EN

Strefa życzliwości

Zagięta strona
Czasem człowiek naprawdę chciałby być samotną wyspą. Zanurzoną w świecie ciszy (jak moja redakcyjna koleżanka Julia, która pisała o tym kilka wydań temu) i ulubionych widoków, zajętą własnymi sprawami

Jako ludzkość jesteśmy jednak raczej archipelagiem i trzeba sobie jasno powiedzieć, że bywa to archipelag usiany rafami i leżący na styku płyt tektonicznych, pełen wstrząsów i erupcji. Nasze ścieżki przecinają się bezustannie i nie zawsze z osobami, które zaprosilibyśmy na nasz bezludny szkier świętego spokoju. Są to czasem jednostki o odmiennym usposobieniu, wartościach, upodobaniach i potrzebach.

W czasach, kiedy ludzkość wędrowała, zbierając żywność i polując, zawsze można było się rozejść w przeciwnych kierunkach. Jednak odkąd osiedliśmy w miastach – nie ma o tym mowy. Niektórzy robią co mogą – zamykają się w demograficznie i dochodowo jednolitych strzeżonych osiedlach, przejeżdżając samochodem z jednego podziemnego parkingu na drugi. Nawet wtedy jednak czyha na nas infrastruktura, a tam czają się przejścia dla pieszych i przejazdy dla rowerzystów.

Moja okolica zyskała nie tak dawno nową drogę rowerową. Trasa biegnie przez kilka kilometrów, wzdłuż jednej strony drogi powiatowej. Jest używana i to intensywnie. Nie tylko przez rowerzystów i nie tylko przez jeźdźców elektrycznych hulajnóg i rolkarzy. Pomijając to, że zapędzają się tam również kierowcy, jest też pełna pieszych.

Skąd piesi na trasie dla rowerów? Może dlatego, że po tej stronie, po której znajduje się droga rowerowa, brak chodnika. A jednocześnie są domy – nie tylko pojedyncze, ale również osiedla, zamieszkane, powiedzmy, przez kilkaset osób, które przynajmniej raz na jakiś czas zmierzają na własnych nogach w stronę stacji kolejowej, szkoły czy najbliższego sklepu. Dodajmy jeszcze, że przejścia dla pieszych na stronę z chodnikiem brak.

W tej sytuacji ścieżki rowerzystów, pieszych i samochodów (które też wjeżdżają na posesje i na osiedla) przecinają się, często pod niebezpiecznymi kątami i przy niebezpiecznych prędkościach. Sąsiedzi w trybie partyzanckim zawiesili lustra, pomagające uniknąć kolizji. Strefy spotkań wywołują silne emocje – byłam świadkiem strasznej awantury między drobną starszą panią a sympatycznie wyglądającym panem z dzieckiem; nieważne, kto był na rowerze, a kto nie, i czy byliśmy akurat na drodze rowerowej czy na przystanku, gdzie rowerzysta powinien zejść z siodełka.

Przepisy i bezkolizyjne estakady nad ścieżkami rowerowymi nie rozwiążą wszystkich problemów – przyda się natomiast życzliwość. Dzięki temu rowerzyście milej będzie omijać matkę z dzieckiem, a pieszy raczej z uznaniem niż oburzeniem popatrzy na konwój szybkich rowerzystów wiozących nocą po dodatkowym pasażerze na kierownicy i słuchających przenośnej muzyki BARDZO GŁOŚNO (tak było!).

Dobre osiedla mieszkaniowe projektowane są tak, żeby nie zamykać w nich ludzi przed światem zewnętrznym, a zaoferować im różne strefy, zapewniające różne poziomy prywatności i jednocześnie różne poziomy społecznych interakcji – tu przestrzeń publiczna, dostępna również dla sąsiadów spoza osiedla, tu wewnętrzne patio, dalej prywatne ogródki, klatka schodowa z kilkoma mieszkaniami, na końcu własne cztery ściany.

Nawet jednak do najprzytulniejszego gniazdka docierają sygnały ze świata zewnętrznego. Najczęściej dźwięki – ktoś remontuje, ktoś ma talent do gry na puzonie, ktoś właśnie przywiózł do domu płaczliwego noworodka. Ktoś ciągnie walizkę po kostce brukowej, ktoś nocą wystawia na sąsiedzką uliczkę stół bilardowy. Ktoś bawi się w szybkich i wściekłych, ktoś ma w ogródku elektryczne, działające 24/7 żaby, ktoś wzdłuż osiedla łanowego od piątej rano pracuje na traktorze. To czasem są zapachy – gnojówka z pokrzywy i zwykła gnojówka są bardzo eko, ale mają też wielką moc rażenia drogą powietrzną. To bywają półdomowe zwierzęta, które nie zawsze przestrzegają granic wyznaczonych przez ludzi. Bywa też, że chodzi o środki chemiczne (niektórzy cenią sobie pestycydy i odkomarzanie) lub o pobłażanie dla rozsiewających się chwastów (niektórzy cenią sobie mniszki lekarskie).

Życzliwość przydaje się w każdym z tych przypadków – jasne, do pewnych granic, zawsze jest jednak dobrym wstępem. Dobrze miesza się z ciekawością i otwartością, powinna być dawkowana obficie i to po obu stronach. Warto być życzliwym w domu, na ulicy i w sklepie, wobec pracownika i wobec szefa. Wierzę, że wtedy z naszych codziennych kolizji mogą wynikać ciekawe rzeczy – piękne jak wulkaniczne Hawaje i wyjątkowe jak Himalaje.

Kategorie