EN

Działanie publiczne

Ile jeszcze dróg można wybudować w Niemczech? Czy będąc miedzynarodowym inwestorem nie lepiej zainteresować się zyskiem z finansowania budowy autostrad,
a może wodociągów, czy stadionów w Polsce? Czy inwestowanie w projekty użyteczności publicznej jest równie atrakcyjne jak chociażby w biurowce?

 

Przyczyn, dla których inwestor instytucjonalny może być zainteresowany uczestnictwem w projektach, w których powstaje budynek czy element infrastruktury użyteczności publicznej można wymienić wiele. Oto niewielka próbka. – Głównymi zaletami są stopy zwrotu oraz perspektywy rozwoju rynku, który jest jeszcze stosunkowo młody
z mołźliwością realizacji szeregu potencjalnych projektów – uważa Marcin Borek, partner odpowiedzialny za dział infrastruktury finansowej firmy konsultingowej Ernst&Young (która niedawno zdobyła kontrakt na usługi doradcze w zakresie wyszukiwania inwestorów dla stadionu Baltic Arena w Gdańsku budowanego na mistrzostwa Euro 2012). Borek dodaje, że kolejną zachętą mogą być co prawda wciąż wysokie, ale już malejące, stopy zwrotu z projektów infrastrukturalnych w krajach Europy Zachodniej. – Bez wątpienia Polska oferuje doskonałe możliwości zarobienia
w tym sektorze. W końcu ile jeszcze dróg można wybudować w Niemczech? – pyta retorycznie Marcin Borek.

Prof. Charles Ward z brytyjskiego Uniwersytetu w Reading potwierdza ten pogląd. – W ostatnich latach występował niedobór zwykłych produktów inwestycyjnych, więc wiele funduszy inwestycyjnych szukało możliwości poszerzenia zakresu realizowanych przez siebie inwestycji. Wtedy wyjście poza granice jest jedną z możliwych opcji. Projekty związane z infrastrukturą oraz projekty publiczne są w krajach, takich jak Polska, dostępne w znacznej liczbie
– optymistycznie patrzy na nasz rynek profesor.

 

Wygrywamy bezpieczeństwem

– Istotną zaletą jest fakt, że kontrakty, których stroną są instytucje rządowe, charakteryzują się większym bezpieczeństwem – innymi słowy ryzyko dla drugiej strony jest
o wiele niższe. Dla zachodniego gracza zainteresowanego realizacją projektów
w krajach, w których nie zna środowiska instytucjonalnego, ryzyko operacyjne przy projektach publicznych jest znacznie niższe. Normalnie należy prowadzić skrupulatne analizy, lecz w przypadku projektów publicznych nie są one zwykle konieczne – twierdzi profesor Ward.

 

Pieniądze w banku

– Redukcja ryzyka dotyczy również strony publicznej przedsięwzięcia – uważa Łukasz Pierzkała, dyrektor działu bankowości korporacyjnej w banku WestLB. Bank ten uczestniczył w procesie inwestycyjnym nowego stadionu Wembley w Londynie, a także należał do konsorcjum banków finansujących przebudowę i obsługę odcinka autostrady A4 między Katowicami a Krakowem. Jego zdaniem PPP to połączenie know-how spółki prywatnej z potrzebami sektora publicznego. W przypadku imprez sportowych mamy pewność, że rzeczywiście się odbędą, więc usługi są już sprzedawane. – W przypadu Wembley mieliśmy model przepływów gotówkowych opisujący szczegółowo przychody, które zostaną osiągnięte z meczów piłki nożnej i koncertów. W ten sposób ryzyko inwestora prywatnego zostało zmniejszone, tak jak ryzyko strony publicznej w zakresie budowy i działania obiektu– wyjaśnia przedstawiciel banku.

Jego zdaniem publiczno-prywatne układy mogą również prowadzić do redukcji kosztów finansowania projektów. – We Francji umowy PPP stanowią quasi-gwarancje. Jeżeli kontrakt obejmuje okres 30 lat, możemy zapewnić 30 lat finansowania oraz odpowiednio sklasyfikować projekt, co daje nam możliwość założenia specjalnego funduszu
w celu gromadzenia aktywów, a następnie emisji obligacji
i ich sprzedaży. Obligacje te są zasadniczo przeznaczone dla funduszy emerytalnych oraz bezpiecznych inwestorów długoterminowych – dodaje Łukarz Pierzkała.

 

Wodociągowa
jaskółka

Jednak faktem jest to, że do dziś w Polsce przeprowadzono niewiele projektów publicznych w formie PPP, zatem inwestorzy nie mogli jeszcze skorzystać z potencjału tego rynku. Jednym z niewielu przykładów była modernizacja systemu wodociągowo-kanalizacyjnego w Gdańsku, którą przeprowadzono poprzez spółkę celową Saur Neptun Gdańsk założoną w 1992 roku przez France Saur oraz władze miasta. Na mocy podpisanej umowy 30-letniej France Saur jest posiadaczem 51 procent udziałów w spółce, podczas gdy pozostałe 49 procent należy do władz lokalnych. Firma prywatna odpowiedzialna jest za obsługę, konserwację i pobieranie opłat, podczas gdy strona publiczna zachowała prawo własności do infrastruktury. Miasto odpowiada także za inwestycje kapitałowe, finansowanie oraz ustalanie taryf. Choć Komisja Europejska podaje ten projekt jako przykład przedsięwzięcia zrealizowanego z powodzeniem, w raporcie agencji konsultingowej PriceWaterhouseCoopers zatytułowanym „Formy Udziału Sektora Prywatnego w Sektorze Wodnym” („Forms Of Private Sector Participation In Water Sector”) opublikowanym w 2002 roku wskazane są na wady tego układu, które skutkowały częstymi renegocjacjami oryginalnej umowy
w związku z podwyżkami honorarium i stawek taryfowych, powodującymi opóźnienia planowanych inwestycji.

 

Wiele do zrobienia
– i nic

Prawdopodobnie z powodu opisanych wyżej problemów oraz braku podobnych projektów w Polsce władze zdecydowały się przeforsować Ustawę o Partnerstwie Publiczno-Prywatnym. Ustawę uchwaloną w 2005 roku zmieniono rok później, a z kolei w lipcu 2007 zaproponowano kolejną poprawkę mającą na celu przyspieszenie inwestycji związanych z Euro 2012. Na razie nie możemy pochwalić się ani jednym zrealizowanym projektem na mocy przepisów nowej ustawy.                                                                                    n

Nathan North

Kategorie