Liczba osób, z którymi zaprzyjaźniłam się w tej pracy, jest ogromna. W innych branżach, czy to w biznesie, dyplomacji, mediach bardziej giełdowych tak nie było. Nieruchomości to co innego – czułam się jak w wielkiej rodzinie, i to całkiem zgodnej. Do pracy przychodziłam jak do własnego domu, a na imprezy firmowe – jak na spotkania z paczką kumpli. Radość, że zobaczę się z osobami, które na co dzień są zapracowane i nie mają czasu na spotkania tśte-ą-tśte, sprawiała, że spotkania biznesowe po godzinach pracy traktowałam jako nagrodę, a nie karę. Cóż się dziwić – były po prostu fajne.
Po dziesięciu latach opuszczam świat mediów, po siedmiu – najlepszą redakcję pod słońcem. To miała być krótka przygoda osoby, która kształciła się w kompletnie innym kierunku i z innymi dziedzinami wiązała swoją przyszłość. Tymczasem… – Będzie Ci tego brakować! – usłyszałam, siedząc na jednym ze służb