EN

DTZ ma nowego właściciela

Rynek inwestycyjny i finansowy
ŚWIAT Początek grudnia 2011 roku: UGL, australijska grupa działająca na rynku nieruchomości, poprzez spółkę zależną United Group Europe, przejmuje brytyjski DTZ Holdings. Wartość transakcji wyniosła 77,5 mln funtów brytyjskich. Przejęcie firmy konsultingowej z 227-letnią historią nastąpiło w wyniku układu likwidacyjnego

Na czym on polega? Zarządom przynosi potencjalne korzyści, ponieważ tego typu transakcja nie wymaga zatwierdzenia przez głosowanie udziałowców. Przejmowana spółka zostaje postawiona w stan upadłości i zaraz potem sprzedana. Dokładnie na taki krok zdecydował się syndyk DTZ - firma Ernst & Young. Z powodu tej operacji największy udziałowiec brytyjskiego holdingu - Saint Georges Participations (posiadający 55 proc. udziałów) - nie mógł skorzystać z prawa weta w celu doprowadzenia do standardowej formy przejęcia. Można przypuszczać, że SGP nie przystałby na tego typu transakcję, jako że doprowadziła do skreślenia DTZ z Londyńskiej Giełdy Papierów Wartościowych (London Stock Exchange), pozbawiając tym samym akcjonariuszy ich udziałów.

Wybawcom nie pozostało nic
Trochę historii: w 2008 roku to właśnie SGP ochronił DTZ przed upadkiem, inwestując w firmę 83 mln funtów brytyjskich. DTZ był pogrążony w długach po przejęciu agencji Donaldsons oraz amerykańskiego banku inwestycyjnego zajmującego się finansowaniem nieruchomości - Rockwood (do przejęć doszło jeszcze przed wybuchem światowego kryzysu finansowego). Długi DTZ wynosiły w sumie 106 mln funtów brytyjskich. Większość pożyczek została zaciągnięta w Royal Bank of Scotland. Obecnie - dzięki zawartemu układowi likwidacyjnemu - spora część tego długu zostanie spłacona lub odpisana na ciężar strat, przy czym SGP będzie nadal zobowiązana do spłaty długu podporządkowanego w wysokości 15 mln funtów brytyjskich. Mimo że SGP dokonała restrukturyzacji DTZ i uzyskała dobre wyniki ze swojej działalności w Azji, dług grupy (wynikający m.in. ze złych wyników w Wielkiej Brytanii i Europie) zmusił większościowego udziałowca DTZ do znalezienia kupca. Ponoć sporządzono krótką listę, na której znalazły się firmy takie, jak CBRE oraz UGL - działo się to jeszcze zanim spółka DTZ ogłosiła w maju 2011 roku rozpoczęcie wstępnych negocjacji z BNP Paribas Real Estate dotyczących przejęcia. Zgodnie z założeniami tej transakcji, SGP miała wykupić pozostałe 45 proc. udziałów firmy, a następie sprzedać pakiet akcji BNP Paribas RE. Po około dwóch latach od fuzji miały one zostać wprowadzone na paryski parkiet.

Plan spalił na panewce. Kryzys na rynku obligacji skarbowych w Unii Europejskiej sprawił, że BNP Paribas RE zabrakło odwagi, by doprowadzić tę transakcję do końca. Ponieważ negocjacje się przeciągały, w lipcu 2011 roku ofertę przejęcia DTZ złożyła firma UGL. Jednak wówczas została ona odrzucona. Negocjacje ciągnęły się przez całe lato. W sierpniu rezygnacje złożyli: dyrektor generalny DTZ Paul Idzik oraz dyrektor finansowy i dyrektor ds. operacyjnych Bob Rickert - ponoć na znak protestu przeciwko powolnemu tempu fuzji. We wrześniu zarząd DTZ kategorycznie zażądał, by SGP oraz BNP sfinalizowały transakcję do 17 października. Bez efektu - do przejęcia nie doszło. Zarząd DTZ poinformował, że fiasko rozmów z SGP oraz BNP Paribas RE związane było z niesprzyjającym "otoczeniem zewnętrznym". Zgodnie z zasadami Londyńskiej Giełdy Papierów Wartościowych, SGP nie może złożyć kolejnej oferty przez 6 miesięcy.

Sensacyjna transakcja
Tymczasem na początku listopada spółka DTZ podała sensacyjną wiadomość: preferowanym nabywcą jest UGL. Jednocześnie poinformowano, że opierając się na "wycenie DTZ wynikającej z ofert, które napłynęły do tej pory [...] i biorąc pod uwagę poziom długu DTZ, akcje zwykłe spółki mają wartość minimalną lub żadną". Cena akcji firmy szybko spadła do zera. Ruch ten przygotował grunt pod przejęcie na zasadzie układu likwidacyjnego. I już 5 grudnia 2011 roku dyrektor zarządzający i generalny spółki UGL Richard Leupen oraz nowy dyrektor generalny DTZ John Forrester uścisnęli sobie dłonie, przypieczętowując transakcję.

Co dalej? Układy likwidacyjne rodzą wątpliwości - obecnie badane są przez brytyjski urząd antymonopolowy. Kontrowersje budzi fakt, że w przypadku wyboru takiego rozwiązania, po kieszeni dostają udziałowcy. Co więcej, wydają się one nagradzać porażkę, gdyż zarząd przejmowanej firmy zazwyczaj zachowuje swoje funkcje w nowym układzie. Z drugiej strony, takie transakcje mają też zalety - marce firmy udaje się przetrwać, pracownicy nie tracą zatrudnienia. DTZ posiada obecnie ponad 4,7 tys. pracowników w 145 miastach i 43 krajach. Po fuzji z UGL będzie zatrudniać 53 tys. pracowników w 240 biurach, co czyni z niej trzecią pod względem wielkości firmę na świecie oferującą usługi na rynku nieruchomości. Ponadto transakcja pozwala UGL, firmie zajmującej się zarządzaniem nieruchomościami oraz usługami inżynieryjnymi, poszerzyć swoją ofertę o usługi konsultingowe. Pracownicy DTZ zdają się wierzyć, że fuzja nie spowoduje zwolnień grupowych. Obecnie trwa proces integracji, w wyniku którego zostaną podjęte decyzje m.in. co do ewentualnego rebrandingu.

Kategorie