A przecież kiedyś z takiej nudy rodziły się wiekopomne dzieła. Oczywiście jeśli nudzącym się był ktoś łebski. Taki samorodny talent – z braku lepszego zajęcia – siedział w domowym warsztacie i coś tam dłubał. Dłubał, dłubał, aż wydłubał turbinkę, która pozwala zaoszczędzić 150 proc. paliwa. Oczywiście wynalazek się nie przyjął, bo paliwa wówczas nie można było kupić, więc i nie było co oszczędzać. Ktoś inny pomylił receptury i został z tysiącem koszy pełnych twardych, suchych rogali bez smaku. Siedział załamany na zapleczu piekarni, przeżuwając w zamyśleniu to paskudztwo, aż doznał olśnienia – wynajął tuzin ludzi z wózkami, wymyślił łapiącą za serce nazwę i już wkrótce po krakowskie bajgle ustawiały się długie kolejki. A jeszcze inny, siedząc na progu drewnianej chaty, machinalnie grzebał kijem w piasku. I jakoś tak niechcący nakreślił kształt, który niedługo później (w 3D i skali 400:1) zma