Niebawem minie rok mojej pracy w redakcji „Eurobuild CEE”. To chyba dobry moment, by Czytelnicy w końcu mnie poznali. Kocham serial „Przyjaciele”, popadłam w uzależnienie od Pepsi i, co może dziwić, zważywszy na fakt, że jestem kobietą, nienawidzę tradycyjnych zakupów. Żadnych. Spożywczych, odzieżowych, obuwniczych, torebkowych. Ani żadnych innych. Nie znoszę chodzenia po centrach handlowych, nie lubię tłumów ludzi, spędzających soboty na spacerach w Arkadii czy Wola Parku, dostaję gorączki, kiedy już muszę pójść do supermarketu, bo skończyło się masło, a przymierzanie ciuchów w innym niż domowe zacisze miejscu przyprawia mnie o dreszcze. Dlatego ponad wszystko dziękuję niebiosom, losowi i geniuszom, którzy na to wpadli, za możliwość robienia zakupów przez internet. Ubrania i buty od dawna zamawiam w różnego rodzaju sklepach internetowych. Z dziecięcą radością parę lat temu odkryłam też, że Auchan czy Tesco dosta