Mamy tę moc
Small talkAnna Zamyłka, "Eurobuild CEE": Jesteście mentorkami w pilotażowym programie Pathway to success, prowadzonym w ramach działań amerykańskiej organizacji Kidsave. Na czym polega wasze zaangażowanie?
Joanna Iwanowska-Nielsen, członkini zarządu Cemat, mentorka akredytowana przez EMCC na poziomie Practitioner: Kidsave to organizacja amerykańsko-ukraińska, która pomaga osieroconym dzieciom na Ukrainie i, co ważne, nie kończy pracy z nimi w momencie, gdy osiągają pełnoletność. Organizacja wspiera młodzież u progu dorosłego życia na wielu poziomach. Spodobała nam się ta misja. Doszłyśmy do takiego etapu w karierze zawodowej, kiedy możemy i chcemy się dzielić, oddawać. Obydwie jesteśmy mentorkami. Możemy dzielić się doświadczeniem biznesowym i dojrzałością życiową, ale także mamy wykształcenie i narzędzia, by być odpowiedzialnym mentorem.
Jak w praktyce wygląda praca z młodzieżą?
Marta Zawadzka, leasing & asset management director, Yareal Polska, mentorka certyfikowana przez EMCC, w procesie akredytacji: Mamy grupę siedmiu podopiecznych, naszych mentees, z którymi spotykamy się co trzy tygodnie. Spotkania odbywają się online. To nie jest łatwe, ponieważ grupa jest rozproszona, każdy łączy się z innego miejsca. Zbudowanie relacji i skupienie uwagi było najistotniejszą kwestią podczas pierwszych spotkań.
JI-N: Uczestnicy programu to młodzi ludzie, około dwudziestoletni. Uczą się, pracują, mają różne zajęcia, różne problemy. Wspólne dla tej siódemki jest dążenie do bycia samodzielnym i dojrzałym. To wzruszające.
W jakim języku rozmawiacie?
JI-N: Prowadzimy zajęcia i przygotowujemy prezentacje po angielsku. Mamy też opiekunkę grupy, która dodatkowo wspiera nas w tłumaczeniu. Mówię po rosyjsku, więc jest mi trochę łatwiej, dla Marty to większe wyzwanie. Uważam, że nasi podopieczni rozumieją dużo po angielsku i mogą powiedzieć dużo więcej, niż im się wydaje, ale potrzebują jeszcze trochę czasu.
Czy macie dalszy plan działania? Co będzie się działo z tym zespołem po skończeniu programu?
JI-N: To program pilotażowy. Umówiłyśmy się na pół roku spotkań, potem zobaczymy, czy młodzież zdecyduje się na spotkania w formule jeden na jeden.
MZ: Naszym założeniem jest ukończenie ośmiu, dziesięciu grupowych sesji mentoringowych, a potem przejście na indywidualne sesje. Na początku przełamywałyśmy lody, teraz już budujemy relacje. Mam też nadzieję, że stworzymy nową grupę dla kolejnych kilku osób.
Czym dzielicie się z tą młodzieżą?
JI-N: Mentoring nie jest doradztwem, ale wsparciem, towarzyszeniem w rozwoju. Mówi się, choć nie przepadam za tym sformułowaniem, że mentoring jest dmuchnięciem pod skrzydła. Podczas pierwszej sesji musiałyśmy wytłumaczyć naszym mentees, że nie udzielimy im odpowiedzi, jak zrobić karierę w branży nieruchomości. Na razie tworzymy pewien fundament, a dopiero w indywidualnych sesjach będzie można pogłębić cele, poznać rozterki, zaspokoić apetyty i odkryć talenty.
MZ: Pragniemy, aby nasi mentees poznali siebie w sposób świadomy, zobaczyli swoje mocne i słabe strony, a także budowali swoje poczucie wartości. Wspaniałe jest to, że można osiągnąć takie cele, pracując w grupie.
Jesteście bardzo różne. Czy to pomaga czy przeszkadza w pracy razem?
MZ: Przyjaźnimy się z Joanną, choć bardzo się różnimy, a to daje nam dodatkową wartość w mentoringu. Jestem bardzo konkretna, bezpośrednia, myślę biznesowo, a Joanna ma dojrzałe, holistyczne podejście i szersze spojrzenie.
JI-N: Ja bym powiedziała, że to nie są przeciwieństwa, raczej, że się uzupełniamy.
MZ: Mamy dwie energie, które się stykają i rozchodzą się na różne typy osobowości i na różne potrzeby.
Pracujecie w ramach wolontariatu. Rozumiem, że to daje wam satysfakcję?
JI-N: Ogromną. Czy jest jakieś słowo, które nadpisuje ogromną? (śmiech) Pozwolisz, Marta, że odpowiem za nas obie? Ta praca nas uzupełnia. Obie jesteśmy aktywne zawodowo. Marta ma ponad dwadzieścia, ja trzydzieści lat doświadczenia na rynku nieruchomości. Marta w mainstreamie, ja w trochę mniejszych organizacjach. Ta działalność podsumowuje istotny aspekt naszej kariery zawodowej – prowadzenie zespołów, komunikację z nimi i przekazywanie wiedzy.
Czy wam ktoś kiedyś dmuchnął pod skrzydła? Czy spotkałyście na swojej drodze kogoś, kto odkrył i pokazał wam wasze moce?
MZ: Spotkałam kilka takich osób na każdym etapie życia, i osobistego, i zawodowego. W pracy trafiałam na mądrych, wspierających szefów. Natomiast w życiu osobistym taką osobą jest dla mnie Joanna. Dzięki niej mogę się rozwijać jako mentor i bardzo jestem jej za to wdzięczna.
JI-N: Cała przyjemność po mojej stronie (śmiech). Ja w życiu prywatnym otrzymałam cenne wsparcie w domu rodzinnym. Moi rodzice to niezwykle silne osobowości. Przekazali mi mocne geny. Ale nie miałam nigdy mentora. Swój styl, pozycję modelowałam sama, nikt mnie nie przygotowywał i nie towarzyszył mi w dojrzewaniu, rozwoju, poznawaniu siebie w biznesie. Drogę od porażki do sukcesu przechodziłam wielokrotnie. Dlatego wierzę głęboko w mentoring, w dawanie tego, czego sama nie otrzymałam. Uwielbiam wzmacniać innych, być z nimi, gdy zaczynają… bardzo siebie lubić! A autorytetem jest dla mnie moja superwizorka. Pokazuje mi perspektywę, wskazuje, gdzie się kończy branie, a gdzie się zaczyna dawanie. To uniwersalny przekaz, niezwykle istotny także w twardym biznesie, jakim jest rynek nieruchomościowy.