia do niego oprócz ochrony strzegą bramki do wykrywania metalu i skanery prześwietlające bagaż.

Ale sprawdzanie budynków pod kątem bezpieczeństwa, także terrorystycznego, to nie tylko jednorazowa historia. Liczy się też codzienna praca z firmą ochraniającą projekt. – To ważne, zwłaszcza gdy do grona najemców dołączają nowe firmy, których nie znamy, pojawiają się nowe usługi, np. centrum konferencyjne, które potencjalnie mogą być źródłem jakiegoś zagrożenia – tłumaczy Łukasz Mazurczak z JLL. Według jego wyliczeń, obecnie koszt ochrony obiektu biurowego stanowi ok. 6-10 proc. wydatków eksploatacyjnych.

Niektóre branżowe podmioty od dłuższego już czasu bezpośrednio współpracują też m.in. z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego i służbami porządkowymi w zakresie szkoleń i odpowiedniego, antyterrorystycznego zabezpieczania obiektów komercyjnych. Proponowane przez nie ćwiczenia, poradniki i rekomendacje mają pomóc nie tylko zminimalizować zagrożenia o charakterze terrorystycznym, ale też pokazać, jak poprawić bezpieczeństwo obiektów w innych obszarach. Ta zasada działa też w drugą stronę – często istniejące już w obiekcie rozwiązania przeciwko innym zagrożeniom (kradzieże, włamania, pożary) – można wykorzystać także na wypadek zaistnienia zdarzeń o charakterze terrorystycznym.

Kurier się nie prześlizgnie

Według ekspertów jednym z najsłabszych punktów polskich biurowców pozostaje kontrola i zarządzanie przesyłkami pocztowymi i kurierskimi. Problem dostrzegają też właściciele. Warsaw Spire jest właśnie wyposażany w system skanowania wszystkich paczek, które przyjeżdżają do budynku, w specjalnie wydzielonym do tego miejscu. – Znajduje się ono nie na zewnątrz, ale na poziomie -2. Deweloper projektu zaprojektował takie rozwiązanie już na wcześniejszym etapie. Będzie tam m.in. skaner z taśmą – mówi Łukasz Mazurczak. Paczki będą skanowane przez specjalnie wyznaczoną do tego osobę. Po ich sprawdzeniu system wyśle do najemcy-adresata powiadomienie o tym, że oczekuje na niego przesyłka. – W budynkach zarządzanych przez JLL w Londynie spotyka się też awizowanie przesyłek – stali dostawcy mają specjalne przepustki, a dostawy od nowych są awizowane wcześniej – dodaje ekspert JLL. W Polsce firma, korzystając z rozwoju technologii, zaczyna wprowadzać elektroniczne księgi gości. Pozwalają one wysyłać mailem bądź smsem spersonalizowane zaproszenia z kodem QR do spodziewanych w biurze w konkretnym dniu o konkretnej porze gości, którzy nie muszą czekać i rejestrować się w lobby budynku, tylko od razu pokonują wyposażone w czytnik kodu QR bramki i udają się do odwiedzanego biura, a zarządca ma wgląd w przepływ osób z zewnątrz.

Czego jeszcze brakuje polskim budynkom, aby uznać, że spełniają podstawowe standardy bezpieczeństwa? Systemy monitoringu – wydawałoby się wszechobecne, zwłaszcza w budynkach wyposażonych w BMS – nie zawsze są odpowiednio ustawione i obsługiwane – a przez to bywają nieskuteczne. To nie jedyna bolączka. Piętą Achillesa są systemy powiadamiania, które dawałyby możliwość błyskawicznego przekazania komunikatu np. o ewakuacji wszystkim przebywającym w danym budynku. – Ochrona w dużym biurowcu to czasem kilka osób. Co zrobić, kiedy trzeba poinformować wszystkich w obiekcie o ewakuacji? Nie docenia się roli systemów nagłośnieniowych w obiektach w takich sytuacjach. Komunikaty powinny być nadawane nie tylko w języku polskim, ale także – przynajmniej – po angielsku – mówi ppłk. Kruczyński.

