EN

Zarządzanie Śmietnikiem

Zielone budownictwo
Sortowanie, recykling, odzysk - to modne słowa, które deweloperzy i zarządcy powtarzają coraz częściej w odniesieniu do gospodarki odpadami. Czy ekologiczna motywacja jest jednak na tyle silna, by wprowadzić do obiektów innowacyjne, ale niezbyt popularne rozwiązania?

W powstających w okresie PRL-u kilkunastopiętrowych blokach z tzw. wielkiej płyty, wyjście na klatkę schodową z kubłem na śmieci, które wystarczyło wsypać do dziury w ścianie, wydawało się dobrym rozwiązaniem. Nikt nie myślał wówczas o mądrym wykorzystaniu śmieci, a pojęcie gospodarki odpadami było w powijakach. Na skutki nie trzeba było długo czekać: zaniedbane zsypy stały się wylęgarnią smrodu, brudu i pożywką dla różnego rodzaju robactwa. Nie dziwi więc, że zła opinia ciągnie się za tym rozwiązaniem aż do dzisiaj. - Klienci często pytają o zsypy w budynkach, ale bynajmniej nie dlatego, że są zainteresowani takim rozwiązaniem. Zsypy na śmieci budzą bardzo negatywne skojarzenia i zniechęcają do zakupu mieszkania w danej inwestycji. Dlatego, odpowiadając na oczekiwania klientów, już dawno z nich zrezygnowaliśmy. Pojemniki na odpady mieszczą się w wydzielonych pomieszczeniach, znajdujących się zwykle na poziomie "0". Na naszych osiedlach rośnie liczba mieszkańców, którzy segregują śmieci; zadaniem zarządcy budynku jest ułatwienie im tego poprzez dopasowanie odpowiednich kontenerów - mówi Małgorzata Ostrowska, dyrektor pionu handlowego J.W. Construction Holding. Negatywne skojarzenia z dawnymi rozwiązaniami mają również klienci firmy Ronson. - W żadnej z naszych inwestycji nie ma zsypów na śmieci w budynkach. Nie zamierzamy również stosować takich rozwiązań w przyszłości, ponieważ są one jednoznacznie negatywnie odbierane przez klientów. Nikt nie chce mieszkać w miejscu, gdzie nieczystości z całego budynku stykają się z powierzchniami mieszkalnymi. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu budowa śmietników poza kubaturą budynku, jak najdalej od mieszkań - mówi Andrzej Gutowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Ronson Development.


Bez uprzedzeń
Poza granicami Polski negatywne skojarzenia związane ze zsypami na śmieci nie zdołały się zakorzenić. W mieście Songdo w pobliżu Seulu zdecydowano się na zainstalowanie tego typu rozwiązania na dużą skalę. Każdy budynek ma być podłączony do podziemnego systemu rur zbierających nieczystości. Podobnie jak rozmieszczone w całym mieście kosze na śmieci. Ograniczyć ma to aż o 90 proc. kursowanie śmieciarek, co przyczyni się z kolei do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla. Rozwiązanie to może wyeliminować negatywne skutki stosowania systemu zsypów. - Zsypy starego typu w blokach mieszkalnych mają wady, m.in. możliwość rozprzestrzeniania się insektów, które mogą zagnieździć się w śmietniku i podróżować szachtem zsypu - problem raczej teoretyczny, bo przy utrzymaniu odpowiedniego poziomu higieny i sterylizacji śmietnika nie powinien następować ich rozwój - mówi Hubert Piziorski, ekspert techniczny z Okam Capital.
Pochodząca z USA firma TriSorter działa też na rynku kanadyjskim. Jej pomysł wykorzystano w Toronto. Zbieranie odpadów prowadzone jest tam w systemie pojedynczego strumienia (tzn. butelki, puszki, tworzywa sztuczne, papier itd. wrzucane są do tego samego pojemnika). Ale zainstalowano tam zautomatyzowane urządzenia do rozdzielania i kierowania poszczególnych rodzajów odpadów z pojedynczego zsypu, przy pomocy klap i blokad, do trzech odrębnych pojemników. Separacja odpadów na surowce wtórne odbywa się dopiero w Miejskim Zautomatyzowanym Zakładzie Zagospodarowania Odpadów.


