EN

Teorie względności

Czy najgorsze minęło? Tak. Nie. Być może. Na to pytanie jest tyle odpowiedzi, ile możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. obserwując pozytywne oznaki makroekonomiczne, wiele osób wierzy, że sztorm minął. Jednak ci, którzy rozdają karty na rynku nieruchomości w Europie Środkowo-Wschodniej przyznają, że przed nami długa droga, a najgorsze – być może – dopiero nadchodzi…

Mladen Petrov

Wszyscy pamiętamy wrzesień roku 2008. To właśnie 
bankructwo Lehman Brothers, jednego z największych i najstarszych amerykańskich banków, który zdołał przetrwać Wielki Kryzys, uzmysłowiło nam, że nikt nie może być pewny swej pozycji. Uczestnicy zeszłorocznych monachijskich targów nieruchomości Expo Real określali ich atmosferę jako dziwną mieszankę niepewności i ukrytych nadziei, że kryzys jednak oszczędzi kontynentalną Europę. Jak wygląda nieruchomościowa rzeczywistość rok później? Wiele projektów odłożono na półkę m.in. z powodu trudności z pozyskaniem środków na ich realizację. Nie obyło się bez upadków. Z rynku zniknął na przykład magazynowy deweloper Immo Industry Group, a inne spółki musiały znacznie zredukować zatrudnienie. Wszyscy nieruchomościowi gracze ucierpieli z powodu dramatycznie zmniejszonego dostępu do finansowania. Banki, niegdyś skłonne pożyczać pieniądze prawie każdemu, kto o nie poprosił, zamknęły 
na długo swoje sejfy. Skutek takiej polityki widać dziś w samym sercu Warszawy, gdzie budowę flagowego projektu Orco Property Group – Złota 44 – wstrzymano do nadejścia lepszych czasów. Ze względu na niepokój, wywołany potencjalnymi dalekosiężnymi skutkami kryzysu, w całym regionie zamarł rynek inwestycyjny. W Rumunii, Bułgarii i na Węgrzech (nie wspominając o Ukrainie czy Estonii, Litwie i Łotwie) panuje recesja, a prognozy nie są obiecujące. Również Czechy i Polska stały się ofiarami obaw, że Europa Środkowo-Wschodnia będzie jednym z regionów poważnie dotkniętych skutkami kryzysu. Tymczasem Polska to jedyny kraj Unii Europejskiej, który w drugim kwartale 2009 roku osiągnął wzrost PKB. Według Głównego Urzędu Statystycznego 
– 1,1 proc. Położone niedaleko od Polski trzy bałtyckie tygrysy w rankingu tym znalazły się na przeciwległym krańcu. Eurostat wyliczył, że spadek PKB w roku 2009 w Estonii, Łotwie i na Litwie wyniósł odpowiednio: 16, 18 i 20 proc.

To jednak nie koniec zmartwień. W Polsce stopa bezrobocia, która dziś wynosi 11,2 proc., wzrośnie prawdopodobnie do końca roku do 13,5 proc. Są jednak pewne pozytywne oznaki. Z Ameryki przylatują pierwsze jaskółki zwiastujące poprawę. We wrześniu amerykańska Rezerwa Federalna podała, że w ostatnich miesiącach widoczne są oznaki polepszenia sytuacji gospodarczej, w tym także na rynku mieszkaniowym. Szef banku centralnego Ben Bernanke optymistycznie twierdzi, że recesja w Ameryce, z technicznego punktu widzenia, zakończyła się.

A co z resztą świata? Dominique Stross Kan, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego aż takim optymistą nie jest. – Nie łudźmy się, że kryzys minął. Nadal nie widać końca tunelu – przestrzega. Jego zdaniem, trzeba przygotować się na wzrost bezrobocia w całym przyszłym roku. Wielu analityków uważa, że nie wyciągnęliśmy wniosków z ostatnich – wyjątkowo trudnych – miesięcy. Zatem pytamy: czy kryzys naprawdę się skończył?

