Krople drążą skały
ESGW wyniku zmian klimatu, które (miejmy nadzieję) już mało kto próbuje negować, współczesny świat staje się coraz bardziej narażony na anomalie pogodowe, także ulewy i susze. Procesy projektowania nowych obiektów, a także modernizacji tych istniejących muszą uwzględniać te czynniki, m.in. mądrze gospodarując wodami opadowymi. Liczne w ostatnich latach podtopienia miast spowodowane niewydolnością tradycyjnych studzienek kanalizacyjnych, a także wzrost temperatury w obszarze miejskich wysp ciepła – to tylko wybrane przykłady zagrożeń płynących z niedostosowania infrastruktury do nowych wyzwań.
Nie takie bagno straszne
– Zmiany klimatyczne wpłynęły na cały obieg wody, a zagospodarowanie wód deszczowych staje się kluczowym elementem adaptacji miast do nowej rzeczywistości, więc deweloperzy i inwestorzy muszą dostosować się do nowych warunków. To nie tylko obowiązek, ale też szansa na tworzenie miast bardziej zrównoważonych i przystosowanych do zmian klimatycznych – podkreśla Anita Dumicz z SRDK Studio Projekt. Zgadza się z nią Dariusz Malinowski, architekt i właściciel pracowni Malinowski Design. – Coraz szerzej są stosowane rozwiązania, które mają na celu przechwycenie deszczu na miejscu jego opadu, a nie gromadzenie w zbiornikach czy zrzut deszczówki do kanalizacji. Dotychczasowe podejście, oparte jedynie o projekt instalacji sanitarnej, już nie wystarczy. Współpraca m.in. przyrodnika, architekta krajobrazu, hydrologa czy geologa jest konieczna, by stworzyć zrównoważone systemy gospodarki wodą opadową w oparciu o przyrodę, najczęściej znane jako SuDS (sustainability urban drainage system) – tłumaczy architekt. Metoda ta koncentruje się w pierwszej kolejności na korzyściach, jakie niesie ze sobą woda opadowa, a dopiero potem na tym, jak odpowiednio zagospodarować ewentualne jej nadwyżki. Coraz częściej jednak mamy raczej do czynienia z jej niedoborem. – Przyroda ma naturalną zdolność do retencji i infiltracji, w zależności od warunków gruntowo-wodnych, a błękitno-zielona infrastruktura – jak sama nazwa wskazuje – jest hybrydą, której elementy nie powinny być rozpatrywane oddzielnie. Dopiero razem uwalniają one ogromny potencjał naturalnej siły przyrody. Przykładami rozwiązań z tego obszaru są chociażby zielone dachy retencyjne, które potrafią w całości przyjąć deszcz, nawet ten niemiarodajny, ale także dachy bagienne. Są one absolutnie niedoceniane w Polsce, być może ze względu na niezbyt zachęcającą nazwę? – zastanawia się Dariusz Malinowski i wymienia kolejne rozwiązania, które stosowane są poza budynkami.
Popularność zdobywają chociażby nowe materiały do budowy dróg i chodników, które mają wysoki współczynnik przepuszczalności. Dzięki nim około 50-70 proc. wody mniej trafia do separatora, a więcej spływa bezpośrednio do gruntu. Umożliwiają to otwory, przerwy dylatacyjne lub porowaty materiał, z którego nawierzchnia została wykonana. Roślinność wysoka, która ma nieoceniony wpływ na ekosystem, jest dzięki temu lepiej zaopatrywana w wodę w obrębie położonego głębiej systemu korzeniowego, także jakość i ilość wód powierzchniowych oraz podziemnych ulega wówczas znacznej poprawie. Jako wartościowe rozwiązanie Dariusz Malinowski wskazuje także budowanie siedlisk podmokłych, które mają potężne możliwości retencyjne, zapewniając jednocześnie bioróżnorodność. – Mokradła stanowią dom dla wielu gatunków zwierząt, owadów i roślin. Są pełnymi życia inkubatorami siedlisk przyrodniczych dla miast – zapewnia.