Szwedzi też mają pomysł
Być może dzięki nowym technologiom zsypy na całym świecie wrócą do łask? Szwedzka firma Envac (siostrzana spółka Stena Recycling) właśnie wchodzi na polski rynek z systemem Envac, czyli zsypem, który za pomocą podziemnych rur i zasysania powietrza sprawia, że śmieci, wyrzucane do specjalnie podłączonych koszy, trafiają bezpośrednio do sortowni odpadów. - W budynkach mieszkalnych lokatorzy wrzucają śmieci (zależnie od ich rodzaju) do odpowiednich koszy, umieszczonych na klatkach schodowych bądź/i na terenie przed budynkiem. Śmieci trafiają do poszczególnych zbiorników, które następnie są opróżniane dwa razy dziennie. Trwa to 30 sekund i jest sterowane komputerowo. Pęd powietrza (z otoczenia) zasysa zawartość danego pojemnika do rury i śmieci z prędkością 70 km na godzinę są zasysane do odpowiednich kontenerów w miniekostacji, która znajduje się nieopodal budynku. Tam następuje dokładne sortowanie śmieci i ich wywózka. Odległość od kosza na śmieci do stacji, do której trafiają odpady, może wynosić maksymalnie 2 km. Powietrze przed ponownym wypuszczeniem do otoczenia jest filtrowane i oczyszczane - tłumaczy działanie systemu Carl Johan Mawe, menedżer Envac Scandinavia. Zwykle stosuje się system z trzema kontenerami na różne rodzaje odpadów, np. papier, odpady organiczne i plastik. Problem pojawia się w przypadku oddzielnego pojemnika na szkło - jest ono za ciężkie dla rur, a ostre krawędzie potłuczonego szkła mogą szybko zniszczyć podziemny korytarz. W Wielkiej Brytanii stosuje się zatem metodę łączenia szkła z odpadami organicznymi, które w dużym stopniu ograniczają zniszczenia. System Envac proponuje oddzielenie poszczególnych rodzajów śmieci poprzez odpowiednie kosze, ale może działać także na zasadzie ogólnej - wrzucamy śmieci do jednego kosza, a one w sortowni są oddzielane ręcznie. Śmieci takie, jak np. resztki jedzenia mogą być przerabiane na biogaz, który zasila później chociażby miejskie autobusy. Dzieje się tak na przykład w Szwecji, gdzie w około 20 miastach jeżdżą autobusy na biogaz. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że śmieci nie zalegają w koszach, kontenerach czy pojemnikach, dzięki czemu nie ma przykrych zapachów, brudu. Ponadto system zajmuje mało miejsca i jest całkowicie zautomatyzowany. Ponieważ opiera się na sieci rur podziemnych, deweloper powinien wcześnie planować jego założenie w budynku. To ważne, ponieważ rury mogą być umieszczone pod ziemią podczas wykopów, które towarzyszą podłączeniu kanalizacji, prądu czy linii telefonicznych. System wykorzystywany jest np. na lotniskach, w szpitalach, w biurowcach, na osiedlach mieszkaniowych. Znajduje się również na stadionie Wembley. Koszty zależą od gęstości zaludnienia danego obszaru i ilości kontenerów na różne rodzaje śmieci. Zwykle wynoszą 1-2 tys. euro na jedno mieszkanie. - Nasz system jest całkowicie szczelny, a wyloty na kontenery opróżniane są dwa razy dziennie. Eliminuje to więc problemy z owadami, szczurami czy ptakami - dodaje Carl Johan Mawe. Firma przygotowała ofertę dla polskich deweloperów, głównie mieszkaniowych, ale rozmawia także z zarządcami lotnisk i szpitali. Carl Johan Mawe nie zdradza jednak, z kim prowadzi negocjacje. Na razie spółka nie ma klientów w Polsce. Przed Envac ciężki orzech do zgryzienia: przekonać polskich partnerów do inwestycji i zmienić sposób myślenia o zsypach w blokach.

Kategorie