 

 

Markus Leininger

szef działu Bankowości Korporacyjnej na Europę Północną, Środkową i Wschodnią banku Eurohypo

Nie tak szybko!

Czy sztorm już minął? To zależy od punktu widzenia. Patrząc na Europę Środkowo-Wschodnią, uważam, że kluczem do odpowiedzi jest duże zróżnicowanie tego regionu. Inwestorzy często popełniają błąd, uznając tę część Europy za całość. Polska radzi sobie stosunkowo dobrze i odnotowuje wzrost PKB, natomiast Rumunia, Węgry, kraje bałtyckie, Ukraina oraz Rosja ucierpiały dość mocno. Jednak i w tej grupie widać też pewne różnice. Moim zdaniem Ukraina to szczególnie trudny przypadek z powodu utrzymującej się niestabilności politycznej. Rosja, zdając sobie sprawę ze znaczenia bezpośrednich inwestycji zagranicznych, próbuje zmienić przepisy na bardziej przyjazne. Tego zjawiska nie widać na Ukrainie. Różnice między krajami, które radzą sobie dobrze a tymi, które sobie nie radzą, widać też w naszym portfelu w regionie. Nie mamy absolutnie żadnych problemów w Polsce, ale muszę podkreślić, że – biorąc pod uwagę złożoność kryzysu – nasz portfel węgierski również ma się stosunkowo dobrze. Jeżeli chodzi o Polskę, jeszcze wiele przed nami. Ewentualne zmiany niekoniecznie będą zmianami na dobre. Polska gospodarka jest w dużym stopniu zależna od niemieckiej i może odczuć skutki kryzysu wkrótce po wyborach w Niemczech. Wówczas usłyszymy o dużych redukcjach, zwolnieniach i wzroście inflacji w tym kraju. Ponieważ wszyscy czekają na wybory, na razie niewiele się o tym mówi. Oczywiście, pojawią się też reperkusje dla Polski, ponieważ Niemcy to jej główny partner handlowy. Dlatego Polskę obserwuję z rosnącą uwagą. Co przyniesie przyszłość? Nie byłbym takim optymistą, jakimi wydają się być niektórzy analitycy rynkowi. Po kilku zawartych niedawno dużych transakcjach refinansowania, na rynku zapanowała silna ekscytacja, lecz trzeba spojrzeć na dane dotyczące finansowania pochodzące sprzed kryzysu. Jestem przekonany, że w ciągu nadchodzących dwóch lat nie zbliżymy się do tych liczb, a finansowanie długoterminowe może być nadal problematyczne. Choć płynność powróciła na rynek, inwestorzy nadal boją się wydawać pieniądze. Nieruchomości wciąż postrzegane są jako przeszacowane i ryzykowne.

 

Tiit Roben

prezes zarządu Merko Ehitus

Prognoza pogody dla państw bałtyckich: Nadal sztorm!

Sytuacja stale się pogarsza. W pierwszej połowie roku widoczny był spadek ilościowy w budownictwie oraz zmniejszanie rentowności. Na Łotwie, w porównaniu z pierwszym kwartałem 2008 roku, gospodarka skurczyła się o 18 proc., w Estonii – o 15,6 proc., a na Litwie – o 12,6 proc. Nadziei na poprawę sytuacji w tym roku nie ma. Trzeba również pamiętać, że sektor budownictwa pozostanie z tyłu przy każdym wzlocie i upadku rynku – w okresie wzrostu zawiera się kontrakty na prace budowlane, które będą realizowane w przyszłości, a w czasie kryzysu zlecenia na prace do realizacji w przyszłości są wstrzymywane. Ceny w budownictwie zmalały do poziomu z roku 2005, a tendencja spadkowa utrzymuje się. Dziś nowe projekty budowlane odnoszą sukces, jeżeli przychody równe są kosztom. W celu zdobycia nowych zleceń oferty są często składane poniżej kosztów bezpośrednich. Oczywiście, działanie takie jest nielogiczne, wiąże się dla klientów z wyższym ryzykiem biznesowym związanym z realizacją inwestycji, a dla potencjalnych dostawców – z ryzykiem kredytowym. Ponieważ koszty w budownictwie znacznie spadły, sektor publiczny wykorzystuje możliwość rozpoczynania projektów infrastrukturalnych i projektów z zakresu ochrony środowiska, które są finansowane głównie z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Jednak nadmierna biurokracja i niezdolność władz do zapewnienia wymaganego wkładu własnego ograniczają bardziej aktywne wykorzystanie funduszy europejskich.