Do komunikacji w takich nagłych przypadkach coraz częściej wykorzystuje się też mniejsze i większe ekrany rozmieszczone w lobby, windach i na każdym z pięter biurowców. W dużych inwestycjach – choć jeszcze nie w Polsce – w takiej funkcji odnajdują się bikony i aplikacje mobilne: w razie zagrożenia (identyfikowanego m.in. dzięki detekcji dźwięku wybuchu, wystrzału lub dymu) automatycznie wysyłają powiadomienia do użytkowników telefonów komórkowych znajdujących się na terenie danego obiektu, czasem wraz informacją o najbezpieczniejszej drodze ewakuacji lub poleceniem o pozostaniu na miejscu.

Forteca otwarta na wszystkich?

11 września 2001 roku na zawsze zmienił sposób postrzegania i projektowania budynków, zwłaszcza wysokościowych, oraz zagospodarowania dużych miast. To właśnie wtedy nasiliła się też fortyfikacja przestrzeni śródmiejskiej, szczególnie w Stanach i Europie Zachodniej – zauważa architekt Artur Jasiński w swojej książce „Architektura w czasach terroryzmu”. Według niego sama problematyka prewencji antyterrorystycznej, w tym technicznych zabezpieczeń budynków, jest tematem „trudnym” i konfliktogennym. Nietrudno zauważyć, że stoi też w kontrze do coraz wyraźniejszego trendu otwierania obiektów komercyjnych na otoczenie i wykorzystywania ich wielofunkcyjnie.

Choć pole do popisu dla architektów i projektantów w temacie bezpieczeństwa – wraz z rozwojem technicznym oraz technologicznym – rośnie, to problem nie zawsze spotyka się z uwagą inwestorów. Trudniejsze do sforsowania drzwi i wjazdy na parking, pomieszczenia, w których da się zabarykadować, szkło, którego odłamki nie kaleczą, bardziej przepustowe wyjścia ewakuacyjne, szybsze windy, klatki schodowe z automatycznym systemem oddymiania, rezygnacja z zakamarków, przeszklenia – to tylko niektóre ponadprzepisowe środki, o uwzględnienie których można poprosić projektanta. Na świecie chętnie sięgają po nie np. właściciele budynków będących siedzibami dużych banków, koncernów czy ambasad. W Polsce na przeszkodzie zwykle stoi cena i ocena tego, czy i po co jest to w danym projekcie potrzebne.

Strach sprzedaje... albo nie

O tym, że biznes lubi spokój nie trzeba nikogo przekonywać. W przypadku oceny zagrożenia terroryzmem kluczową kwestią jest jego percepcja. Te kraje i miasta, które w przeszłości padały ofiarami zamachowców mają naturalną tendencję do skupiania większych środków i działań na walce i zapobieganiu aktom terroryzmu. Tu działa prosta wiara w to, że jeśli coś stało się raz, to może zdarzyć się znowu. Dlatego też, bez względu na bieżące alerty zagrożenia terrorystycznego, inwestorzy z krajów doświadczonych terroryzmem przywiązują wagę do tego typu ryzyka, nawet gdy chcą wydawać pieniądze na rynku środkowoeuropejskim. Stopień zagrożenia terroryzmem jest wskaźnikiem pojawiającym się w raportach rynkowych. Nie uchodzi uwadze nie tylko analityków, banków i ubezpieczycieli, ale też nowych na danym rynku graczy, obok takich aspektów, jak dostępna w danym mieście infrastruktura, kadry, wysokość czynszów czy wskaźniki przestępczości. Każda niepewność i incydent w tym aspekcie mogą skutkować – choć zwykle krótkookresowym – ostracyzmem. Dlatego troska o bezpieczeństwo leży też w interesie deweloperów. – Zagrożenie terrorystyczne może rosnąć podczas jednorazowych wydarzeń o międzynarodowym znaczeniu takich, jak planowany szczyt NATO w Warszawie, niemniej jednak na co dzień nie zmagamy się z bezpośrednim zagrożeniem terrorystycznym, co doceniają obserwatorzy zagraniczni odwiedzający nasz kraj – mówi Adrian Karczewicz, dyrektor ds. transakcji CEE w Skanska Commercial Development Europe. – W dłuższej perspektywie może to wpłynąć korzystnie na aktywność inwestorów zainteresowanych nieruchomościami biurowymi – dodaje. Póki co polski oddział Skanska zakłada, że warto być przygotowanym na każdy scenariusz i też inwestuje w podnoszenie wiedzy na temat potencjalnych zagrożeń terrorystycznych – w kwietniu firma przeszkoliła swoich pracowników w warszawskiej siedzibie m.in. w zakresie tego, jak powinni zachować się w przypadku ataku terrorystycznego na obiekt biurowy, co robić w sytuacji, gdy staną się zakładnikami oraz jak umiejętnie współpracować z organami bezpieczeństwa w obliczu zagrożenia.

