Przyjemność sprawia mi obserwowanie osób, które zachowują się naturalnie, nie wiedząc, że są obserwowane. Jednak podglądanie sąsiadów w Polsce nie jest proste. Nie jesteśmy narodem ekstrawertyków. Chronimy naszą prywatność firankami, zasłonami, zazdrostkami, żaluzjami, ale – o dziwo! – nikomu nie przeszkadza wystawianie brudnych butów przed drzwi lub gromadzenie rupieci na balkonie. O ile w miarę zrozumiałe jest trzymanie na balkonie roweru lub suszenie prania (podobno w złym tonie, ale rozumiem, że pranie gdzieś musi się suszyć, a najlepiej schnie na świeżym powietrzu), o tyle zadziwia mnie swoboda, z jaką wystawiamy na balkon opony zimowe, zbędne meble, sztuczne choinki i zepsute sprzęty AGD. Balkony – z założenia letnie salony służące rekreacji – przejęły funkcję komórki lokatorskiej, spiżarni, graciarni, a nawet tablicy do manifestowania swoich poglądów. Przyjrzyjmy się bliżej naszym balkonom.
Polski balkon to f