EN

Miejska intensywna terapia

Wpływy podatkowe do miejskich kas są obecnie znacznie mniejsze niż przed rokiem. Merowie, burmistrzowie i prezydenci nie chcą jednak zmniejszać inwestycji, by dodatkowo nie pogarszać sytuacji gospodarczej w swoich aglomeracjach. Jakie przedsięwzięcia będą zatem realizowane i skąd znajdą się na nie pieniądze?

 

Emil Górecki, Gergo Racz, Nathan North

 

Historia samorządu terytorialnego w Polsce w obecnym kształcie nie jest długa i liczy sobie dopiero jedenaście lat – czyli jedenaście budżetów i dwa kryzysy. Skala strat, jakie poniosły miasta w 2009 roku nie ma precedensu. Zdecydowana większość z nich musiała zrewidować swoje plany inwestycyjne i pomyśleć o innych źródłach finansowania niż tylko przychody z podatków. Jarosław Kochaniak, zastępca prezydenta Warszawy, mówi, że wydatki inwestycyjne miasta w 2009 roku były, mimo gorszej sytuacji gospodarczej, wyższe niż w 2008, a w obecnym roku trend się utrzyma. – Stale zwiększamy tempo inwestycji. W zeszłym roku wydaliśmy ponad 2,1 mld zł, w tym będzie to ponad 3,4 mld zł. Spowolnienie gospodarcze oraz obniżenie wysokości progów podatkowych znacznie zmniejszyły strumień dochodów miasta, dlatego musimy korzystać z innych źródeł finansowania. Miasto z sukcesem wyemitowało na rynku krajowym i zagranicznym obligacje, pozyskuje też dotacje unijne – tłumaczy wiceprezydent Warszawy. Utrzymanie takich wydatków to punkt honoru nie tylko Warszawy. Miejskie inwestycje kreują przecież dodatkowe miejsca pracy oraz zwiększają przychody podatkowe.

Inwestycje kosztem długu

Sytuacja polskiej stolicy jest całkiem dobra. To duże miasto o zdywersyfikowanej gospodarce, z minimalnym poziomem bezrobocia i stabilną zdolnością przyciągania inwestycji. Jego obligacje są wyceniane przez agencje ratingowe podobnie do papierów polskiego rządu. Każde inne miasto ma trudniej. Położony kilkadziesiąt kilometrów na południe Radom tak wysokich wycen nie osiąga. Mimo to w 2009 roku wyemitował obligacje o wartości 160 mln zł, a w 2010 roku pozyskał kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego o wartości 200 mln zł. – Wykorzystanie środków unijnych w województwie mazowieckim jest bardzo niskie, więc utrzymanie poziomu inwestycji musimy opłacać wzrostem zadłużenia. W tej chwili jego wysokość w stosunku do wielkości budżetu wynosi 47 proc., co oznacza, że w zeszłym roku wzrosło o 20 proc. Dzięki temu na razie żadna nasza inwestycja nie została odwołana, choć dla wieloletnich przedsięwzięć takie zagrożenie istnieje – mówi Igor Marszałkiewicz, zastępca prezydenta Radomia odpowiedzialny za inwestycje, infrastrukturę, architekturę i projekty strukturalne. Jak dodaje, w 2010 – i prawdopodobnie przez dwa kolejne lata – miasto będzie rocznie inwestowało 250 mln zł.

Kryzys zmusił władze Warszawy do odłożenia kilku inwestycji. Na indeksie są m.in. warta 800 mln zł obwodnica śródmiejska, Trasa Tysiąclecia na prawym brzegu Wisły oraz budowa kosztem 500 mln zł Mostu Krasińskiego. Jak tłumaczy Jarosław Kochaniak, na liście wstrzymanych znalazły się inwestycje kosztowne, które nie mają szans na wsparcie ze środków unijnych, a także takie, które generują wysokie koszty społeczne, jak konieczność wyburzania starych bloków mieszkalnych. – Choć tych przedsięwzięć nie ma w programie inwestycyjnym miasta na lata 2010-2014, to niewykluczone, że w przypadku poprawy sytuacji gospodarczej i wzrostu przychodów, będziemy je z powrotem włączać do naszych planów – obiecuje wiceprezydent.

