EN

Immobilia, miejsca akcji i rekwizyty

Nieruchomości dobrze mieć. Są wartościowe i można na nich zarabiać. Im wartość większa, tym bardziej opłaca się być ich właścicielem. Najlepiej legalnie, choć zdarza się, że nie do końca

 

Emil Górecki

Niejedna polska afera rozgrywała się z nieruchomościami w tle lub przynajmniej w didaskaliach. Mnóstwo prawdziwych i mniej prawdziwych przekrętów miało w podtekście działki, mieszkania czy inne dobra trwałe.

Zacznę od najświeższej, sprzed kilku dni. Otóż Tadeusz Skorupa, podhalański senator PiS i góral z dziada-pradziada, według „Tygodnika Podhalańskiego” oraz nagrań swego sąsiada, lokalnego biznesmena Macieja Króla, miał próbować wymusić od niego działkę. Cel, który mu przyświecał, był zbożny i ekologiczny zarazem, bo na rzeczonym terenie stanąć miała elektrownia wiatrowa. Zawsze parę groszy wpadłoby do kieszeni polityka, który przy okazji pożalił się sąsiadowi na psie pieniądze z senatorskiego uposażenia. Inżynieria, jaką miał zastosować senator, by niepostrzeżenie stać się właścicielem pola, zasługuje na uwagę niejednego agenta i doradcy. Na razie nie wiadomo, czy sztukę tę doceni sąd, ale na wyrok czekamy z niecierpliwością.

Jedna z licznych przygód byłego wicepremiera Andrzeja Leppera nazwana została aferą gruntową, choć w rzeczywistości grunt nie był w tej sztuce nawet rekwizytem, a jedynie przedmiotem rozważań. Dużym i wartościowym, bo było to piękne 40 hektarów na Mazurach. Gdyby udało się je odrolnić, o co zabiegali biznesmeni (za których podawali się agenci CBA) powstałoby na nich piękne osiedle wypoczynkowe. Jednak nie udało się. W roli głównej tej sztuki wystąpił wspomniany wicepremier, w pozostałych rolach widzieliśmy znajomych Leppera – Andrzeja K. (54 tys. zł grzywny) oraz Piotra Rybę (2,5 roku więzienia), a także innych znakomitych aktorów: ówczesnego szefa MSW Janusza Kaczmarka, biznesmena Ryszarda Krauzego czy szefa PZU Jaromira Netzla. Reżyserią dramatu zajął się osobiście szef CBA Mariusz Kamiński.

Sięgnijmy w głębszą przeszłość. Któż pamięta jeszcze warszawską aferę mostową? Na pewno ludzie z branży budowlanej, którzy najbardziej sprawą byli zainteresowani. W tej historii, która ujawniona została przed siedmioma laty, rolę czarnych charakterów grać mieli radni z koalicji nieboszczki Unii Wolności oraz wiecznie żywego SLD. Wątek afery owija się wokół budowy warszawskich mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego, a także kilku innych towarzyszących im przedsięwzięć prowadzonych od lat 90. Nie dość, że ówczesna koalicja miała zawyżać ich wartość, to przetargi miała wygrywać firma byłego męża jednej z radnych, a w ich zlecaniu miał brać udział urzędnik, który był obecnym mężem tej samej pani. Poleciały głowy – m.in. Pawła Piskorskiego, szefa mazowieckiego PO – ale prokuratura przestępstw się nie dopatrzyła. Jej decyzja nie przekonała nawet Julii Pitery, także dawnej stołecznej radnej uwikłanego obozu.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć także akcję CBA (inspirowaną prawdopodobnie zwierzeniami Józefa Oleksego), które szukało dowodów na „lewe” dochody Jolanty Kwaśniewskiej. Miejsce akcji – piękna willa w Kazimierzu Dolnym. W rezultacie akcji przeprowadzonej z rozmachem filmów o Jamesie Bondzie, nie dopatrzono się związku sprawy z prezydencką rodziną, a służby specjalne zostały z domem zarejestrowanym na fałszywe nazwisko agenta. Agenta Tomka, nie Bonda. ν

Kategorie