EN

Tylko nie kolejny artykuł o koronawirusie

Zagięta strona
Jak pisać ten felieton w obliczu katastrofy, która dotknęła nas wszystkich? Zazwyczaj jest to lekki artykuł mający wprowadzić czytelnika w dobry nastrój – humorystyczny i pokazujący świat nieruchomości z dystansu, delikatnie parodiujący i wyśmiewający obsesje charakterystyczne dla tego sektora

A tymczasem jedyną rzeczą na ustach wszystkich (mam nadzieję, że nie dosłownie) jest SARS-CoV-2. Czy bagatelizowanie pandemii byłoby popadnięciem w odmęty złego smaku? Być może właśnie tak powinienem ją potraktować w tym artykule: śmiać się wirusowi prosto w nos, by pomóc nam wszystkim zachować zdrowie psychiczne, jednak z zastrzeżeniem, że w żaden sposób nie umniejszam powagi sytuacji? Czy powinienem jednak przyjąć poważniejszy ton, by odzwierciedlić wpływ wirusa? Stanowczy, ponuro zdeterminowany, promujący „Keep Calm and Corona On” jako hasło przewodnie, które będziemy wkrótce oglądać na kubkach i koszulkach, przy założeniu, że wirus uspokoi się na tyle, byśmy mogli rzeczywiście osiągnąć względny spokój. Mógłbym też wykorzystać ten felieton, by bić na alarm. Albo mógłbym napisać go tak, jak gdyby koronawirus nigdy się nie wydarzył, pozwalając sobie na odrobinę bezmyślnego eskapizmu, by pozbyć się wszystkich myśli o tym horrorze, choćby na pewien czas. Jednak czy nie byłoby to oczywiste pobożne życzenie, by to wszystko znikło – co spowodowałoby jeszcze większą fiksację na tym punkcie?

Czy kolejny artykuł dotyczący koronawirusa jest tym, czego teraz potrzebujecie? Dylemat polega na tym, że felieton ma oferować pewną wariację na temat lub alternatywę dla tego wszystkiego, co ma miejsce, a jednak ignorowanie głównego tematu dnia – potraktowanie go jako wielki żart czy też całkowita utrata poczucia humoru – byłoby z pewnością nie na miejscu. Uważam więc, że jedynym sposobem jest zmieszanie wszystkich podejść do tego tematu, które to przedstawiłem powyżej (z wyjątkiem udawania, że nic się nie stało, co zresztą jest niemożliwe). Jeśli jednak czytelnik uważa, że wybrałem niewłaściwy ton, z góry przepraszam.

Jedną z najdziwniejszych rzeczy podczas przygotowywania czasopisma do publikacji w środku pandemii jest nie tyle praca w prawie pustym biurze czy fakt, że nie mogę wyjść na lunch, ale to, że muszę dopracować teksty napisane lub rozpoczęte przed kwarantanną (która gdy piszę te słowa, trwa od ponad tygodnia). Dlaczego? Ponieważ dzisiaj zdają się one być oknem do zapomnianej przeszłości, kiedy to można było organizować konferencje, lunche czy miksery biznesowe, zanim to, co nienormalne, stało się nową normą. W artykułach przygotowywanych do tego numeru eksperci i uczestnicy rynku przedstawiają nam swoje prognozy na przyszłość. Oprócz kilku kasandrycznych głosów ostrzegających przed nowym wirusem pojawiającym się w Chinach i związanym z tym ryzykiem przekształcenia łagodnego spowolnienia w pełną recesję, krach na giełdzie i załamanie na rynku nieruchomości, ton wielu z naszych rozmówców jest radośnie optymistyczny. Ludzie biznesu mają z założenia zawsze myśleć pozytywnie, jednak – biorąc pod uwagę, jakim szokiem był atak epidemii i wprowadzone obostrzenia – można im tym razem wybaczyć bajeczkę, która wydaje się obecnie kompletnie nie na miejscu. Redaktor tego szanującego się czasopisma mógłby ulec pokusie poprawienia tych opinii, tak by wydawały się mniej huraoptymistyczne co do perspektyw rynku niż pierwotnie. Oznaczałoby to jednak fałszywe przekazanie sensu tego, co powiedziano i jak to powiedziano. Oni naprawdę czuli, że mają powody do radości – a przynajmniej chcieli sprawiać takie wrażenie. Nadanie mniej pozytywnego wydźwięku ich wypowiedziom oznaczałoby zniekształcenie ich rzeczywistej intencji. Choć chcielibyśmy oszczędzić im rumieńców, przekazywanie ich słów niedokładnie byłoby dla nas, uczciwych dziennikarzy, sprzeczne z kodeksem etyki (tak, naprawdę go mamy). Jak powiedziałem wcześniej, zyskujemy dzięki temu zwodnicze spojrzenie przez mgłę czasu w pozornie daleki złoty wiek, gdy ludzie mogli myśleć optymistycznie.

Jak zakończyć ten felieton? Może wyrażając ufność, że wszystko wróci do normy do czasu, gdy go przeczytacie i że również ten tekst będzie sprawiał wrażenie okna do upiornej przeszłości. Jednak w dziwnym czasie, w którym się znajdujemy, gdy piszę te słowa, pozostaje nam tylko nadzieja, że tak się stanie.

Kategorie