Prognoza na rok 2010? To, co się wydarzy, zależy od decyzji podejmowanych dziś i warunków, w jakich są one podejmowane. A warunki są powszechnie znane. Bardziej surowe zasady finansowania i negatywne oczekiwania sprawiły, że działalność inwestycyjna w regionie została wstrzymana. Większość planów ekspansji zostało zawieszonych na czas nieokreślony. Spadek konsumpcji i dochodów znacząco uszczuplił bazę przychodów sektora publicznego i jego zdolność do realizacji nowych projektów.

 

Reinhard Schertler

dyrektor zarządzający S+B Gruppe

Powoli naprzód

Są już pierwsze oznaki poprawy sytuacji. Nadal jednak wiele firm boryka się z trudnościami, a banki z rezerwą podchodzą do próśb o udzielenie pożyczki. Pełne uzdrowienie rynku nieruchomości potrwa jeszcze rok lub nawet dwa lata. Moim zdaniem stare „kraje zachodnie” ucierpiały w większym stopniu, ponieważ ich związek gospodarczy z USA jest silniejszy i, prawdę mówiąc, standard życia był zbyt wysoki w stosunku do pracy wykonywanej przez ludzi. Stopa bezrobocia utrzyma się w tych krajach na wysokim poziomie, nawet po ustąpieniu kryzysu. Nadal widoczna jest aktywność inwestycyjna, szczególnie dzięki dużym funduszom niemieckim. Jednak szukają one jedynie w pełni wynajętych budynków w najlepszych lokalizacjach. Rynek nieruchomości z najwyższej półki nigdy się nie zatrzymał, lecz w przypadku nieruchomości charakteryzujących się niską jakością i słabą infrastrukturą (brak metra, restauracji, sklepów, itd.) sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Gdy kryzys ostatecznie się skończy, będzie mniej graczy, mniej spekulacyjnych pieniędzy, a rynek w większym stopniu skupi się na kliencie (najemcy), a nie tylko na inwestorach. W końcu stanie się czysty i świeży!

 

Grzegorz Czaus

architekt, partner w Studiu Architektonicznym Ozone

Jasne i ciemne strony kryzysu

Nie jestem pewien, czy można powiedzieć, że to już koniec kryzysu. Na pewno rynek jest obecnie w recesji, mamy znacznie mniejszą liczbę zleceń. Szczególnie dotyczy to projektów z sektora mieszkaniowego. Jedyne duże i ciekawe tematy do realizacji, 
jakie się pojawiają, dotyczą takich branż, jak IT, nowe technologie, innowacyjna produkcja. Powoli następuje ożywienie na rynku komercyjnym, jednak na razie można mówić jedynie o rozmowach, przymiarkach i analizach. Miejmy nadzieję, że pozytywne sygnały o polskiej gospodarce przełożą się na lepszą koniunkturę i nowe inwestycje. Obecnie największą bolączką architektów, która jest konsekwencją kryzysu, są zaniżone koszty przetargów publicznych. Nie jesteśmy w stanie za tak niskie stawki przygotowywać projektów o odpowiedniej jakości. Z tak zaniżonymi cenami mogą poradzić sobie jedynie pojedynczy projektanci lub mniejsze biura architektoniczne, które nie ponoszą tak dużych kosztów stałych jak większe pracownie. W Polsce nie obowiązują stałe cenniki za usługi architektów, co jest gwarancją adekwatnej zapłaty za usługi. Wyboru projektanta dokonuje się na podstawie jakości koncepcji lub referencji. W czasie kryzysu często architekci biorą udział w przetargach publicznych ze względu na brak innych zleceń. Jednak na dłuższą metę może okazać się, że do takich projektów trzeba dopłacać. Jedyna pozytywna rzecz, która przychodzi wraz z kryzysem, to większa dyscyplina współpracujących z nami projektantów. W czasie hossy projektanci często zmieniali pracę, a stawki na rynku wciąż rosły i rosły.

