Pytam jednego z członków: – Jak tam treningi? On na to: – A czy nie możemy wystartować jak zwykle: dla zabawy, przyjemności, żeby pomóc innym? Pewnie, że możemy, ale… Na zawodach dał z siebie wszystko, zadziwiając mnie i resztę ekipy. Była zabawa, była także duża dawka rywalizacji. Tydzień później biegłam w kameralnych zawodach na sto kilka osób w parku Skaryszewskim. Biegnę, trzymam tempo lepsze, niż zakładałam i myślę, że podając wynik, zrobię miłą niespodziankę znajomemu, który jeszcze w lipcu przekonywał mnie, że warto wrócić do regularnych treningów – motywował, wchodził na ambicję, nawet prawił komplementy (od tego czasu chude podudzia przestały kojarzyć mi się z częściami drobiu). Co ostatecznie przekonało mnie do przyspieszenia na ostatnich kilkuset metrach? Walka do końca z jednym z biegaczy. Może to mało wzniosłe, ale cóż począć, jeśli zwycięstwo smakuje lepie