Od wielu miesięcy wybory w USA były wskazywane jako kluczowy czynnik determinujący sytuację na giełdach światowych. Zwycięstwo Hillary Clinton miało przynieść uspokojenie i pozwolić uniknąć „brexitowego” szoku, jaki spotkał giełdy w czerwcu. Trump był natomiast zwiastunem załamania. Zaskakujący wynik wyborów początkowo przyniósł spadki (tąpnięcie w Azji), wzrost cen złota i wyprzedaż na rynkach wschodzących, ale już po południu tego samego dnia nastąpiło odbicie. Tydzień z wyborami w środku okazał się być wzrostowy dla większości głównych rynków. Wzrostowi indeksów za oceanem towarzyszyło umocnienie dolara w stosunku do euro, jakiego nie widziano na rynku walutowym od ponad 10 lat. Z czego wynikała taka reakcja rynku, skoro wybór Trumpa miał zdewastować światowe rynki finansowe w stopniu nie mniejszym niż Brexit? Najczęstsze teorie mówią o tym, że prezydentura stępi radykalne pomysły Trumpa z kampanii, a przynajmniej te