 

Ivan Valent

prezes zarządu HB Reavis Slovakia

Powolne tonięcie

Nie widzimy zapowiedzi pozytywnego zwrotu, wręcz przeciwnie 
– przewidujemy dalsze pogarszanie się sytuacji, które jednak będzie mniej intensywne niż w poprzednich miesiącach. W nadchodzącym okresie spodziewamy się tendencji spadkowej w segmencie wynajmu i stopniowego pogarszania się finansowej dyscypliny płatniczej najemców. Widoczna jest również presja na obniżanie stawek czynszów. Najgorsze 12 miesięcy jest jeszcze przed nami. Sądzimy, że Węgry jako pierwsze odbiją się od dna. Pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej będą w 2010 roku prawdopodobnie nadal powoli tonąć. Z drugiej strony, spodziewamy się silnego ożywienia na rynku inwestycyjnym i korekty stóp kapitalizacji w dół. W przeszłości prawie wszystkie nasze projekty były budowane spekulacyjnie. Teraz będziemy zdecydowanie przykładać większą wagę do potrzeb przyszłych najemców projektu. Tak naprawdę teraz jest lepszy czas na zakupy projektów niż na ich realizację.

 

Aleš Mamica

prezes zarządu spółki inwestycyjnej Realitní společnost České spořitelny

opóźnione uderzenie kryzysu

Jedyną pozytywną oznaką, jaką dostrzegam, są lepsze wiadomości ze źródła kryzysu, czyli z USA, a także z Azji. Z punktu widzenia Czech, najgorszy czas nadejdzie w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Jego największe skutki dla zatrudnienia i popytu konsumenckiego jeszcze nie są widoczne. Jeżeli produkcja przemysłowa zacznie wzrastać w ciągu nadchodzących trzech miesięcy z powodu pustych magazynów, możemy mieć nadzieję na powolną poprawę w drugiej połowie 2010 roku. Wpływ kryzysu na Polskę i Czechy został z pewnością opóźniony. W przypadku Czech, pierwszym problemem nie jest kryzys kredytowy, lecz spadek popytu na nasze towary eksportowe. Jednak w porównaniu z Europą Zachodnią szybciej wrócimy na ścieżkę znaczącego wzrostu. Nasz potencjał wzrostu jest większy, a czeski rynek pracy jest bardziej elastyczny. Nasz kraj jest w lepszej sytuacji w porównaniu z Węgrami, dzięki lepszej dyscyplinie fiskalnej. Recesja nie jest tu tak głęboka jak w mniejszej i bardzo otwartej gospodarce narodowej Słowacji. Polska jest w lepszej sytuacji niż Czechy, ponieważ jej gospodarka jest mniej otwarta. W przypadku zwiększenia popytu zagranicznego, Słowacja i Czechy powrócą na ścieżkę wzrostu szybciej, ponieważ gospodarki tych krajów są bardziej otwarte. Podstawowe motory i mechanizmy rynku pozostaną niezmienione. Być może oczekiwania inwestorów staną się bardziej realne, ponieważ w gospodarce będzie mniej pieniędzy i „bańki” będą mniejsze. Na przykład, jeżeli rozpoczęcie nowych projektów mieszkaniowych będzie opóźniane do momentu poprawy sytuacji gospodarczej, popyt wkrótce przewyższy dostępną ofertę, a ceny znów zaczną wzrastać ponad rzeczywistą wartość domów.