(Do)wody na istnienie
Jedną z polskich inwestycji, której twórcy kładą duży nacisk na odpowiednie zagospodarowanie wody, jest FSO Park w Warszawie. Sama zieleń na terenie projektu realizowanego przez Okam zajmie aż 20 ha z 62 ha działki, z czego na 10 ha zaprojektowano ogólnodostępny park, a wokół budynków i na ich dachach pojawi się roślinność. Anna Watkowska, członkini zarządu Okam City i liderka projektu FSO Park, tłumaczy: – Kompleksowa wizja inwestycji zakłada rozwijanie szeregu rozwiązań, które mają stanowić odpowiedź na zwiększający się poziom zanieczyszczenia środowiska czy betonozę. Na terenie FSO Parku woda opadowa będzie w całości zagospodarowana za pomocą różnych form zielono-niebieskiej infrastruktury, takich jak ogrody deszczowe, niecki infiltrujące, rowy oraz stawy retencyjne czy podziemne zbiorniki rozsączające – wylicza Watkowska. Intencją zaplanowanego systemu jest obecność wody w krajobrazie osiedla. – Zakłada się, że jej poziom będzie zmienny na przestrzeni pór roku i warunków pogodowych. W przypadku przedłużających się okresów suszy, woda zgromadzona w zbiornikach retencyjnych będzie mogła zostać użyta do nawadniania zieleni. Niemniej jednak dobór gatunkowy roślinności będzie kształtowany w taki sposób, aby nie wymagała ona stałego podlewania – dodaje Watkowska i przekonuje, że realizacja projektu FSO Park przyczyni się do zniwelowania efektu miejskiej wyspy ciepła. Poprawie ma ulec również jakość powietrza oraz klimat akustyczny. Zieleń wspomoże naturalną filtrację powietrza z pyłów i szkodliwych substancji, podniesie zawartość tlenu i pozwoli na obniżenie temperatury. Teren, obecnie jałowy pod względem przyrodniczym, zamieszkały docelowo przez – bagatela – nawet 19 tys. ludzkich mieszkańców, ma stać się domem dla wielu gatunków ptaków czy owadów. Zapowiada się także wykorzystanie alternatywnych metod pozyskiwania energii cieplnej i elektrycznej, co pozwala mieć nadzieję, że mimo skali przedsięwzięcia jego ślad węglowy pozostanie relatywnie niewielki.
FSO Park jest prawdopodobnie jedną z największych w Polsce inwestycji znajdujących się obecnie w budowie, która realizuje cele związane z ochroną klimatu na tak wielu płaszczyznach. Od lat istnieją jednak w naszym kraju spore projekty mieszkaniowe, w których woda się nie marnuje, a opowiada o nich Dariusz Malinowski. – Jednym z nich jest warszawskie osiedle Mokotów Park przy ul. Bernardyńskiej, które powstało na działce o powierzchni 3,5 ha, na bardzo trudnym terenie. Opracowany i zbudowany przez nas system, dzięki któremu woda deszczowa jest całkowicie zatrzymywana w inwestycji, działa tam już od 15 lat. Kolejny projekt to osiedle Kłobucka Warszawa, gdzie na ponad sześciohektarowej działce woda deszczowa także jest w 100 proc. przechwytywana i oddawana naturze – wylicza architekt.
Skąd idzie fala zmian?
