Przez tysiące lat, przez nikogo nie niepokojony, leżał głęboko pod ziemią, na której wyrosło później centrum miasta. Któż mógł przypuszczać, że w sumie niepozorny eratyk (3,5 metra w obwodzie) stanie się gwiazdą lokalnych mediów i przyprawi o ból głowy miejskich samorządowców? Pięć minut sławy zaczęło się w wyjątkowo ciepłym marcu 2011 roku, gdy natrafili na niego budowniczy drugiej linii stołecznego metra. Kamień został wydobyty na powierzchnię i przez pierwsze miesiące nie budził większego zainteresowania lokalnej społeczności. Inaczej było w ratuszu. Ruszyła procedura mająca określić przyszły los polodowcowego reliktu. Nasz Eratyk dorobił się nawet osobnego segregatora, w którym gromadzono dokumenty na jego temat. Głaz tymczasem grzał się w promieniach słońca, którego nie widział od tysięcy lat. Nie zażył go zbyt dużo, bo pogoda tego roku była wyjątkowo kapryśna, a lipiec 2011 roku przeszedł do historii jako „lipc