 

Thomas Schoen

dyrektor odpowiedzialny za polski rynek Starwood Hotels & Resorts

poczekajmy na lata 2011-2012

Wszyscy zgodzą się, że branża hotelowa należy do najbardziej dotkniętych przez kryzys finansowy, ponieważ wiele firm koncentruje się w tym czasie na redukcji kosztów działalności i kosztów reprezentacyjnych tam, gdzie jest to możliwe. W roku 2010 firmy te nadal będą oszczędzać. Co więc możemy zrobić 
jako operator hoteli pięciogwiazdkowych? Mimo światowego trendu spadku stawek hotelowych, dochodzącego w pierwszej połowie roku do 17 proc., nasza strategia zakłada utrzymanie obecnych cen, przy oferowaniu większego zakresu usług za te same pieniądze. Obecny odsetek wykorzystania pokoi hotelowych w Warszawie wynosi 60 proc., podczas gdy w minionym roku wynosił 67 proc. Tak, to istotny spadek, lecz należy podkreślić, że inne lokalizacje radzą sobie gorzej. Patrząc na nasz portfel w krajach Europy, Środkowego Wschodu i Afryki (EMEA) widzimy, że hotele w Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii (szczególnie w Londynie) ucierpiały jeszcze bardziej. Nie oczekujemy, że w 2010 roku sytuacja ulegnie znaczącej poprawie. Wyniki branży powinny być lepsze w latach 2011 i 2012. Wraz z lokalnymi partnerami pracujemy obecnie nad wprowadzeniem na polski rynek hoteli pod szyldem Aloft i Four Points by Sheraton. Nie należy wprawdzie oczekiwać zalania rynku falą nowych obiektów, ale nasze plany nie uległy zmianie.

 

Denis Sokołow

szef działu badań i partner w agencji Cushman & Wakefield/
Stiles & Riabokobylko

Poprawa przyjdzie zimą

W Rosji nie zauważam na razie żadnych oznak poprawy sytuacji w branży. Jednak trzeba przyznać, że nie jest ona dziś tak zła, jak mogłaby być i jak zakładano w pesymistycznych scenariuszach. Wydaje mi się, że pierwsze sygnały poprawy zauważymy nie wcześniej niż pod koniec 2009 roku. Wówczas powinna wzrosnąć ilość przeprowadzanych transakcji sprzedaży i najmu. To rozrusza rynek i pociągnie za sobą łatwiejszy dostęp do pieniędzy oraz nowe inwestycje. Jednak problemy z dostępem do finansowania będą się ciągnęły za nami jeszcze przez cały 2010 rok. Nie wszyscy gracze rosyjskiego rynku nieruchomości są tak konserwatywni w swoich przewidywaniach jak ja. Trudno zgadywać, ile firm deweloperskich i budowlanych będzie jeszcze miało problemy z utrzymaniem się na rynku. Jest jednak pewna grupa spółek, która z tych powodów zmieni właściciela. Przejmą je banki czy silniejsze holdingi.  

 

nt Varga Kibédi

prezes zarządu spółki 
deweloperskiej TriGranit

 

Czas odbudowy

Uważam, że panika już się skończyła, lecz kryzys absolutnie nie. To tak, jak koniec wojny: umilkły wystrzały, lecz pozostaje ból i ogromna ilość pracy przy odbudowie tego, co stało się ruiną. Wiele gospodarek prawdopodobnie sięgnęło dna z powodu kryzysu. Trudno powiedzieć, czy tak już jest w przypadku Węgier. Gdyby spytać specjalistów, mieliby oni na ten temat różne zdania. Pozytywnym zjawiskiem jest ustąpienie paniki z sektora bankowego, ponieważ najgorszą rzeczą byłoby odrzucanie przez banki możliwości finansowania projektów dla zasady. TriGranit ma w tej dziedzinie niedawne, bardzo pozytywne doświadczenia, ponieważ udało nam się podpisać umowę finansowania projektu Arena Shopping Center w Zagrzebiu. Jest to całkowicie nowa inwestycja i nowa umowa, którą sfinalizowano już w trakcie trwania kryzysu.

