EN

Kupić architekta

Rynek inwestycyjny i finansowy
Architekci są najbliżej rynku. To oni jako pierwsi odczuwają kryzys, lecz także jako pierwsi widzą światełko na końcu tunelu. Ostatnio część mniejszych pracowni została przejęta przez międzynarodowych graczy. Co to oznacza dla kondycji rynku?

Ogłoszenie: "Zatrudniająca 80 osób pracownia architektoniczna, posiadająca szeroki portfel projektów edukacyjnych, publicznych i służby zdrowia, z ugruntowanymi systemami zarządzania i marketingu, jest zainteresowana nabyciem pracowni architektonicznych posiadających solidny portfel projektów w sektorach służby zdrowia, szkolnictwa i/lub zrównoważonego budownictwa. Zainteresowani jesteśmy objęciem pełnej własności w dłuższej perspektywie czasu lub bezpośrednim nabyciem. Preferowana firma powinna mieć kierownictwo z przynajmniej 10-letnim doświadczeniem."


W USA nietrudno znaleźć podobne ogłoszenia. Z badania dotyczącego fuzji i przejęć w roku 2011 ("2011 Merger & Acquisition Survey"), przeprowadzonego przez amerykańską firmę ZweigWhite (świadczącą usługi doradcze dla firm z sektorów architektury, inżynierii i doradztwa w zakresie środowiska naturalnego) wynika, że procentowy udział firm rozważających zakup lub sprzedaż swoich udziałów zdecydowanie wzrósł w ostatnich latach. W roku 2011 aż 57 proc. firm zadeklarowało, że rozważa przejęcie innej firmy (w stosunku do roku 2010 zanotowano 6-proc. wzrost). Wystąpił też ogromny wzrost w grupie firm, które zastanawiają się nad sprzedażą swoich udziałów na rzecz innej spółki. W 2010 roku 29 proc. respondentów deklarowało, że planuje sprzedaż, ale już w roku 2011 ich liczba skoczyła do 55 proc. Ogółem, 65 proc. firm deklaruje, że ich strategiczny plan na kolejne pięć lat obejmuje fuzje lub przejęcia. Podsumowując wnioski z raportu, ZweigWhite idzie jeszcze dalej i zakłada, że rok 2011 może być rokiem fuzji i przejęć firm z branży AE (architektonicznych i inżynieryjnych).

Bez zmiany planów
Globalne turbulencje w drugiej połowie roku na pewno będą miały negatywny wpływ na takie decyzje, co nie zmienia faktu, że coś już się dzieje. Tak naprawdę nie tylko w USA. W ciągu ostatniego roku w Polsce miały miejsce dwa przejęcia pracowni architektonicznych. Ostatnio Capita Symonds - jedna z największych brytyjskich firm doradczych uczestniczących w realizacji projektów na rynku nieruchomości i infrastruktury - nabyła firmę architektoniczno-projektową ESA posiadającą biura w Londynie, Hull i Katowicach, w których pracuje ponad 60 osób. Lecz to właśnie biuro w Katowicach szczególnie przyciągnęło uwagę Capita Symonds.- Dzięki nabyciu ESA, Capita Symonds zyskuje działające już biuro w Polsce, z którego planuje prowadzić dalszą ekspansję w regionie Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział "Eurobuild CEE" Richard Nelson, dyrektor ds. rozwoju działalności międzynarodowej w Capita Symonds.
Ale to nie koniec. Szwedzkie Sweco również dokonało przejęcia w Polsce. Dla tej firmy oznacza to kolejny etap ekspansji w tym regionie. Sweco działa - również dzięki przejęciom - w Rosji, Estonii, Czechach i Bułgarii od roku 2004. W ubiegłym roku nabyła ona dwie firmy z sektora inżynierii i zarządzania projektami - Hydroprojekt Kraków i Transprojekt - zatrudniające łącznie niemal 200 osób, natomiast w lutym tego roku kupiła znaną warszawską pracownię APA Markowski i Architekci. Również w tym roku Sweco nabyło litewską spółkę doradczą Energetikos Linijos.

Kto następny?
- Mimo wielkości rynku, w krajach bałtyckich przejęcia pracowni architektonicznych nie są niczym nowym - mówi Jan Skolimowski z tallińskiego studia architektonicznego KAMP Arhitektid. - W ciągu ostatnich kilku lat doszło do szeregu przejęć. Wśród kupujących są duzi gracze ze Szwecji i Finlandii. Moim zdaniem, zdecydowanie ma to wpływ na rynek, lecz rzadko przekłada się na wzrost jakości architektury. Obawiam się, że dzieje się dokładnie odwrotnie. Dziś sytuacja jest trudna, a sądzę, że przed nami czasy jeszcze trudniejsze. Nikt nie wie, co wydarzy się w ciągu nadchodzących kilku lat. Jak dotąd, wiele osób z branży budowlanej przeniosło się z Estonii do Finlandii, Szwecji i Norwegii, bo tam po prostu jest więcej pracy. Czy architekci będą następni? - pyta Jan Skolimowski.
W Estonii już w roku 2006, poprzez fuzję z ETP Grupp i Eesti Projekt, Sweco utworzyło największą firmę doradztwa inżynieryjnego, zatrudniającą dziś 220 pracowników. Nowo powstała spółka - Sweco Projekt - oprócz usług doradztwa inżynieryjnego działa także jako pracownia architektoniczna. Co więcej - w lipcu tego roku Sweco podpisało umowę dotyczącą nabycia słowackiej firmy z sektora inżynierii wodnej i środowiskowej Hydrocoop. Globalnie Sweco zatrudnia ponad 6 tys. osób, z czego ponad 900 w Europie Środkowo-Wschodniej.