Tańsze koszty, większa konkurencja

Stolica jednak również skorzystała na kryzysie. – Jesteśmy bardzo podobni do inwestorów prywatnych, więc tak samo jak oni korzystamy ze zwiększonej konkurencji pomiędzy firmami wykonawczymi. Ich marże się zmniejszyły, spadły koszty materiałów budowlanych i siły roboczej, dzięki temu otrzymaliśmy w przetargach oferty za ceny niższe od spodziewanych. To dla inwestorów czysty zysk – przekonuje Jarosław Kochaniak. Wiceprezydent Radomia tego entuzjazmu jednak nie podziela. – Obawiam się, że spadek marż jest zbyt duży i że proponowane oferty znajdują się na granicy opłacalności, co skutkuje wzrostem ryzyka oraz spadkiem jakości wykonywanych prac – przestrzega Igor Marszałkiewicz. Do miejskich przetargów przystępuje teraz trzy-, czterokrotnie więcej firm niż w 2007 roku. Wiceprezydenta Radomia cieszy jednak fakt, że wśród oferentów zaczęły się pojawiać silne międzynarodowe spółki wykonawcze, dla których miasta uplasowane w drugiej dziesiątce pod względem wielkości w Polsce, nie były dotychczas interesujące.

Problemem stało się za to zbywanie majątku 
(w tym głównie nieruchomości), co miało budżetom wielu miast dać pokaźne przychody. W Warszawie w 2007 roku było to 300 mln zł, rok później 78 mln, a już w 2009 roku przychody z tego tytułu to jedynie 5,5 mln zł. Na bieżący rok do zbycia zaplanowano ok. 100 nieruchomości. Siedem przetargów już zakończyło się fiaskiem, choć – jak mówi wiceprezydent stolicy – zauważalny jest wzrost zainteresowania inwestorów. Jeszcze rok temu nie pytali oni nawet o wystawiane działki.

Spowolnienie w sprzedaży działek odczuwa także Radom. W 2009 roku miasto zrealizowało 80 proc. założonego planu, choć nie był on wielki. – Oczywiście, ceny są sporo niższe w porównaniu do tych sprzed dwóch lat. Dla nas jednak mniej ważna jest kwota uzyskana ze sprzedaży, bardziej zależy nam na pozyskaniu inwestora – mówi Igor Marszałkiewicz.

W cięższych czasach, oprócz czynników łatwo mierzalnych, jak na przykład wielkość inwestycji, liczą się te zupełnie niemierzalne, jak zaufanie. A samorządy należą do najpewniejszych płatników, co dodatkowo buduje ich pozycję.

Dobra mina, choć gra niepewna

Choć włodarze Kijowa nie chcą tego przyznać otwarcie, kryzys pokrzyżował wiele planów inwestycyjnych ukraińskiej stolicy. Ukraina stoi w pierwszym szeregu państw, które przez ostatnie dwa lata gospodarczo straciły najwięcej. Miejscy urzędnicy wolą jednak patrzeć w jaśniejszą stronę. – Proszę zwrócić uwagę, na to, że wielu ekspertów nadal uważa Kijów za jedno z najlepszych miejsc do przyciągania inwestycji. Potwierdza to także ranking 20 najszybciej rozwijających się miast miesięcznika „FDI Magazine”, wydawanego przez grupę Financial Times. Znalazł się tam także Kijów – argumentują przedstawiciele Głównego Departamentu Gospodarki i Inwestycji Miasta Kijowa.

Jednak pozycja w rankingach nie dodaje pieniędzy na inwestycje. Miasto musiało wprowadzić sporo zmian do corocznego programu rozwoju socjalno-gospodarczego. Na zmniejszenie budżetu inwestycyjnego wpływ ma katastrofalna sytuacja w branży budownictwa. Miasto, jako inwestor wielu budów oraz remontów, musiało w 2009 roku wydać na ten cel o ponad połowę mniej środków niż w 2008 roku. Zdecydowaną większość z nich pochłoną drogi i mieszkania komunalne. W planach na 2010 rok jest jeszcze zakończenie budowy skrzyżowania dróg na placu Moskiewskim, oddanie do użytku linii szybkiego tramwaju i dokończenie budowy trzech nowych stacji metra. Na remont dróg do wydania jest 45 mln hrywien (5,6 mln dolarów), mniej więcej tyle, co w roku 2009 i 2008. Jednak Kijów nie chce wycofywać się z zaplanowanych inwestycji, które są szczególnie ważne dla rozwoju miasta i tym samym przeciwdziałają spowolnieniu. Stąd wprowadzenie nowego systemu zwolnień podatkowych i innych zachęt dla zagranicznych inwestorów.

