EN

Rozstania i powroty

Zagięta strona
Wiele lat temu napisałam wiersz, w którym zwracałam się do mojego taty tymi słowy: tak bardzo/ boję się/ rozstań i powrotów. Jest to dla mnie nadal bardzo aktualne. Tego lata redakcja „Eurobuildu” rozstała się z wieloletnim redaktorem naczelnym Tomkiem Cudowskim. Ja z kolei, po ponad rocznej przerwie, wracam do pracy, i to w nowej roli

Lato to przysłowiowy „sezon ogórkowy” w wielu branżach. W nieruchomościach też nieco mniej się dzieje, ale to nie znaczy, że rynkowi gracze tylko się opalają i pływają w morzu. Wielu deweloperów wybrało właśnie wakacje na wystartowanie z nowymi projektami, jak chociażby grupa Murapol, która wprowadziła do swojej oferty Murapol Rivo w Bydgoszczy, czy Alstal i Marvipol, które zrealizują w ramach wrocławskiego WuWA2 osiedle Nowe Żerniki To Kosmos. Inwestorzy także nie próżnują. Kilka przykładów z ostatnich tygodni: firma Roomies kupiła portfel akademików od firmy 6B47 Real Estate Investors, spółka Tewox, zarządzana przez litewską firmę Lords LB Asset Management, zainwestowała w dwa parki handlowe w Łodzi i Radomiu, Fio Real Estate Fund stał się nowym właścicielem parku przemysłowego Garbe Park Chomutov, a biurowiec Alma, zlokalizowany przy ul. Marynarskiej w Warszawie, zmienił właściciela. Uwagę mediów, nie tylko tych związanych z rynkiem nieruchomości, przyciągnęło sierpniowe zakończenie montowania iglicy na wieżowcu Olszynki Park w Rzeszowie. Dlaczego? Budynek ten stał się tym samym najwyższym budynkiem mieszkalnym w Polsce, spychając wrocławski Sky Tower z dotychczasowego pierwszego miejsca. Niedługo po tym wydarzeniu odwiedziłam (co prawda tylko przejazdem) Rzeszów i, muszę przyznać, wieżowiec widać chyba z każdego punktu w mieście. Robi to naprawdę spektakularne wrażenie. W Warszawie z pewnością nie przyciągałby tak uwagi, mając wokół inne niebotyki. Niemniej większość latem robi rozpęd, by jesienią ze zdwojoną siłą rzucić się do pracy. Więc i my, dziennikarze, szykujemy się i zbieramy siły.

Sama rozgrzewam już palce do częstszego pisania, czy to długopisem, robiąc notatki na konferencjach (tak, chyba nigdy nie przekonam się do pisania na laptopie czy tablecie w takich okolicznościach, jak i nie dam się namówić do czytania książek w formie elektronicznej. Od zawsze muszę „czuć papier”!), czy na klawiaturze w redakcji i w domu (jak na przykład teraz, gdy piszę ten felieton). Nadrabiam też zaległości i uzupełniam wiedzę, bo, nie ma co się oszukiwać, czasu i możliwości bieżącego śledzenia sytuacji na rynku za wiele nie miałam. Póki co spędzam ostatnie chwile z córkami (starsza zaczyna właśnie pierwszą klasę szkoły podstawowej, młodsza idzie do żłobka) i przygotowuję nas wszystkich do tych (r)ewolucji. Wiem, lekko nie będzie.

A zmian jest wiele, nie tylko w domu. W środku lata, w pewien gorący lipcowy dzień przyszła informacja, że Tomek odchodzi z redakcji. Szok, niedowierzanie, a potem rozpacz (serio!). Jak to określiły moje redakcyjne koleżanki, nadszedł „koniec ery Cudów”. Naprawdę. I mimo że nikt „Eurobuildu” nie zamknął na cztery spusty, nie wstrzymano przygotowań do wydania kolejnego numeru gazety, to w redakcji pękło niejedno serce, moje w każdym razie na pewno. Kto Tomka poznał, na pewno się ze mną zgodzi, że tak dobrego, uczynnego człowieka i tak profesjonalnego dziennikarza jak on ze świecą szukać. I szukać nie będziemy, bo Tomek jest tylko jeden… To on w czasie pandemii przejął stery po Ewie Andrzejewskiej, która przez wiele lat dowodziła „Eurobuildem”. Lekko nie było – Ewa wysoko postawiła poprzeczkę jako świetna szefowa i doskonale znająca rynek dziennikarka. Cudowski dał radę! Najlepsza redakcja pod słońcem znów miała najlepszego pod słońcem kapitana. Tyle wspólnych wydań gazety (z tymi „pandemicznymi” naprawdę nie było łatwo!), tyle newsów na stronę, tyle rozmów zza monitorów, tyle śmiechów i żartów już za nami. A teraz za stery chwyta ktoś inny.

A raczej – idą nowi. Kiedy już minął pierwszy szok po informacji o odejściu Tomka, przyszedł kolejny. Zaproponowano mi współdowodzenie (wespół z Nathanem Northem – on wita się z Czytelnikami we wstępniaku) redakcją. Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim to zawsze wyzwanie, a co dopiero, kiedy wraca się z awansem, z większym zakresem obowiązków i, co najważniejsze, z większą odpowiedzialnością. Do dziś nie do końca wierzę, że się na to zdecydowałam, najbardziej dlatego, że za mną spora przerwa w pracy, a w domu (w żłobku) czeka na mnie roczne maleństwo. Niemniej postanowiłam spróbować kontynuować dzieło Tomka. Uda nam się, prawda, Nathan? Czy się boję? Tak. Ale to mobilizujący strach, taki, co dmucha w żagle i dodaje sił. Tomku, trzymaj za nas kciuki!

Kategorie