Echo słychać w Polsce
Większość nowych centrów handlowych powstaje w dużych aglomeracjach. O tym, że łatwiej jest podbić rynki mniejszych miast przekonuje Echo Investment, które rozwija w nich sieć niewielkich obiektów.
Otwierane ostatnio w Warszawie centra handlowe to giganty
skupiające ok. 200 sklepów. CERPF, inwestor Wola Parku, szacuje koszt budowy
obiektu na ok. 100 mln euro. Echo Investment wydało na swoje centra ok. 300 mln
zł, ale wybudowało za to sieć
14 obiektów.
Skala
Oczywiście, nie można porównywać centrów handlowych Echa z gigantycznymi
obiektami, jakie dziś buduje się w Warszawie. Inwestycje kieleckiego
dewelopera są podobne do siebie: mają od kilku do kilkunastu tys. mkw.
powierzchni, najczęściej składają się z supermarketu (Albert, Champion lub
Edeka), sklepu typu ,dom i ogród" (Nomi) i kilku lub kilkunastu sklepów w
galerii handlowej. Koszt wybudowania takiego obiektu wynosi od 10 do 40 mln zł,
a czas trwania prac to na ogół osiem miesięcy. Kluczowi najemcy płacą około
9 euro za mkw. Mniejsi klienci mają znacznie wyższy czynsz. Standardowe umowy
podpisywane są na 10 lat.
Sieć
Regionalne centra handlowe Echa znajdują się w Bełchatowie, Jeleniej Górze,
Olkuszu, Pabianicach, Piotrkowie Trybunalskim, Pile, Płocku, Przemyśle,
Radomiu, Siemianowicach, Świętochłowicach, Tarnowie, Tczewie i Zamościu.
- Budowaliśmy w miejscach, które były atrakcyjne dla naszych najemców -
twierdzi Andrzej Majcher, prezes Zarządu Echo Investment. - Nigdy bowiem nie
przystępowaliśmy do budowy bez wcześniejszego podpisania umów.
Głównymi klientami Echa są tzw. sklepy sieciowe, m.in. CCC, Deichman, Foto
Joker, Drogeria Natura, RTV euro AGD.
Idea
Skąd wziął się pomysł budowy centrów handlowych w miastach gdzie
deweloperzy na ogół się nie angażują? Jednym z powodów była mniejsza
konkurencja. - Możemy o niej mówić jedynie lokalnie, w odniesieniu do
poszczególnych centrów. W skali kraju nie ma drugiej, podobnej i
konkurencyjnej sieci - mówi Andrzej Majcher.
Takie przekonanie wydaje się w dużej mierze trafne. Stosunkowo niewielkim
kosztem można zdobyć rynki, na których konsumenci są mniej wymagający niż
warszawiacy przyzwyczajeni do ogromnego wyboru i nieustannych promocji. A
zgodnie z tym co mówią przedstawiciele Echa wszystkie centra zarabiają na
siebie.
Obawy
Zdaniem Jana Maciejewicza z A.T. Kearney, firmy konsultingowej badającej polski
rynek handlu detalicznego, choć w mniejszych miastach konkurencja jest słabsza,
to niższe są także dochody mieszkańców, co za tym idzie ich siła nabywcza.
- Im mniejsze miasto, tym większą część rynku zajmują sklepy rodzinne, o
bardzo niskiej podstawie kosztowej.
Z takimi sklepami ciężko jest konkurować - uważa Jan Maciejewicz.
Gdzie przebiega granica pomiędzy miastami, w których warto, i w których nie
warto już budować, choćby niewielkich centrów handlowych?
- Obawiam się, że tam, gdzie jest to opłacalne, już są przedstawiciele
zachodnich sieci handlowych. Jednak mniejsze rynki można zdobywać nieco inną
ofertą: tanimi sklepami dyskontowymi i sklepami specjalistycznymi - twierdzi
Jan Maciejewicz.
Plany
Najnowsze plany Echa to rozbudowa centrów w Tczewie, Pabianicach i Olkuszu.
Firma buduje też dwa duże centra handlowo-rozrywkowe w Szczecinie i Kielcach.
Są to jednak obiekty zupełnie innego typu. Echo liczy, że wszystkie centra
zwrócą się po 6-8 latach. Takie plany są realne podobnie szacują inne firmy
obecne na polskim rynku handlu detalicznego.