EN

Pomnik za wieżowce

Co prawda małe jest piękne, ale wrażenie robi tylko duże. I Rosjanie dobrze o tym wiedzą. Dlatego, choć na prowincji ludzie mieszkają w starych domach, czasem w skrajnej biedzie, to Moskwa musi przytłaczać swym rozmachem

Kiedy niedawno zaczynaliśmy uczyć się wschodnich rynków, z niedowierzaniem patrzyliśmy na wysokości, jakie osiągają wieżowce, na gigantyczne powierzchnie centrów handlowych, na wielkość przeznaczonych do wyburzenia dzielnic i imponujące plany budowy nowych mieszkań. Dwunastopasmowe ulice, które biegną przez środek miasta, dwanaście linii metra ze 175 stacjami, prawie 15 milionów mieszkańców... Wszyscy w redakcji jesteśmy za młodzi, by pamiętać radziecką gigantomanię. Nasi rodzice powiedzieliby tylko za matką Pawlaka ze znanej, polskiej komedii: był czas przywyknąć przecie...
Ale czy dziś szerokie plany to gigantomania, czy rzeczywiste potrzeby wygłodniałego niedźwiedzia? W końcu władze deklarują, że rosyjski rynek jest podobny do każdego innego w Europie. Po co więc sztucznie powiększać inwestycje?
Na początku 2010 roku ma być gotowy wieżowiec Basznia Rosija (Ň¯Ìfl êÓÒÒËfl). 612 metrów w górę! Najwyższy w Europie. Zaprojaktował go Norman Foster. Kasę, 2 mld dolarów, wyłoży Szaweł Czygirinskij, jeden z rosyjskich oligarchów gruzińskiego pochodzenia. Powierzchnia – 500 tys. mkw: pięć biurowców rozmiaru warszawskiego Ronda 1.
Moskwa-City. Międzynarodowe moskiewskie centrum biznesowe w pobliżu Białego Domu, czyli siedziby federacyjnego rządu. Projekt aktywnie wspierany przez władze miasta, które do jego realizacji powołały spółkę celową „City”. Dziś jest ona własnością rosyjskich oligarchów. Budynki będą powstawały na ponad 100 hektarach w centrum miasta! Dziesięć najważniejszych, jak do tej pory, kompleksów biznesowych ma znacznie ponad 2,6 mld mkw.
Kolejny miejski projekt to „Nowoje kolco Moskwy”. Oczko w głowie miejskich urzędników. Tym razem spółka w 100 procentach należy do ratusza. 62 działki, przeznaczone pod zabudowę wysokościową, znajdują się na obrzeżach miasta. Za siedem lat działki te mają być zabudowane wieżowcami, których zmieści się nawet 200! Z udostępnionych do dziś danych wiemy, że 9 pierwszych projektów będzie miało łączną powierzchnię ponad 1,1 mld mkw. Wydaje się, że program nie ma szans na zakończenie w 2015 roku, jak planowano. Zadanie chyba trochę przerosło wykonawców i inwestorów. Ale Rosjanie są uparci, więc prędzej czy później postawią te drapacze chmur.
Niedawno Związek Budowniczych Rosji ogłosił, że władze miasta chcą wyburzać stare, poradzieckie bloki mieszkaniowe. Cóż, to przecież normalne: stare wymienia się na nowe. Jednak ta olbrzymia skala: około 20 mln mkw. mieszkań, które nie nadają się do remontu. Same prace wyburzeniowe będą kosztowały 1 mld dolarów. Na odgruzowanych placach powstaną nowe osiedla. Budowniczy Rosji szacują, że ten etap inwestycji będzie kosztował kolejne 30 mld dolarów. To plan na następne 20 lat.
Przed moskwiczanami tytaniczna praca. Przed branżą budowlaną doskonałe perspektywy. Jeśli tylko wystarczy ropy i gazu na finansowanie. A pewnie wystarczy... Pozostaje jednak obawa, czy moskiewski rynek to nie ustawicznie dmuchany balonik. Czy w pewnym momencie nie pęknie? Czy wszystkie plany uwzględniają potrzeby i możliwości miasta? Jak długo jeszcze międzynarodowe firmy będą tu przybywać i prowadzić swoje biznesy? Wszystkie prognozy na razie są optymistyczne. I dobrze. Ciekaw jednak jestem tego, jak będzie wyglądała Moskwa za kilkanaście lat. Jeśli plany naczelnego miejskiego architekta Aleksandra Wiktorowicza Kuzmina się zrealizują, to Moskwa nie tylko doścignie tradycyjne miasta drapaczy chmur, jak Nowy Jork czy San Francisco, ale je znacznie przegoni. Po latach na Placu Czerwonym stanie brązowy pomnik Aleksandra Wiktorowicza, a dzieci z pobliskich szkół w najważniejsze rocznice będą przy nim składały kwiaty.

Kategorie