O innym ryzyku – ignorowania konkretnych ostrzeżeń i rad związanych z zagrożeniem terroryzmem i niedocenienia nieprzewidywalności zamachowców – boleśnie przekonała się Bruksela. Po zamachach w Paryżu miasto zainwestowało w dobrze przyjętą na całym świecie kampanię PR-ową skierowaną m.in. do turystów, która miała zdjąć z Brukseli odium miejsca zagrożonego atakami i przekonać ich, że media wyolbrzymiają problem.

Izabela Król

kierownik ds. oceny ryzyka w dziale ubezpieczeń majątkowych AIG w Polsce

Przezorny zawsze ubezpieczony. Ale jak?

AIG jako pierwsze towarzystwo ubezpieczeniowe w Polsce zaoferowało polisy terrorystyczne jako oddzielny produkt (tzw. stand alone). Zainteresowanie polisami terrorystycznymi w naszym kraju obserwujemy od dawna. Niezmiennie wiele zapytań otrzymujemy ze strony centrów handlowych, międzynarodowych sieci hoteli, lotnisk, banków, obiektów sportowych, jednostek administracji rządowej i samorządowej. Takich oddzielnych polis terrorystycznych z reguły wymagają zachodnie banki finansujące określoną inwestycję. Nierzadko jednak to sami klienci wnioskują o taką ochronę, zwłaszcza gdy należące do nich lub zarządzane przez nich obiekty zlokalizowane są w pobliżu lotnisk, dworców, ruchliwych miejsc w stolicy, lub gdy firmy te związane są ze środowiskiem międzynarodowym albo reprezentują branże o znaczeniu strategicznym dla kraju. Dla wyceny ryzyka nie ma dużego znaczenia, jakie szczególne warunki będą podstawą oferty ubezpieczenia. Istotny jest limit ochrony. Pojemność oferowanego przez AIG limitu ubezpieczenia wynosi obecnie do 250 mln euro. W 95 proc. przypadków jest ona wystarczająca. Polisa terrorystyczna w standardzie obejmuje ubezpieczenie na wypadek szkód lub strat fizycznych będących wynikiem aktu terroryzmu (standard T3/T3A). Ochrona może dotyczyć zarówno mienia, jak i utraconego zysku. Warto pamiętać, że nie każdy rodzaj terroryzmu można ubezpieczyć w ramach polisy terrorystycznej. Jednym z podstawowych wyłączeń jest terroryzm typu NBC (Nuclear, Biological, Chemical), czyli straty spowodowane przez reakcję nuklearną (np. wybuch), emisję biologiczną i chemiczną. AIG oferuje w Polsce osobną polisę od ryzyk cybernetycznych.

Dużą popularnością w Polsce cieszy się też ubezpieczanie ryzyka terroryzmu na tzw. klauzuli terrorystycznej, jako dodatek do majątkowej polisy ubezpieczeniowej. Taką opcję przewiduje większość ubezpieczycieli firm komercyjnych. Jednak tego rodzaju ochrona często oferowana jest tylko w zakresie od kilkuset do kilku mln złotych limitu na jedno i wszystkie zdarzenia. W moim przekonaniu jedynie w przypadku sieci sprzedaży detalicznej lub drobnych usług spełnia ona swoją funkcję i faktycznie chroni majątek przed ryzykiem terroryzmu. W innych przypadkach to „pusta polisa”. Przykładowo, limit 2 mln zł przy firmie, której majątek skupiony w największej lokalizacji przekracza 200 mln zł jest praktycznie równoznaczny z brakiem ochrony od ryzyka terroryzmu. Charakter tego ryzyka jest bowiem zero-jedynkowy: albo nic się nie wydarzy, albo – jeśli się wydarzy – będzie to bardzo duża szkoda majątkowa.

Kategorie