EN

Udało się nam... na razie

Jakiś czas temu spotkałem się w Warszawie z moją znajomą z Kanady. Pierwszą stronę gazet z tej soboty zajmowało zdjęcie premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego na tle czerwonej mapy politycznej Europy z zaznaczonymi wynikami PKB z drugiego kwartału 2009 roku. Jedynym zielonym miejscem była Polska. Znajoma cudzoziemka zainteresowała się zdjęciem. Była pod wrażeniem gospodarczych wyników Polski. No i dobrze!

Emil Górecki

Oczywiście, sukces ten ma wielu ojców, ale rząd usynawia go trochę na siłę. Gdyby gospodarka znalazła się w gorszej sytuacji, ekipa PO-PSL wynik potraktowałaby po macoszemu i bez rozgłosu. Jak zresztą każda inna ekipa rządząca. Ale nie o tym mowa. W końcu tak, czy inaczej, to świetna wiadomość, że wyróżniamy się spośród wszystkich gospodarek Europy, i to pozytywnie!

Minął rok od symbolicznego początku kryzysu, czyli od upadku Lehman Brothers. Media uwielbiają wykorzystywać takie okazje do podsumowań i bilansów: tak było i we wrześniu. Choć kryzys jeszcze hula, to już zastanawiamy się, co nas czeka po spowolnieniu.

Ponoć hartujemy się w kryzysie jak stal i jak stal będziemy mocni. Po roku widzimy, że nie zadłużyliśmy się na wyrost, nie przeinwestowaliśmy i generalnie trzymamy się dobrze. Strach pomyśleć, jaką będziemy potęgą po kryzysie.

Tymczasem dobiegło końca XIX Forum Ekonomiczne w Krynicy. Spotkania takie konkretnych decyzji zwykle nie dają, jednak rzucają pewien refleks na sytuację gospodarczą. Opinie na temat kryzysu wśród ekonomistów są podzielone. Jednak ogólny wydźwięk tego spotkania polityczno-biznesowego był taki, że choć jeszcze jesteśmy w kryzysie, to już trzeba układać pokryzysowy ład gospodarczy. Niektórzy goście tego spotkania wydawali się być całkiem z kryzysu zadowoleni. Może nie tyle jako konsumenci albo udziałowcy, ile jako prezesi. Bo trudniejsza sytuacja to okazja do „zracjonalizowania kosztów”: zwolnień i oszczędności. Niestety, dotknęło to także branżę nieruchomościową. Wiele firm zwolniło nawet ponad 30 proc. pracowników. Na szczęście jednak nie doszło do zapowiadanych licznych bankructw. I coraz więcej osób twierdzi, że już nie dojdzie.

Narzekania na kryzys w tym roku w Krynicy nie było, podobnie zresztą, jak i w zeszłym. Wówczas niewiele osób zdawało sobie sprawę z rozpoczynającego się krachu, a ci, którzy nawet coś przeczuwali, nie chcieli dostarczać złych wiadomości. Taką Kasandrą nie został nawet minister finansów, choć pewnie miał już sygnały zbliżającego się spowolnienia. Jacek Rostowski szedł z premierem w zaparte przez następne kilka miesięcy. Obydwaj „zauważyli” kryzys dopiero, gdy głupio było dalej udawać, że wszystko idzie jak należy.

No i Polsce się udało! Przynajmniej jak na razie i podobno jakimś fuksem, bo nie doczekaliśmy się żadnego kompleksowego programu antykryzysowego. O takim się głównie mówiło. Tak samo, jak mówi się o sukcesach rządu w walce z recesją. Spotyka się czasem opinie, że gospodarka działa najlepiej, gdy politycy się do niej nie dotykają. Czyżby to kolejne potwierdzenie tej dość naiwnej tezy?

Niektórzy ekonomiści przestrzegają przed propagandą sukcesu. To, że wyniki naszej pracy z dwóch pierwszych kwartałów są najlepsze w Europie nie oznacza wcale, że trzeci i czwarty kwartał nie zniweczy tego sukcesu. Nikt więc się nie spieszy, by swoją twarzą firmować koniec spowolnienia. Nie chwalmy zatem dnia przed zachodem słońca. 

Kategorie