Po co dużym firmom pracownie architektoniczne z rynków lokalnych? - Chcą oferować pełen pakiet usług, dlatego włączenie do swojego portfela firm świadczących usługi doradcze, w tym również pracowni architektonicznej, jest inteligentnym posunięciem. Daje natychmiastowy dostęp do klientów, którzy dzięki fuzji mogą korzystać z różnych innych usług w miarę postępu projektu - zauważa Aleksandra Zentile-Miller z polskiego oddziału pracowni Chapman Taylor. I dodaje: - Architekci jako pierwsi odczuwają skutki nadchodzącego kryzysu. I również jako pierwsi odczuwają oznaki poprawy sytuacji. Firmy przygotowują się na lepsze czasy.

Rozwój organiczny
Chapman Taylor to także międzynarodowy gigant. Działa na polskim rynku już od ponad dwunastu lat. Firma ma biura także m. in. w Kijowie, Pradze, Bukareszcie i Moskwie. Warszawska pracownia jest też zaangażowana w zagraniczne projekty, na przykład w Bułgarii. Jakieś trzy miesiące temu do warszawskiego biura Chapman Taylor zgłosiła się polska pracownia architektoniczna. Jej właściciele chcieli, żeby Chapman Taylor przejął ich spółkę. - Jak widać, coś dzieje się na rynku - przyznaje Aleksandra Zentile-Miller. I dodaje, że ofertę odrzucono. - Prowadząc ekspansję w innych krajach, wolimy zakładać własne biura lokalne. W kilku przypadkach podjęliśmy współpracę z lokalnymi firmami. Przyniosło to różny skutek. W niektórych przypadkach przejmowaliśmy lokalnego partnera, lecz zdarzało się i tak, że nasze drogi się rozchodziły. Zasadniczo wierzymy w organiczny wzrost.

Duzi gracze, tacy jak Capita Symonds, liczący ponad 4,5 tys. pracowników, także cenią wzrost organiczny, lecz często nie mają na to czasu. Wtedy stawiają na przejęcia. - Być może będziemy też poszukiwać możliwości przejęć spółek w innych krajach. Tak naprawdę, zawsze mamy listę potencjalnych możliwości nabycia spółek - mówi Richard Nelson. Czego szuka firma? Cena nie jest czynnikiem najważniejszym. Zdaniem Richarda Nelsona, o wiele bardziej istotne są umiejętności, które średniej wielkości firmy mogą oferować.

Pieniądze to nie wszystko
Jeżeli rzeczywiście mamy dziś do czynienia ze zwiększoną aktywnością w zakresie fuzji i przejęć, to dlaczego akurat teraz? Hobson Hogan, manager ds. bankowości inwestycyjnej w Zweig- White, również twierdzi, że głównym motorem działań nie są ceny. - W obecnej fazie cyklu cena zwykle nie jest na wysokiej pozycji wśród powodów, dla których podejmuje się decyzję o sprzedaży. Są inne przyczyny: na przykład impuls do wzrostu, zmiana w zakresie własności lub lepsze możliwości dla personelu - mówi. Kto chce kupować? - Duże firmy w Ameryce Północnej nadal chcą się rozwijać, jednak interesują się głównie większymi transakcjami. Małe spółki ich nie interesują. Tymczasem średniej wielkości firmy, niepokojąc się koniecznością walki z wciąż rosnącą konkurencją, coraz częściej są zainteresowane fuzjami i przejęciami jako metodą dywersyfikacji - wyjaśnia Hobson Hogan. Jednak firmy z USA są głównie zainteresowane Bliskim Wschodem lub Azją. Analitycy rynku twierdzą, że w dłuższej perspektywie czasu, kryzys finansowy spowoduje, iż firmy amerykańskie będą ponownie analizować ewentualne plany ekspansji na kontynencie. - Większość firm amerykańskich chce kupować spółki amerykańskie, posiadające międzynarodowe biura lub doświadczenie. Biorąc pod uwagę słabość dolara, tendencja ta raczej nie powinna się zmienić w najbliższym czasie - zauważa Hobson Hogan.

Z drugiej strony, walka toczy się w Europie. Capita Symonds określił Europę Środkową jako jeden ze swoich głównych rynków międzynarodowych - obok Bliskiego Wschodu, Afryki i Indii. - W chwili obecnej 95 proc. naszych przychodów pochodzi z działalności w Wielkiej Brytanii. Chcielibyśmy zmniejszyć ten odsetek do 70-75 proc., angażując się w więcej projektów realizowanych poza naszym rynkiem macierzystym. Jeżeli chodzi o region Europy Środkowo-Wschodniej, jesteśmy zainteresowani głównie Polską - dodaje Richard Nelson. Firma chce rozwijać swój katowicki zespół, który dziś składa się z dwunastu osób. W ciągu kolejnego roku lub dwóch lat, rozmiar biura zwiększy się dwu- lub trzykrotnie. Początkowo, polskie biuro będzie pracować nad projektami w kraju, lecz docelowo będzie zainteresowane zleceniami w całym regionie. Capita Symonds rozważa też możliwość otwarcia kolejnego biura w Warszawie lub Krakowie. - Polska ma być dla nas centrum regionalnym - twierdzi Richard Nelson.

Wraz ze zbliżaniem się nowego roku, staje się jasne, że rok 2011 nie był rokiem fuzji i przejęć, a rynek - przynajmniej w USA - w roku 2012 pozostanie również mało aktywny.- Firmy, które z powodzeniem realizują swoją strategię i osiągają zyski, będą prawdopodobnie odkładać sprzedaż do momentu poprawy sytuacji na rynku - uważa Hobson Hogan. Większa liczba transakcji w roku 2012 będzie dowodem, że tak nie jest, przynajmniej w odniesieniu do regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Kategorie