EN

Pocztówka z Pyrlandii

Zagięta strona
Możecie o tym wiedzieć lub nie, ale poznaniacy mają w sobie z każdym rokiem coraz mniej wielkopolskiego zen. Kolejne remonty kłują nas w oczy, a obietnice włodarzy, że już zaraz koniec, rzadko znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości

Wiadomości, że ktoś wpadł po ciemku (i na trzeźwo) do wykopu na Świętym Marcinie lub ugrzązł w błocie na Starym Rynku, nie trafiają już na pierwsze strony gazet, a lokalne portale nie opatrują ich nagłówkiem BREAKING NEWS. Bez latarki czołówki na wieczorny spacer chodzą tu bowiem tylko survivalowcy albo przyjezdni. Zamykają się kolejne knajpy i ośrodki kulturalne, bo zwyczajnie nie ma możliwości, by się do nich dostać. Pocztówkowe zdjęcia z Poznania umieszczane na stronach zachęcających do wizyty w stolicy Wielkopolski są umiejętnie wykadrowane. Wierzcie mi, w rzeczywistości jest tu – jak mawiają miejscowi – niezła gemela.

Nic zatem dziwnego, że ruszyła kolejna odsłona internetowej inicjatywy Rozkopane. W czym rzecz? Otóż zaczęło się w zeszłym roku od pocztówek, na których takie symbole miasta, jak koziołki, staromiejskie kamienice czy Okrąglak sąsiadowały z dźwigami, hałdami piachu, a nawet spodkiem kosmicznym. Ale keep calm and carry on, to naprawdę nie byłoby w tym wszystkim najgorsze. Przewrotna akcja promocyjna rozhulała się w social mediach, gdzie kolejni influencerzy (i nie tylko) publikowali zdjęcia tych pocztówek na tle zaoranych, niegdyś całkiem przejezdnych ulic. Rozkopane to też akcja czytelnicza – w 2023 roku pojawiły się sygnowane tą nazwą zakładki do książek, a lokalne księgarnie rozdają pieczątki uprawniające do udziału w konkursie i zachęcają do publikacji zdjęć, na których uczestnicy oddają się lekturze w ulubionych miejscach w Poznaniu.

Rozkopane nawiązuje oczywiście swoją nazwą do zimowej stolicy Polski, ba, mamy nawet swoje Morskie Oko. I nie, nie będę tu utyskiwać na Jezioro Malta – chyba wszystko z nim w porządku, w każdym razie nie wyschło ani nie zarosło szuwarami, a okolica wciąż przyciąga spacerowiczów i sportowców. Smuci natomiast jego imienniczka – zlokalizowana po drugiej stronie ulicy, połączona z jeziorem charakterystyczną kładką pieszo-rowerową Galeria Malta. Ani obowiązki, ani przyjemności nie kierują mnie zbyt często w te okolice, kilka miesięcy temu stało się jednak inaczej. Gdy zajrzałam tam wiedziona głodem i koniecznością zrobienia małych sprawunków, przywitały mnie niedziałające drzwi obrotowe, martwa cisza, przygaszone światła i opuszczone lokale. Czując się jak bohaterka serialu „The Last of Us” (polecam serdecznie, jeśli komuś bliskie są apokaliptyczne klimaty i zombie), postanowiłam wjechać na piętro. Parę lat temu znajdował się tam całkiem spory food court, ale dziś można tam zjeść jedynie popcorn w działającym jeszcze multipleksie. Jakiś związek z tą sytuacją ma zapewne młodsza siostra Malty, Posnania, która powstała marne kilkaset metrów dalej w roku 2016. I chociaż właściciel Malty ma już pozwolenie na rozbiórkę, to została ona chwilowo wstrzymana, ale jeśli do niej dojdzie, będzie to sytuacja bezprecedensowa nie tylko w Poznaniu. A przecież budynek nie osiągnął jeszcze nawet pełnoletniości! Nie mam do niego żadnego sentymentu – wizualnie nie różni się od innych, niezbyt finezyjnych gmachów z początków wieku, ale z perspektywy ekologicznej rozbiórka tak potężnej konstrukcji zaledwie kilkanaście lat po oddaniu jej do użytku wydaje się katastrofą w wielu wymiarach!

Nie jestem przywiązana do wielkopowierzchniowych przybytków handlowych, ale do swojego miasta już tak, więc mam nadzieję, że przetrwamy jakoś ten mroczny okres galopującej remontozy. Przynajmniej młodsze pokolenia poznaniaków będą wiedzieć, jak wygląda buldożer albo koparka nie tylko z „Boba Budowniczego”. A survivalowe obozy dla młodzieży są teraz drogie jak… Cóż, jak wszystko. U nas wystarczy wysłać „szczuna na fyrtel obok”.

Wpadnijcie kiedyś do Poznania, tylko pamiętajcie o czołówkach!

Kategorie