Pisanie o tym jest dość bolesne. Nawet dosłownie. Gdy siedzę teraz, stukając w klawiaturę, czuję tępy ból w boku, który przypomina mi o tym, że po upadku z roweru złamałem żebro. Pozwólcie mi zatem trochę ponarzekać, a opowiem Wam kilka pouczających historyjek o moich niełatwych relacjach z Polską. Zacznijmy od polskiej służby zdrowia. Gdy po twardym lądowaniu leżałem na asfalcie, przeszło mi przez myśl, że mogłem sobie coś złamać, ale ponieważ byłem w stanie wrócić rowerem do domu, machnąłem ręką: Może to nic poważnego. Podobnego zdania była moja żona, która widząc mnie z rozdartymi spodniami i krwią na twarzy załamała tylko ręce. Po powrocie do domu poczułem jednak, że mam problem z oddychaniem, więc wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do miejscowego prywatnego szpitala. Gdy mój syn złamał obojczyk, opatrzyli go i odesłali do domu w ciągu pół godziny, więc naiwnie sądziłem, że zostanę obsłużony równie szybko i s