Odpowiedzialni Czesi

Stolica Czech, tak jak w inne miasta, odczuła wpływ kryzysu kredytowego na budżet na 2009 rok, co silnie rzutowało na realizację programu zamówień publicznych. W latach boomu 2005-2008, Praga mogła się pochwalić istotnymi nadwyżkami budżetowymi, jednak w ubiegłym roku wpływy z podatków były niższe od prognozowanych 53,4 mld koron czeskich o niebagatelną kwotę 5 mld koron (200 mln euro), co – według rady miasta – należało zrekompensować, wykorzystując zgromadzone wcześniej rezerwy.

Na wszelki wypadek, w ubiegłym roku władze miasta wydały o 3,4 mld koron mniej od zaplanowanej w budżecie kwoty 56,1 mld koron. Jiří Wolf, rzecznik praskiego ratusza, poinformował, że oszczędności osiągnięto dzięki posunięciom zastosowanym w reakcji na kryzys, w tym dzięki odsunięciu terminów realizacji niektórych projektów, a także dzięki cięciom w ich budżetach na łączną kwotę 0,9 mld koron. – Zgodnie z długoterminową polityką miasta, nie oznacza to redukcji inwestycji o znaczeniu strategicznym – zapewnia Jiří Wolf. W 2009 roku na inwestycje przeznaczono łącznie 19 mld koron, z czego połowę stanowiły te strategiczne. Zbliżona suma ma zostać zainwestowana w tym roku.

Przykładem takiego projektu realizowanego w ostatnim czasie przez miasto była instalacja rozwiązań przeciwpowodziowych, by nie dopuścić do strat, jakie spowodowało wystąpienie z brzegów Wełtawy w roku 2002. Środki wydane na inwestycje przeciwpowodziowe zwrócą się w dłuższej perspektywie, ponieważ powodzie miały destrukcyjne konsekwencje dla wszystkich rodzajów infrastruktury, a wywołane nimi szkody kosztowały miasto miliardy euro.

    Wśród najważniejszych realizowanych obecnie projektów rzecznik ratusza wymienia budowę oczyszczalni ścieków, która jest dla miasta długoterminowym priorytetem. – Najważniejszymi i najkosztowniejszymi przedsięwzięciami długofalowymi w mieście są projekty w dziedzinie infrastruktury transportowej, w szczególności rozbudowa i budowa nowych linii metra oraz ukończenie budowy wewnętrznej obwodnicy miasta – dodaje Jiří Wolf. Największym placem budowy przy obwodnicy Pragi jest kompleks tuneli Blanka w dzielnicy Letná, na którym prace trwają od 2005 roku. Koszty tego odcinka, w którym znajdzie się 5,5 km tuneli, szacuje się na 25 mld koron.

Skutkiem recesji jest też spadek kosztów budowy, lecz czy Praga może odnieść korzyść z tego zjawiska? Jiří Wolf uważa, że w krótkiej perspektywie są to korzyści niewielkie, ponieważ zamówienia publiczne wymagają długofalowego planowania. – Inwestycje te podlegają Ustawie o zamówieniach publicznych. Realizacja projektów wymaga szeroko zakrojonych przygotowań. Potrzeba na to zarówno więcej czasu, jak i większego wysiłku organizacyjnego. Pewne krótkofalowe skutki związane z gospodarką światową mogą nie mieć większego znaczenia lub mogą być odczuwalne z opóźnieniem – wyjaśnia rzecznik. Jednocześnie podkreśla, że wskaźnik kosztów budowy w rzeczywistości wzrósł w ubiegłym roku o 1,4 proc. i jest dziś o 13 proc. wyższy niż w roku 2005.

