EN

Rowerem przez Polskę

Small talk
Walter Oostelbos, wiceambasador Królestwa Niderlandów w Polsce, chwali polską infrastrukturę rowerową, krytykuje polskich kierowców i zachęca do korzystania z dwóch kółek, kiedy się tylko da

Magdalena Rachwald: Od jak dawna jeździ Pan na rowerze? I czy pamięta Pan, ile jednośladów miał Pan od tej pory?

Walter Oostelbos, wiceambasador Królestwa Niderlandów w Polsce: Cóż, odpowiedź może powiedzieć coś o moim wieku… O ile pamiętam, miałem pięć lat, gdy dostałem swój pierwszy rower, więc było to 58 lat temu. Nie wiem, ile jednośladów miałem od tego czasu, ale w tej chwili mam cztery: dwa w Holandii (wyścigowy i miejski) i dwa w Polsce – górski i miejski, który kupiłem jako „rower holenderski”. W Holandii mamy więcej rowerów niż mieszkańców – 24 mln pojazdów przy 17 mln obywateli.

Czy często korzysta Pan z roweru w Warszawie?

Używam go codziennie. W weekendy jeżdżę po całym mieście i okolicach, odwiedzam także inne ośrodki w Polsce. Publikuję zdjęcia z tych podróży na moim Instagramie z historycznym kontekstem. Nie zobaczyłbym nawet połowy tych miejsc, gdybym nie jeździł rowerem. Bez dwóch kółek nie byłbym też w stanie tak dokładnie poznawać pięknej Warszawy, jak teraz to robię.

Jaka jest Pana opinia na temat infrastruktury rowerowej w Polsce?

Zapewne można uznać, że odbiega od standardów holenderskich. Jednak muszę powiedzieć, że już kiedy przyjechałem do Polski we wrześniu 2019 roku, byłem pod wrażeniem infrastruktury, którą macie. Myślę, że Warszawa, zaraz po Holandii (i może Berlinie) jest w czołówce europejskich stolic, jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową. Uważam, że oglądanie nowych inwestycji i rozwiązań jest bardzo inspirujące, także pokonywanie nowych tras na przykład takich, jakie poznaliśmy w trakcie przejazdu „Garnitury na Rowery”. Byłem zaskoczony widząc tak wiele osób pedałujących w centrum miasta.

Czy czuje się Pan bezpiecznie i komfortowo jeżdżąc rowerem w Polsce?

I tak, i nie. W pewnym sensie czuję się komfortowo, bo jazda na rowerze to moja druga natura. W Holandii, dziecko uczy się chodzić, a zaraz potem – jeździć na rowerze. To coś, co naprawdę mamy w DNA. Uczestnictwo w ruchu kołowym w Polsce to nadal ryzyko, kierowcy jeżdżą jak maniacy! Nawet w mieście są ulice, na których samochody mogą rozpędzać się do 70 km na godzinę, w Holandii to nie do pomyślenia. Podsumowując – jeżdżę rowerem nawet po tych odcinkach Alej Jerozolimskich czy ul. Marszałkowskiej, gdzie nie ma drogi dla rowerów, ale jeżdżę bardzo ostrożnie. Zawsze mam przy sobą własne lampki rowerowe i jeśli oświetlenie roweru miejskiego nie działa, używam swoich. Chcę być zawsze widoczny. W Holandii nikt się tym specjalnie nie przejmuje – nie używamy świateł, nie nosimy kasków ani odblaskowych kamizelek.

Jakie realia na polskich drogach rowerowych wymagają, Pańskim zdaniem, pilnej zmiany?

Po pierwsze – musi zmienić się mentalność kierowców. Ludzie, gdy tylko siądą za kierownicą, zaczynają się zachowywać jak potwory. W Warszawie samochody jeżdżą zdecydowanie za szybko. Obawiam się, że właśnie to jest powodem, dla którego tak wielu rowerzystów korzysta z różnych objazdów. Także władze miast mogą poprawić wiele kwestii. Bardzo nienaturalne wydają mi się na przykład dwukierunkowe drogi rowerowe. W trakcie naszego przejazdu przez Warszawę w pewnym momencie przejechaliśmy na drugą stronę ulicy i jechaliśmy „pod prąd”. W Holandii nikt by tak nie zrobił – jeździmy w tym samym kierunku, co samochody. Sugerowałbym raczej dwie drogi rowerowe – każdą w jednym kierunku – zamiast jednej dwukierunkowej. To prawdopodobnie wiązałoby się z usunięciem ruchu samochodowego z niektórych pasów jezdni i przeznaczenie ich dla rowerów, więc kierowcom się to nie spodoba. Ale jeśli chce się inwestować w infrastrukturę rowerową, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Jeszcze jedna kwestia – w Polsce jest bardzo mało miejsc do parkowania rowerów. Widuję stojaki, ale w porównaniu z Holandią jest ich ciągle niedużo.

Jak w Holandii zachęca się ludzi do używania rowerów? Czy coś z tych rozwiązań możemy zastosować w Polsce?

W Holandii mamy np. zachęty podatkowe dla pracodawców i pracowników. Firmy zyskują, kiedy zapewniają odpowiednią infrastrukturę rowerzystom, a z drugiej strony każdy pracownik raz na trzy lata może kupić rower z ulgą podatkową, dzięki której otrzymuje jedną pensję w wysokości nie netto, a brutto (maksymalna wysokość dodatku wynosi obecnie 749 euro). Są także inne sposoby, by zachęcać do przyjeżdżania do pracy na rowerze. Na przykład wszystkie duże firmy i państwowe instytucje w Holandii mają coś w rodzaju rowerów służbowych – jeśli ktoś chce pojechać na biznesowe spotkanie albo event, może go użyć. Nie dostałby natomiast za taki wyjazd zwrotu kosztów dojazdu samochodem ani parkowania. Zatem nawet te osoby, które w takiej sytuacji korzystają zazwyczaj z samochodu albo taksówki, biorą rower. Także w warszawskiej ambasadzie Królestwa Niderlandów mamy kilka takich jednośladów. W Holandii mówimy, że tam, gdzie jest chęć, znajdzie się też rozwiązanie. Przede wszystkim rządzący krajem i miastem muszą uświadomić sobie, jak ważne jest inwestowanie w rowerową infrastrukturę. Jeśli zabraknie odpowiednich decyzji, wielu właścicieli prywatnych firm oraz mieszkańców będzie nadal myślało: „OK, ale dlaczego mam jeździć rowerem, skoro samochodem wygodniej?”.

Kategorie