    Moim zdaniem, gdy już zniknie panika, rynki odniosą z tego korzyść. Banki staną się bardziej ostrożne, będą dokładniej oceniać projekty, które zdecydują się finansować, co oznacza, że – miejmy nadzieję – poprawi się ogólna jakość nowych obiektów. Za rok dobre projekty nie będą miały problemu z uzyskaniem finansowania. Ale jest też druga strona medalu. Duże firmy o ugruntowanej pozycji i z dobrą reputacją mają oczywiście łatwiej, podczas gdy firmy rozwijające się, które posiadają potencjał do realizacji dobrych projektów, lecz nie zdołały jeszcze się sprawdzić, mają przed sobą trudne czasy. TriGranit realizuje obecnie trzy projekty, co oznacza, że również zmniejszyliśmy tempo. Przewiduję, że sytuacja będzie się poprawiała powoli i będziemy przystosowywać się do niej stopniowo, wznawiając realizację naszych przedsięwzięć. Uważam, że jest to pozytywna zmiana, ponieważ będziemy mieć więcej czasu na podjęcie decyzji o kierunku, jaki chcemy obrać. Kryzys pokazał nam, że wiele firm realizujących jednocześnie zbyt wiele projektów walczy dziś o przetrwanie.

 

l Baross

prezes zarządu ING Magyarország Ingatlanfejlesztő

Nikt nie jest chroniony

Obecnie sytuacja jest nadal niezbyt dobra dla wszystkich uczestników rynku nieruchomości. W sektorze nieruchomości handlowych nie zauważamy, aby kryzys wstrzymywał nasze działania. Aż 97 proc. dostępnej powierzchni w wielofunkcyjnym obiekcie Allee, który zostanie oddany do użytku w listopadzie, już jest wynajęte. Na Węgrzech nadal pojawiają się znane marki. Sprzedaż w sektorze mieszkaniowym również rozwija się w dobrym tempie. Jednak biura to inna sprawa. Ten segment rynku jest w bardzo złej kondycji. Dlatego zaledwie 20 proc. dostępnej powierzchni biurowej w Allee zostało wynajęte. Oczywiście nadal przykładamy się do zdobywania nowych najemców, lecz strategia wynajmu koncentruje się w większym stopniu na jakości oferowanej przez nas powierzchni niż na udzielaniu znacznych obniżek.

 

Aleksiej Goworun

zastępca prezesa do spraw rozwoju strategicznego i marketingu deweloperskiej spółki TMM

Odczucia rządzą rynkiem 

Koniec zeszłego roku – czyli początek kryzysu – to czas, w którym na cały rynek duży wpływ miały subiektywne odczucia graczy, głównie strach. Dziś rynek dostosowuje się do nowych warunków, zaczyna działać na innych zasadach niż do tej pory, choć obiektywnie znajduje się nadal w stadium stagnacji. Choć nie widać zbyt dużo obiektywnych sygnałów poprawy, można zauważyć pewną dawkę optymizmu. Podmioty działające w tym sektorze zaczęły funkcjonować według nowych zasad. To skutkuje nieco większą ilością zamówień i transakcji. Dodatkowo tradycyjnie na ożywienie wpływa kończące się lato.

Nasza firma skupiła się w tym roku na dokończeniu najbardziej zaawansowanych projektów. Niestety musieliśmy zredukować liczbę pracowników o 20-25 proc. oraz obniżyć marżę. Choć jeszcze nie wiadomo, kiedy będziemy mogli rozpocząć budowę nowych obiektów, to już teraz projektujemy i przygotowujemy się do lepszych czasów. Ciągle szukamy też poważnego partnera, strategicznego inwestora.