Polska, choć raczej nie jest w ogonie wyścigu o błękitny medal, z pewnością ma jeszcze sporo do nadrobienia względem innych europejskich krajów. Eksperci zauważają, że rozwój zrównoważonych inicjatyw wciąż koncentruje się głównie w metropoliach. – Znaczącą zmianę widać przede wszystkim w większych miastach, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław. Powstają tam parki miejskie, ogrody deszczowe, dachy i ściany zielone, w zależności od regionu i dostępności środków finansowych. Skupiamy się głównie na zarządzaniu zasobami wodnymi w kontekście miejskim, m.in. na ochronie rzek, jezior i innych naturalnych akwenów, jak również na tworzeniu nowych rozwiązań, jak baseny retencyjne czy stawy infiltracyjne. Choć na tle innych krajów Europy nasz kraj wciąż ma pole do rozwoju, to jednak zauważalne są znaczące postępy i wzrost świadomości na ten temat – zapewnia Anna Watkowska. Wśród liderów niebiesko-zielonej infrastruktury ekspertka wymienia kraje skandynawskie i Holandię. A Dariusz Malinowski zaleca, by zajrzeć za naszą zachodnią granicę. – W Niemczech podejście przepełnione zrozumieniem dla natury jest tak popularne, że chyba nikt już tam nie pamięta, że można projektować inaczej. Co ciekawe, prawo u naszych sąsiadów jest dużo mniej restrykcyjne niż u nas. Jak widać, zmiana podejścia zaczyna się od zmiany świadomości, a nie legislacji – zauważa Dariusz Malinowski.
W Polsce już pięć lat temu Ecologic Institute i Fundacja Sendzimira opublikowały poradnik pt. „Błękitno-zielona infrastruktura dla łagodzenia zmian klimatu w miastach – narzędzia strategiczne”, w którym oprócz konkretnych rozwiązań technicznych omawiane są przykłady projektów zrealizowanych właśnie u naszych sąsiadów zza Odry. Wart wspomnienia jest berliński Potsdamer Platz, gdzie na grubo ponad hektarze powierzchni powstał układ sztucznych stawów i mokradeł, które połączone są z innymi elementami zielonej i szarej infrastruktury. Obszary wodne stanowią tam aż 12 tys. mkw., z czego 1,8 tys. mkw. to siedliska. Elementy błękitnej infrastruktury zasilane są wyłącznie wodą opadową, co w lecie skutkuje obniżeniem temperatury, a także wiąże cząstki kurzu i nawilża powietrze. Zbierana z dachów woda deszczowa jest oczyszczana przez naturalne siedliska i substrat filtrujący, a potem przechowywana w zbiornikach podziemnych. Później wykorzystuje się ją do spłukiwania toalet, zasilania systemów przeciwpożarowych i podlewania zieleni.
Kolejnym przykładem projektu, który nie tylko efektywnie gospodaruje wodą, ale też cieszy oko, jest deszczowy plac zabaw Biberland w Hamburgu. W latach 1997 i 2002 pobliska szkoła w wyniku silnych opadów ulegała podtapianiu, podjęto więc działania mające chronić okoliczną zabudowę przed zalaniem. Wodę poprowadzono zatem przez rozmaite kanały i zbiorniki zainstalowane kaskadowo, a część odprowadzono do gruntu, odciążając systemy kanalizacyjne. Place wodne mogą przyjmować formę skwerów, skateparków lub nawet boisk do koszykówki, umożliwiając zabawę i rekreację również w deszczowe dni, jednocześnie zapobiegając podtopieniom okolicy.
Oprócz tego, już począwszy od lat 90. XX wieku, w Niemczech zrealizowano m.in. sieć zielonych korytarzy przewietrzających w Stuttgarcie, woonerfy w dzielnicy Vauban we Fryburgu, sztuczne mokradła miejskie w parku Duisburg-Nord czy ekodzielnicę Jenfelder Au w Hamburgu. Ta ostatnia, oddana do użytku w 2022 roku, jest pierwszą realizacją na tak dużą skalę, którą oparto na holistycznym programie Hamburg Water Cycle, który obejmuje system zrównoważonej gospodarki wodami opadowymi i neutralne klimatycznie osiedla mieszkalne.
