EN

Dwa światy Renaty

Small talk
Renata Kusznierska, szefowa CRM Students na Polskę, opowiada o swojej nietypowej pasji, czyli malowaniu techniką płynnych farb

Anna Zamyłka: Wywiad będzie nietypowy nawet jak na „Eurobuild”, więc zacznę od nietypowego pytania: jak zaczęłaś malować?

Renata Kusznierska, regional manager Poland, CRM Students: Dwa lata temu pojechałam na kurs trenerski oddychania holotropowego – techniki psychoterapeutycznej stosowanej w celu dotarcia do głębszych stanów świadomości. To był tygodniowy, bardzo intensywny kurs, w którym brało udział 80 osób z całej Europy. Podczas jednej z sesji doświadczyłam czegoś niesamowitego – w mojej wizji poczułam i zobaczyłam bardzo intensywną energię w formie żółto-czerwonego światła. Ilekroć potem zamykałam oczy, miałam wrażenie, że strumieniami płyną po mnie różnokolorowe farby. To było niesamowite doświadczenie. Po powrocie z kursu zaczęłam malować i eksperymentować, przez pół roku praktycznie codziennie.

Opowiedz o technice, w której tworzysz.

To tzw. technika płynnych farb. Jej prekursorem był meksykański malarz David Alfaro Siqueiros, wspaniały artysta i rewolucjonista, twórca gigantycznych murali. Szukałam swojej drogi ekspresji, zastanawiałam się, jak mogę przelać na płótno to, co czuję, i gdy trafiłam na tę technikę, zakochałam się w niej. Nie do końca pozwala ona kontrolować efekt finalny, co przy moim kontrolującym charakterze jest niesamowitym poddaniem się procesowi. Fascynujące jest również to, że farby wchodzą w różne interakcje. Mimo że pochodzą od tego samego producenta, po dodaniu rozcieńczalnika zawsze coś wychodzi inaczej, niż się spodziewałam. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak jakieś szaleństwo, ale w dużej mierze to moje farby malują te obrazy.

Od kiedy chciałaś malować?

Zawsze tkwiła we mnie ta iskra, to pragnienie malowania, ale życie zaprowadziło mnie na zupełnie inną ścieżkę. Poświęciłam całą swoją energię i pasję na rozwój w branży nieruchomości, osiągając sporo sukcesów. Teraz, kiedy moje dzieci już są dorosłe, a ja mam więcej czasu dla siebie, mogę wreszcie skupić się na tym, co naprawdę napawa mnie radością. Malowanie pozwala mi pokazać światu inną część mojej osobowości, którą dotąd trzymałam w ukryciu. Zawsze dążyłam do osobistego rozwoju. Nawet w najbardziej intensywnych okresach, kiedy byłam przytłoczona różnymi projektami, zawsze znajdowałam czas na warsztaty medytacyjne, naukę zdrowego gotowania czy pogłębianie wiedzy o filozofii buddyjskiej. To właśnie rozwój duchowy był moim źródłem siły, pozwalając mi radzić sobie z napięciem towarzyszącym mojej pracy. Praca w branży nieruchomości to nie lada wyzwanie. Presja związana z projektami wartymi miliony euro, ryzyko braku finansowania i groźba utraty klienta – to wszystko generuje ogromne napięcie. Jednak nauczyłam się, jak z tym sobie radzić.

Jak wygląda twój proces twórczy?

Wierzę, że wszystko, co nas otacza, jest formą energii, i moje obrazy nie są niczym innym. Zamykam intencję w przestrzeni 120x100 cm i to ona maluje ten obraz. Ja daję swoje ręce, oczy i czas, żeby się mogła przejawić. Tworzę prace w pozytywnych intencjach, np. dobrostanu, harmonii lub kreatywności. Wokół tego powstaje paleta kolorystyczna, która prowadzi mnie w procesie. Wierzę, że to energetycznie oddziałuje na odbiorcę. Jeśli robimy coś z intencją, inni są w stanie to poczuć i potem z tego czerpać w domu lub biurze.

Co przekazujesz poprzez swoją sztukę?

Przekazuję pewne formy, energetyczne impulsy, ale unikam kierowania odbiorcy w określonym kierunku. Chcę, aby każdy indywidualnie odkrywał wartość i znaczenie w moich obrazach. Długie poszukiwania doprowadziły mnie do abstrakcji jako formy ekspresji, ponieważ widzę w niej możliwość dotarcia do głębokich doświadczeń odbiorcy.

Jak udaje ci się łączyć twórczość z intensywną pracą zawodową? Znamy cię przecież jako cenioną profesjonalistkę na rynku nieruchomości.

Łączenie mojej pasji malarskiej z wymagającą pracą w branży nieruchomości to dla mnie prawdziwe wyzwanie. Choć te dwie dziedziny życia mogą wydawać się zupełnie różne, potrafię znaleźć między nimi harmonię. Pracuję zawodowo do godziny 18.00, a zaczynam malować późno wieczorem. Nie jestem w stanie tworzyć w ciągu dnia, ponieważ żeby malować tak, jak chcę, potrzebuję osiągnięcia pewnego stanu psychicznego i wyjścia z tej półkuli mózgowej, która zarządza, pracuje na Excelach czy rozwiązuje problemy. Wena twórcza przychodzi, gdy się rozluźniam. Koło godziny 22.00 rozkładam farby, wpadam w trans i nagle jest czwarta nad ranem. Dzięki pracy zdalnej mam większą elastyczność, chociażby dlatego, że nie tracę czasu na dojazd w korkach. Ale też nie maluję codziennie – każdy obraz muszę w sobie „donosić” i poczuć gotowość.

Jak na twoją twórczość reagują twoi współpracownicy?

Wspierają mnie, a mój szef zawsze bardzo mi kibicował. Zastanawiałam się natomiast, jaka będzie reakcja ludzi z branży. Na wernisaż przyszło mnóstwo znajomych, wielu z nich nie widziałam od lat, ale odbiór był fantastyczny. Bardzo się cieszę, że po dwóch latach tworzenia pod pseudonimem artystycznym mogłam pokazać prace pod swoim nazwiskiem. Co mnie także cieszy, dostaję kolejne propozycje wystaw – w czerwcu będę w Off Piotrkowska Center, a we wrześniu na wystawie zbiorowej w Mediolanie. Marzę o tym, żeby moje obrazy pojawiały się w przestrzeni biurowej. Choć sztuka powoli wchodzi do nieruchomości, obrazy do wnętrz ciągle jeszcze powstają na zasadzie: „żeby pasowały do mebli albo do podłogi”. A żeby obraz był żywy, nie może być sugerowany kolorem wykładziny czy mebli – wtedy to tylko dekoracja, a przecież obraz może być czymś więcej.

***

Do 22 maja prace Renaty Kusznierskiej można oglądać na wystawie „Przepływ i przemiana” w warszawskiej Domotece.

Kategorie