EN

Wakacje w cieniu rakiet

Od redakcji
W pierwszym jesiennym wydaniu „Eurobuildu” podzielę się z Państwem wspomnieniem z wakacji. Przed upałami uciekłem na niedaleką północ, którą wszystkim polecam, o ile zaakceptuje się pewne… niuanse.

Co kilka lat z dużą przyjemnością odwiedzam litewskie wybrzeże. Jest znacznie krótsze niż polskie (liczy tylko niecałe 100 km, podczas gdy polskie ma ponad 500), ale – w nie do końca wytłumaczalny sposób – znacznie mniej zatłoczone. Litwa ma ze 3-4 kurorty, w których hałaśliwy tłum wczasowiczów kłębi się na stosunkowo niewielkich przestrzeniach (np. na molo w Pałandze albo deptaku w Świętem), poza którymi panuje spokój i cisza. Wystarczy wyjść kilkaset metrów poza miejskie strzeżone kąpielisko, pełne pstrych parawanów i krzykliwych sprzedawców, by mieć kilometry długich, pustych i czystych plaż tylko dla siebie. Ale i w tym raju widać znaki czasów. Przede wszystkim na ulicach znacznie rzadziej słychać język rosyjski, bo obywatele Federacji Rosyjskiej – wcześniej stanowiący 2/3 tutejszych wczasowiczów – nie są obecnie w Litwie mile widziani. Zatem jeśli Wasze uszy wychwycą charakterystyczną wschodniosłowiańską prozodię, ani chybi macie do czynienia z gośćmi z Ukrainy lub Białorusi. Mimo wszystko trudno zapomnieć o Mateczce-Rosji – bliskość obwodu królewieckiego jest odczuwalna na drogach, gdy mija się kolumny wojskowych pojazdów, a także na plaży, gdy niebo przecinają co chwilę myśliwce lub samoloty transportowe w barwach maskujących. Ponadto coraz mniej chętnych zapuszcza się na Mierzeję Kurońską – przepiękny półwysep-rezerwat, prawie jak polski Hel, tyle że z nielicznymi pensjonatami i ściśle limitowaną liczbą turystów. Można się tam dostać jedynie od strony północnej wsiadając na prom w Kłajpedzie, bo częścią południową półwyspu rządzi imperium zła, od którego wolny świat odgradza kilka linii zasieków. Niby bezpiecznie, ale jednak trochę nieswojo. Mimo wszystko mogę polecić Wam wakacje w Litwie, ale obiecajcie, że nie przyjedziecie zbyt tłumnie. Poza tym równie urokliwe są bałtyckie brzegi Łotwy i Estonii, a niezrównanym atutem ich wszystkich jest śladowa liczba turystów z Polski.

Ale latem nie wszyscy odpoczywają, dzięki czemu we wrześniowym wydaniu mamy dla Was sporo ciekawych artykułów do poczytania. Czy patrzyliście kiedyś na nieruchomości komercyjne jak na źródło muzyki, ale nie tylko tej sączącej się w windach czy w sklepach z odzieżą? Przeczytajcie naszą analizę dźwiękową. Z wydania dowiecie się także o nowych markach w polskim retailu, co może (ale nie musi) zwiastować nastanie nowej ery w handlu tradycyjnym. Zabierzemy Was również w podróż po popularnej wakacyjnej destynacji, mianowicie po Bałkanach, by sprawdzić, jak się ma tamtejszy rynek magazynowy i ile jest prawdy w zapowiedziach, że może on zagrozić pozycji Polski w regionie (spoiler: nie może, przynajmniej na razie). W numerze znajdziecie również bogato okraszoną zdjęciami relację ze zdobywania przez nieustraszone reporterki „Eurobuildu” warszawskiej Cytadeli, która stała się miejscem realizacji brawurowego projektu architektonicznego, a nawet dwóch. Mamy też dla Was wspomnienie naszego letniego przejazdu rowerowego, czyli przypomnijmy sobie, jak to się drzewiej na Pragę pedałowało.

I już dziś zapraszamy Was do lektury wydania październikowego, nad którym pracujemy – pojawi się ono tradycyjnie także na monachijskim EXPO Real, wzbogacone o dodatek magazynowy oraz kilka spektakularnych redakcyjnych powrotów. Do przeczytania!

Kategorie