Jako ludzkość jesteśmy jednak raczej archipelagiem i trzeba sobie jasno powiedzieć, że bywa to archipelag usiany rafami i leżący na styku płyt tektonicznych, pełen wstrząsów i erupcji. Nasze ścieżki przecinają się bezustannie i nie zawsze z osobami, które zaprosilibyśmy na nasz bezludny szkier świętego spokoju. Są to czasem jednostki o odmiennym usposobieniu, wartościach, upodobaniach i potrzebach.
W czasach, kiedy ludzkość wędrowała, zbierając żywność i polując, zawsze można było się rozejść w przeciwnych kierunkach. Jednak odkąd osiedliśmy w miastach – nie ma o tym mowy. Niektórzy robią co mogą – zamykają się w demograficznie i dochodowo jednolitych strzeżonych osiedlach, przejeżdżając samochodem z jednego podziemnego parkingu na drugi. Nawet wtedy jednak czyha na nas infrastruktura, a tam czają się przejścia dla pieszych i przejazdy dla rowerzystów.
Moja okolica zyskała nie tak dawno nową drogę rowerową. Trasa biegn