Balkon polski
Zagięta stronaPrzyjemność sprawia mi obserwowanie osób, które zachowują się naturalnie, nie wiedząc, że są obserwowane. Jednak podglądanie sąsiadów w Polsce nie jest proste. Nie jesteśmy narodem ekstrawertyków. Chronimy naszą prywatność firankami, zasłonami, zazdrostkami, żaluzjami, ale – o dziwo! – nikomu nie przeszkadza wystawianie brudnych butów przed drzwi lub gromadzenie rupieci na balkonie. O ile w miarę zrozumiałe jest trzymanie na balkonie roweru lub suszenie prania (podobno w złym tonie, ale rozumiem, że pranie gdzieś musi się suszyć, a najlepiej schnie na świeżym powietrzu), o tyle zadziwia mnie swoboda, z jaką wystawiamy na balkon opony zimowe, zbędne meble, sztuczne choinki i zepsute sprzęty AGD. Balkony – z założenia letnie salony służące rekreacji – przejęły funkcję komórki lokatorskiej, spiżarni, graciarni, a nawet tablicy do manifestowania swoich poglądów. Przyjrzyjmy się bliżej naszym balkonom.
Polski balkon to fenomen architektoniczny. Szczególnie fascynujące są te w starych, peerelowskich blokach, noszące ślady wieloletnich eksperymentów dekoratorskich. Znajdziemy je m.in. w warszawskich dzielnicach Gocław, Chomiczówka czy Ursynów Północny, ale także w każdym innym polskim mieście, do którego w latach 70. dotarła technologia wielkiej płyty i ramy H. Wielopiętrowe budynki mienią się w słońcu jak kostka Rubika. Na każdym piętrze inny styl, inny kolor, inna estetyka – tu balkon rustykalny obłożony wikliną, tam balkon okratowany, nad nim balkon z siatką dla kota, obok balkon obłożony boazerią, pod nim balkon zabudowany szkłem, no i balkon prowansalski… Dodatkowy koloryt wnoszą nieregularnie rozmieszczone anteny telewizji satelitarnej, sznurki na pranie, daszki z kolorowej blachy falistej i finezyjnie pomalowane balustrady. Osobną atrakcję stanowią schodki dorabiane do balkonów mieszkań na parterze. Mieszkańcy starych bloków wykazali się ogromną inwencją, dobudowując zejścia do otaczających budynki ogródków: schodki murowane, drewniane, stalowe, czasem składane drabinki… Nie ma dwóch identycznych systemów.
Nowe budownictwo na pierwszy rzut oka jawi się jako bardziej uporządkowane, ale i tu brak spójnego stylu i estetyki. Balkony ozdobione sztuczną zielenią, obłożone ratanem, zabudowane pergolami albo panelami z pleksi, z huśtawkami, hamakami, domkami zabaw dla dzieci. Po prawej balkon minimalisty, po lewej miejska dżungla, a w środku balkon à la showroom Ikei z lampionami, dywanami i poduchami.
Balkony stanowią również arenę manifestacji światopoglądu. Niemal każdy blok w każdym mieście i miasteczku ma swój balkon z flagą – tęczową, papieską, unijną, biało-czerwoną, maryjną, z błyskawicą, z wieszakiem, a od zeszłego roku także ukraińską. Tej jesieni, jak co cztery lata, polskie balkony staną się platformą deklaracji poglądów politycznych, bo plakaty wyborcze zasłonią niejeden ratan i niejedną blachę falistą. Może nie lubimy dzielić się prywatnością, ale potrzeba manifestowania swoich poglądów jest w Polakach bardzo silna.
Co prawda „wolnoć, Tomku, w swoim domku”, ale czemu nie zwracamy uwagi na estetykę naszego otoczenia? Niektórych po prostu tego nie nauczono, nie ma też skutecznych środków prawnych, które by te kwestie regulowały. A szkoda. Na razie zatem fantazyjnie zagospodarowane balkony stanowią fantastyczną pożywkę dla podglądaczy ludzkich zachowań, ale przy okazji szpecą nasz świat.