EN

Ręka w rękę o zielony rozwój

Postanowiliśmy na naszej konferencji o rozwoju rynku powierzchni handlowych porozmawiać o ekologii. Skoro segregujemy śmieci i wkręcamy energooszczędne żarówki, to może w większych obiektach warto zainstalować kolektor słoneczny?

Wydawało się, że polecą iskry! Postawiłem naprzeciw siebie ekologa i doradcę inwestorów nieruchomościowych. Pomyślałem: będzie ring! Zaraz poleje się krew. Przecież nie będą się ze sobą zgadzać. Pierwsze pytanie: czy warto uzbroić biurowiec lub centrum handlowe w proekologiczne instalacje i urządzenia? Ekolog: jasne! Doradca: oczywiście! Zgadzali się ze sobą już prawie do końca. Nie udało się...

Od pewnego czasu deweloperzy starają się montować w swoich projektach mieszkaniowych urządzenia, które choć trochę ochronią środowisko. Panele
i kolektory słoneczne, instalacje wykorzystujące wody geotermalne czy oczyszczalnie wody deszczowej to tylko początek listy ekologicznych inwestycji, które coraz częściej pojawiają sią pod strzechami. Dlaczego? Bo chcemy dbać o środowisko, bo jest taka moda, a przede wszystkim
– bo to się opłaca. Ot, weźmy zwyczajną żarówkę: po to kupujemy energooszczędną, płacąc 10 razy więcej niż za zwykłą, by przez nawet kilka lat wydawać mniej na prąd.

Brak jest takich zachęt dla firm, inwestujących w obiekty komercyjne. Centrum handlowe, zbudowane w energooszczędnej technologii i z ekologicznymi urządzeniami, kosztuje o 10-20 proc. więcej. I przez lata będzie dawało właścicielowi oszczędności. Ale co z tego, jeśli pozostanie ono w portfelu inwestora przez rok lub dwa, a potem zmieni właściciela. Nabywcę znajdzie tym łatwiej im niższą będzie miało cenę. Bo mniejsze koszty eksploatacji nie sprzedają się jeszcze zbyt dobrze.  

A gdyby w inwestycji liczyły się tylko czynniki rynkowe, to czy opłacałoby się w długoterminowej perspektywie zakładać urządzenia, oszczędzające energię i środowisko? Uczestnicy,
a także słuchacze dyskusji po cichu przyznali, że nie. Jeszcze nie. Ale kierunek jest dobry.
W początkach radiofonii też wielu sądziło, że nie ma ona szans na szerokie wykorzystanie
w przyszłości. Jakże się mylili...

Jest jeszcze obawa, że w budynkach pojawią się quasi-instalacje, które będą jedynie ekologicznym faceliftingiem.
W końcu, kolektorem słonecznym warto się pochwalić w folderach reklamowych, w niczym to nie zaszkodzi, a może pomóc zyskać zaufanie społeczne i przychylność klientów.

Moi rozmówcy doszli do wniosku, że trzeba inwestować
w nowe, przyjazne dla środowiska rozwiązania, choćby to się na razie nie opłacało. Ważniejsze jest, żeby nasze dzieci mogły w przyszłości biegać po zielonej łące i poznać zapach żywej sosny. Szkoda tylko, że nie zachęca do tego państwo. Czyżby było to państwu obojętne? Wygląda na to, że tak.
Bo jak inaczej wytłumaczyć brak jakichkolwiek zachęt, by takie urządzenia instalować?

Ważne, że problem jest poruszany coraz częściej. Regulacje unijne nakazują nam stosowanie materiałów i rozwiązań oszczędzających energię, choćby poprzez wprowadzenie certyfikatów energetycznych. Nie po raz pierwszy europejskie prawodawstwo neutralizuje opieszałość naszego ministerstwa środowiska. W Niemczech, nawet wschodnich, normalny jest widok paneli słonecznych na dachach domów czy na ścianach biurowców,
a poza miastami spora część energii pochodzi z małych elektrowni wiatrowych. W Polsce jedynie
7 proc. energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, ale Komisja Europejska chce, by w 2020 roku próg ten podnieść do 15 proc.

A tak na marginesie: ostatnio nawet były prezydent Aleksander Kwaśniewski wraz ze swoją fundacją postanowił zająć się ekologią. Więc może jednak warto
w nią inwestować? Kto jak kto, ale akurat Kwaśniewski głowę do interesów ma.

Kategorie