Oszczędzaj (nie tylko) wodę
Mimo wzrostu świadomości ekologicznej i – mimo wszystko – coraz bardziej wyśrubowanych wymogów legislacyjnych (związanych chociażby z raportowaniem ESG), wydaje się, że inwestorzy i wykonawcy nie wypracowali jeszcze ani procedur, ani przyzwyczajeń, które pozwoliłyby traktować temat niebiesko-zielonej infrastruktury priorytetowo. A korzyści z takiego podejścia są przecież nie tylko długofalowe i globalne. Dariusz Malinowski podkreśla, że uprzednia analiza terenu, na którym planuje się inwestycję, i dostosowanie do jego specyfiki określonych rozwiązań po prostu się opłaca. – Podstawowym błędem bywa często całkowite pominięcie atutów i zalet, jakie tkwią w samym terenie. Rozpoznanie warunków gruntowo-wodnych ma absolutnie fundamentalne znaczenie. Konieczna jest tu zmiana myślenia i zastosowanie kompleksowego podejścia. Rozmowy na ten temat muszą zostać podjęte na etapie koncepcyjnym, a nie po uzyskaniu pozwolenia na budowę. Musimy pamiętać, że przemyślana i dobrze zaprojektowana błękitno-zielona infrastruktura to nie tylko oszczędności w budżecie inwestycji, ale także niższe koszty eksploatacyjne, które są niezwykle ważne dla przyszłych użytkowników. Zwiększenie atrakcyjności terenu przekłada się realnie na zainteresowanie nim inwestorów, przedsiębiorców i konsumentów – zauważa Dariusz Malinowski.
Anna Watkowska z FSO Parku szacuje zaś, że w wyniku wdrożenia systemu odzysku ścieków szarych zużycie wody wodociągowej w inwestycji może być o 40 proc. mniejsze w porównaniu z typowym. Zastosowane systemy wentylacyjne, grzewcze i chłodzące, a także związane z odzyskiem energii, mają docelowo zmniejszyć zapotrzebowanie na energię cieplną z sieci – latem nawet o 100 proc., a zimą – o ponad 1/3.
Natura – nie przeszkadzać!
Mówiąc o projektach, w których tak ważną rolę grają zbiorniki wodne i roślinność, nie sposób nie wspomnieć również o wpływie otoczenia na nasz dobrostan. Tam, gdzie króluje natura, często jest przecież po prostu ładniej. Na FSO Park, oprócz części mieszkaniowej, złożą się również placówki edukacyjne, obiekty handlowo-usługowe czy biurowe, a wraz z nimi pojawią się kolejne tysiące użytkowników, o których samopoczucie warto zadbać. – Poza ochroną klimatu zastosowane przez nas rozwiązania w naturalny sposób wpłyną na komfort życia osób, które zwiążą się z tą częścią Warszawy – przekonuje Anna Watkowska. Przyznaje też, że teren dawnej fabryki, na którym obecnie trwają prace, to póki co głównie parkingi, drogi i place, zabudowy oraz torowiska kolejowe, więc powierzchnie nieprzepuszczalne to wciąż około 90 proc. działki, co stanowi ogromne wyzwanie zarówno dla architektów, jak i dewelopera oraz generalnych wykonawców. Zanim cała dzielnica stanie się zielonym centrum pracy, odpoczynku i rozrywki, z pewnością trochę jeszcze poczekamy – jak wynika z masterplanu dewelopera, realizacja projektu może potrwać nawet 25 lat.
Klimat ociepla się w tak szybkim tempie, że każdy kolejny projekt, w którym przyroda może rozkwitać, jest na wagę złota. Naturalne procesy powinny być wspierane przez rozwijającą się wciąż technologię, nie zaś kontrolowane czy ograniczane przez nią. Tym lepiej, jeżeli uda się przy okazji stworzyć miejsce, w którym przyjemnie będzie przebywać. – Jestem pewien, że wszyscy potrafimy docenić piękno. Wiemy, co jest dla nas zdrowe i dobre, a co nas stresuje i męczy. W projektowaniu wystarczy, że przestaniemy udawać naturalne rozwiązania. Zamiast zazieleniać, stwarzajmy przyrodzie warunki do bytu i rozwoju – apeluje Dariusz Malinowski.