 

Alfred Watzl

prezes zarządu Strabag Budownictwo Ogólne i Inżynieryjne

Przed nam trudny rok

Z dzisiejszej perspektywy końca kryzysu nie da się przewidzieć. Faktem jest, że nasi inwestorzy wciąż mają ogromne trudności w pozyskaniu finansowania dla swoich projektów od banków czy innych instytucji. To właśnie banki stawiają bardzo wysokie bariery dotyczące udzielenia kredytów, np. w formie wysokiego udziału kapitału własnego czy też komercjalizacji projektów (umowy najmu lub inne zabezpieczenia). Wiemy, że wiele projektów czekających teraz w zawieszeniu, w przypadku otrzymania finansowania, mogłoby od razu trafić na rynek. Faktem jest również, że coraz więcej inwestorów zapytuje firmę Strabag o wsparcie przy finansowaniu projektu: to potwierdza naturalnie powyższą sytuację. Kiedy będzie koniec kryzysu? Tego nie wiemy. Wychodzimy jednak z założenia, że dla firm budowlanych nadchodzące 12 miesięcy w branży inwestycji prywatnych będzie rokiem najtrudniejszym. Rynek może ponownie ustabilizować się w 2011 roku przy założeniu, że przede wszystkim banki będą w stanie udzielać więcej kredytów. Interesujący okaże się z pewnością również czas późniejszy – po roku 2012 – w sektorze inwestycji publicznych. Chodzi o to, w jakim stopniu i jak dużo pieniędzy będą posiadali jeszcze publiczni inwestorzy budowlani, gdyż obecnie prawie wszystkie kraje na świecie wpadają w rekordowe długi. Budownictwo było i jest pod każdym względem branżą dyktującą poważne wyzwania. Jednak my patrzymy w przyszłość z nadzieją.

 

Antoni Józekowski

członek zarządu Grupy Inwestycyjnej Hossa

Zaufanie potrzebne od zaraz 

Ten rok to jeden z najlepszych, pod względem ilości sprzedanych mieszkań w dwudziestoletniej historii Grupy Inwestycyjnej Hossa. W Trójmieście istnieje duży popyt na mieszkania. Aby mógł być zaspokajany, nabywcom lokali potrzebne jest długoterminowe wsparcie kredytowe ze strony banków. W poprzednich latach nadmierna łatwość w udzielaniu kredytów doprowadziła do wykreowania nadmiernego popytu oraz gwałtownego wzrostu cen mieszkań, usług i materiałów budowlanych. Obecnie banki cechują się dużą zmiennością w zakresie finansowania, zarówno nabywców mieszkań, jak i deweloperów. Zbytnia restrykcyjność, zbyt długo trwające procedury udzielania kredytów mogą doprowadzić do paraliżu w budownictwie mieszkaniowym. Rynek nieruchomości będzie można uznać za „normalny” kiedy będzie opierał się na stabilnym sektorze finansowym. Sektorze, który ma pieniądze i ufa sobie wzajemnie na tyle, aby je sobie pożyczać. Oceniamy, że wtedy znajdzie się więcej pieniędzy na zasilenie działalności wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego i rynek mieszkaniowy się ustabilizuje.

 

Monika Bornakova

szefowa działu budowlanego i nieruchomościowego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej Hays Czech Republic

Firmy trzymają pracowników 

Patrząc z perspektywy agencji doradztwa personalnego, można zauważyć lekką poprawę sytuacji rynkowej w branży budownictwa i nieruchomości. Jednak nasi klienci nadal są bardzo uważni przy powiększaniu zespołów, zwłaszcza jeśli nie mają gwarancji, że ich nowy projekt otrzyma finansowanie. Szefowie firm, z którymi rozmawiam, spodziewają się, że pod koniec 2009 roku i na początku 2010 rozpocznie się nowa fala rekrutacji. Są przecież specjalności, których w branży nadal potrzeba. Na przykład property managerowie, specjaliści, których dotkliwie brakuje na rynku już od kilku lat. Bardzo poszukiwani są również projektanci drogowi. Widać również tendencję przenoszenia wykwalifikowanych pracowników pomiędzy różnymi działami sektora. Zwolnienia pracowników, podobnie jak ich przyjęcia do pracy, są ściśle powiązane z nowymi projektami i planowanymi inwestycjami. Klienci są coraz bardziej optymistycznie nastawieni do możliwości uzyskania finansowania nowych projektów w przyszłym roku. A to oznacza, że nie zechcą zwalniać pracowników, ponieważ ich wiedza i doświadczenie będą niezbędne do przeprowadzenia tych planowanych inwestycji.

 

Kategorie