Na redakcyjnej tablicy korkowej wisi przypięta informacja prasowa przesłana do redakcji właśnie przez następcę maszyny Aleksandra Baina. Ma przypominać, że tak właśnie drzewiej bywało. Co więcej, nie było internetu, a przynajmniej tylko nieliczni mieli ubogie strony internetowe. Tak było, gdy zaczynałam przygodę z dziennikarstwem. W redakcji jednego z dzienników do pisania o nowych biznesach w sieci zatrudniało się stażystów. Po jakimś czasie zauważyłam, że traktowani są coraz poważniej, a z jednej kolumny w wydaniu zrobiła się cała strona, potem już kilka. Aż ciśnie się na usta kolokwializm: żarło, żarło, aż… zdechło. Nastał rok 2001 i pękła dot-com’owa bańka. Niedawno ktoś mi powiedział, że inwestorzy z londyńskiego City cieszą się z Brexitu, gdyż angielska bańka nieruchomościowa była już zbyt napompowana. Pierwsze konsekwencje w postaci znaczących korekt na giełdach mamy już za sobą. Co dalej? Dajmy sobie kilka