Priorytety bez zmian

Spowodowana kryzysem zmiana warunków rynkowych pozostała bez widocznego wpływu na realizację projektów infrastrukturalnych w Budapeszcie. Obecnie w mieście prowadzone są dwie duże inwestycje: budowa nowej linii metra M4 oraz renowacja mostu Margit – jednej z najbardziej ruchliwych przepraw przez Dunaj, łączącej Budę z Pesztem. Według oryginalnych planów, oba przedsięwzięcia miały zostać zakończone już dawno temu, ale wiele przeszkód biznesowych i politycznych uniemożliwiło wcześniejszą budowę M4. Z realizacją projektu zwlekano, być może także w obawie przed korkami, które byłyby niemożliwe do uniknięcia w związku z prowadzeniem inwestycji.

Pierwszy odcinek linii metra, który jest obecnie zrealizowany w około 60 proc., ma kosztować 366 mld forintów, z czego około 181 mld mają pokryć subwencje unijne. – Dostęp do wsparcia finansowego Unii Europejskiej to powód, dla którego realizacja tych projektów nie została odłożona – wyjaśnił Adrienn Lovro, country manager firmy deweloperskiej Ablon, która z uwagą przygląda się miejskim inwestycjom. Zgodnie z planami, linia M4 ma zostać wybudowana w trzech etapach, docelowa długość linii ma wynieść 12,7 km, a na jej trasie znajdzie się 16 stacji. Spodziewane są jednak dalsze opóźnienia, które również niekoniecznie będą wynikały z kryzysu. Koordynator projektu – DBR – z powodu złej sytuacji finansowej nie będzie dłużej w stanie płacić spółce Eurometro, jednemu z wykonawców nadzorujących realizację projektu. DBR opracowało rozwiązanie polegające na bezpośrednim przejęciu części budowlanej w celu osiągnięcia oszczędności i zapewnienia projektowi ciągłości realizacji. Jednak sposób ten nie będzie możliwy do zastosowania, ponieważ wówczas DBR naruszy albo obowiązujące przepisy budowlane, albo warunki umowy, czego nie zaakceptuje węgierska komisja arbitrażowa ds. zamówień publicznych – KDB. DBR wystąpiło z wnioskiem o łagodne potraktowanie sprawy ze względu na zaawansowany etap realizacji projektu oraz fakt, że kolejne trudności mogłyby wiązać się z ryzykiem nieotrzymania znacznych dotacji unijnych na realizację przedsięwzięcia. Rozwiązanie problemu przypadnie prawdopodobnie w udziale kolejnemu rządowi, który przejmie władzę po kwietniowych wyborach.

Najważniejsze - wsparcie ze środków Unii

Niezależnie od rozwoju sytuacji, linia M4 zostanie ostatecznie wybudowana, ponieważ inwestycję wspierają obie najważniejsze partie polityczne. István Tarlós, kandydat prawicy na burmistrza Budapesztu – jeżeli wierzyć sondażom, prawdopodobny zwycięzca – stwierdził po jesiennych wyborach do rady miejskiej, że linia M4 musi zostać ukończona ze względu na środki, które zainwestowano oraz pracę włożoną w jego realizację.

Trwająca renowacja mostu Margit zostanie ukończona w 2011 roku i ma kosztować 27 mld forintów, czyli 100 mln euro. Również dostęp do europejskich dotacji gwarantuje postępy w realizacji projektu. Nadal trudno jednak ocenić, w jaki sposób przebiegać będzie realizacja innych przedsięwzięć, ponieważ rząd centralny przeniósł na barki samorządów obowiązek poczynienia znaczących oszczędności budżetowych planowanych na rok 2010. Około jedną trzecią z tych oszczędności ma ponieść Budapeszt. W związku z tym, nowo uchwalony budżet miasta przewiduje deficyt w wysokości 47 mld forintów w skali roku, a węgierska stolica ma wydać w roku 2010 prawie 539 mld forintów, z czego około 5 mld przeznaczono na renowację placów zabaw, parków i przejść podziemnych na skrzyżowaniach ulic.

W roku 2009 władze miasta przyjęły roczne wydatki na poziomie 532 mld forintów, z czego około 40 proc. przeznaczą na finansowanie projektów budowlanych. Włodarze zaciągnięli także 33 mld forintów pożyczek, by pokryć części inwestycji, które powinny obciążyć budżet miasta. W roku 2010 finansowanie projektów przez miasto miało zostać zmniejszone o 15-20 mld forintów. ν

Kategorie