Rośnie konkurencja w sektorze hotelowym

Niemal cała widownia podniosła rękę, gdy moderator – Alex Kloszewski z Hotel Professionals – zapytał, kto przynajmniej raz zatrzymał się w obiekcie oferowanym za pośrednictwem Airbnb. Dyskusja skupiła się na ocenie ryzyka oraz określeniu wyzwań, jakim sektor hotelowy musi stawić czoła w związku z nowymi modelami prowadzenia działalności, takimi jak Airbnb, wynajem krótkoterminowy, aparthotele czy kondominia.

– Postrzegamy Airbnb jako pewnego rodzaju konkurencję. Według statystyk, w Warszawie jest ponad 5 tys. mieszkań gotowych do wynajmu krótkoterminowego. W ubiegłym roku cieszyły się wynajęciem na poziomie 70 proc., a średnia stawka za pokój wyniosła 200 zł. Dlatego musimy traktować serwis jako rywala dla naszych hoteli – przyznaje Jacek Stasikowski, dyrektor ds. rozwoju na Polskę w Accor Hotels oraz Orbisie. Dodaje jednak, że hotelarzom nie przeszkadza konkurencja. – Konkurujemy ze sobą nawzajem, konkurujemy z hotelami niezależnymi. Wszystkich powinny jednak obowiązywać konkretne zasady i takie same wytyczne. W tej chwili nie widzę, by Airbnb miało takie same regulacje w zakresie bezpieczeństwa, kategoryzacji, a także kwestii podatkowych, jak hotele – podkreśla.

Jakub Ryznar, dyrektor ds. rozwiązań hotelowych na Polskę, Rosję i Wspólnotę Niepodległych Państw w grupie HRS, zadał nieco inne pytanie – czy ktokolwiek, kiedykolwiek korzystał z Airbnb w związku z podróżą służbową. Tym razem w górę nie powędrowała ani jedna ręka, co wskazuje, że Airbnb tak naprawdę nie ma wpływu na hotele obsługujące gości podróżujących służbowo. – Chociaż w ostatnich miesiącach Airbnb stara się dotrzeć do klientów korporacyjnych i jest obecny w większości internetowych platform rezerwacyjnych dostępnych dla klientów korporacyjnych, wciąż jest traktowany jako alternatywa wykorzystywana w przypadku miejsc, w których nie ma tradycyjnych hoteli, lub w przypadku dłuższych pobytów, kiedy większe mieszkanie może być dobrą alternatywą – mówi Jakub Ryznar.

Jacek Tokarski, prezes Hotel Professionals, powiedział, że w lokalizacjach urlopowych na rynku zaczynają dominować mieszkania i kondominia. Jednak w miastach hotelarze rzadko postrzegają je jako znaczącą konkurencję. – Może tak być tylko wtedy, jeżeli tego typu konkurencyjne formaty przyjmą model oparty na udziałach w zyskach. Ale gdy wszystkie kondominia i mieszkania, które dziś są w fazie budowy, będą już otwarte i znajdą się wśród nich takie, które będą charakteryzowały się gwarantowanym zwrotem, będą musiały konkurować o zysk, a tym samym konkurować z tradycyjnymi hotelami – powiedział.

Następnie Alex Kloszewski zapytał, czy ktoś jest w stanie ocenić wpływ Airbnb na odsetek wykorzystania pokoi hotelowych. – Powiedzmy, że w Polsce mamy 150 tys. pokoi hotelowych, a w skali kraju poziom ich wynajęcia wynosi 67-70 proc. Jaki byłby odsetek wykorzystania przy tej samej liczbie pokoi, gdyby Airbnb nie istniało? – pytał. – Różnica byłaby niewielka – stwierdził Jacek Tokarski. – Moim zdaniem w miastach różnica wyniosłaby maksymalnie 2 proc. Jednak w lokalizacjach wakacyjnych, byłaby znacznie większa. W niektórych miejscach mogłaby wynieść nawet aż 50 proc. – dodał.

Uczestnicy panelu zgodzili się co do tego, że mimo wszystkich wyzwań, perspektywa kolejnych lat wygląda dobrze, a zapotrzebowanie na nowe pokoje hotelowe powinno nadal się utrzymywać. – Nie oznacza to, że hotele mogą być budowane w dowolnych miejscach i dowolnych kategoriach. Najważniejszą sprawą z punktu widzenia inwestora jest uniknięcie zjawiska "udanej katastrofy" – czyli posiadania hotelu, który wprawdzie pokonał konkurencję, ale nie generuje wystarczających zwrotów z inwestycji – komentuje Jacek Tokarski.