Monachijskie crème de la crème
Jeżeli ktoś chciałby zatrząść rynkiem nieruchomości nie gorzej niż ostatnie zawirowania w amerykańskiej gospodarce, powinien zjawić się w październiku w stolicy Bawarii. Monachijskie targi nieruchomości Expo Real odwiedza prawdziwa śmietanka świata nieruchomości. W tym roku – jak zwykle – wśród rekinów finansjery nie zabrakło Polaków
Już nie wzbudzamy pożądania?! Inwestorzy swoje zainteresowanie przenieśli do Rosji, Chorwacji, Turcji czy na Ukrainę. Tak przynajmniej wydawać by się mogło patrząc na program konferencji i seminariów towarzyszących targom. Jednak na drugi rzut oka widać, że choć ulotnego pożądania nie wzbudzamy, to jednak mamy stałą grupę adoratorów. Z polskim rynkiem jest jak z winem (a niektórzy dodają kobietą) im starsze, tym lepsze. Zapewne część amatorów wina powie, że jest to wyświechtany stereotyp (zwłaszcza w przypadku trunków z Nowego Świata), ale jednak trochę prawdy zawiera.
W tym roku krakowskie i polskie stoisko tętniło życiem (choć głównie słychać było na nim język polski), nieco spokojniej było na przykład w Warszawie. Klimat do biznesowych rozmów jak zwykle był dobry, choć polskich uczestników raczej nie zainspirowały takie kwesie jak zrównoważany rozwój tak silnie promowany przez organizatorów imprezy. Widać „zielone” budownictwo musi jeszcze poczekać na swoje 5 minut nad Wisłą. Pojawił się za to temat pierwszych sygnałów ostudzenia rynku inwestycyjnego – w dyskusjach wypłynęły opinie, że stopy kapitalizacji powoli zaczynają piąć się w górę. Poza tym, zdaniem ekspertów, Polska (jeszcze nie tak silnie powiązana z globalnym światem wielkich pieniądzy) w konkurencji z innymi, dojrzalszymi rynkami europejskimi, może mniej ucierpieć z powodu kryzysu hipotecznego w USA. Młodość ma wiele zalet. n
And