Zarobić dzięki czy na celebrycie?
Zagięta stronaNie jest to anons na plotkarskim portalu, ale informacja, jaka ukazała się na stronie internetowej gliwickiego centrum handlowego. Tym, którzy nie wiedzą, kim jest Małgosia, już tłumaczę. To aktorka (znana przede wszystkim z ról w serialach) Małgorzata Socha, która od 2012 roku jest ambasadorem C.H. Forum. Sztab marketingowców tego centrum już wcześniej stawiał na celebrytów. Jego twarzą była m.in. Agnieszka Włodarczyk (aktorka) czy Magda Mołek (prezenterka telewizyjna). Swojej twarzy na potrzeby reklamy obiektu handlowego użyczyła także Patrycja Kazadi (aktorka, piosenkarka, prezenterka, tancerka – czyli i zatańczy, i zaśpiewa, jak będzie trzeba). Ta ostatnia związała się z gdańskim centrum Osowa. Dziś świat celebrytów nieustannie miesza się z biznesem. Normą jest, że na uroczystości otwarcia centrum handlowego, a nawet przecięcia symbolicznej wstęgi, pojawia się już nie tylko lokalny proboszcz, ale też gwiazdki i gwiazdeczki. I jeśli centrum położone jest w dużym mieście, ma dużego inwestora, duże gabaryty – to ma i „dużego celebrytę”. Zdecydowanie najbardziej doniosłym tego typu wydarzeniem było otwarcie rozbudowanej Silesia City Center uświetnione przez celebrytkę do niedawna najbardziej znaną na świecie. Obok proboszcza stanęła sama Paris Hilton, dziedziczka hotelowej fortuny Hiltonów, która znana jest z robienia właściwie niczego, ale też zarabiania na tym dużych pieniędzy. Miłośniczka miniaturowych piesków z wyłupiastymi oczami jest skuteczna: na jej wystąpienie zjechało podobno ponad 200 dziennikarzy z całej Europy i USA. Choć raczej nie miało to wpływu na pozyskanie rekordowej kwoty 412 mln euro za sprzedaż Silesii na rzecz Allianz Finance. Natomiast mniejsze obiekty muszą zadowolić się celebrytą drugiego sortu. Na przykład gwiazdą z reality show, która właśnie w ten sposób osiąga swój życiowy sukces. Gwiazdki mają za zadanie rozreklamować obiekt na wszelkiego rodzaju plotkach, pudelkach, kozaczkach i innych portalach, które nierzadko wypełniają przerwę lunchową w korporacjach i tym samym nakręcają koniunkturę centrów handlowych. Tak jest i nie ma z czym dyskutować: nieważne jak o nas mówią, ważne, że mówią, piszą i jeszcze obfotografują. Mariaż celebrytów z rynkiem nieruchomości można zauważyć również przy okazji sprzedaży mieszkań. Podobno dzięki reklamom mieszkań z byłym piłkarzem Radosławem Majdanem, J.W. Construction odnotowało znaczny wzrost sprzedaży. Mieszkania reklamował też prezenter Hubert Urbański, który był twarzą kampanii reklamowej firmy budowlanej Marbud 2. Jednak może z celebrytów da się wyciągnąć jeszcze więcej? Może nie trzeba im koniecznie płacić, a raczej zacząć na nich zarabiać? Firma NEC IT Solutions opracowała system rozpoznawania twarzy znanych osób. System jest pochodną innego, który pomaga na przykład policjantom w rozpoznawaniu twarzy przestępców i terrorystów. Do systemu stworzonego dla centrów handlowych można wprowadzić bazę znanych osób, które robiąc zakupy będą potraktowane w sposób wyjątkowy, a nie jak zwykły Kowalski. Sprzedawca w momencie wejścia celebryty do sklepu otrzymuje powiadomienie na komputer, tablet czy smartfona, że właśnie w jego progach pojawia się gwiazda. Technologia ta pozwala nie tylko na rozpoznanie twarzy, ale też na wprowadzenie danych do bazy, która powie wszystko na temat preferencji zakupowych, rozmiaru ubrania czy buta danej gwiazdy. System jest już testowany w centrach handlowych w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Najprawdopodobniej jednak nie mają go jeszcze w Szwajcarii. Gdy Oprah Winfrey, prowadząca najbardziej znany w USA talk show, chciała zakupić w Zurychu drogą torebkę, sprzedawczyni nie rozpoznała jej i odradzała zakup, myśląc, że tej klientki po prostu na to nie stać. Notabene majątek Oprah Winfrey szacowany jest na około 2,7 mld dolarów. Jak widać, system jest potrzebny i to pilnie. Pytanie tylko, czy w Polsce tego typu rozwiązanie się przyjmie. Śmiem twierdzić, że nie. Wszyscy dobrze wiedzą (no, może oprócz panów z branży nieruchomości), że nasze celebrytki są mistrzyniami lansowania się w pożyczonych strojach, które zaraz po wystawnych przyjęciach z powrotem trafiają na wieszaki sklepowe.