Nie musimy mieć wieżowców
ArchitekturaAnna Pakulniewicz, „Eurobuild Central & Eastern Europe”: Jest Pan zadowolony z nowego Zodiaku? Nie powinno tam powstać coś innego?
Jakub Szczęsny, architekt, założyciel pracowni Szcz: W Zodiaku wprowadzamy program promocji architektury, zwłaszcza architektury warszawskiej oraz tematyki społecznej związanej z innymi miastami Europy i świata. W Zodiaku pokażemy m.in. rezerwy terenowe w Warszawie, których jest niemało – to jest przestrzeń interpretacji, umożliwiająca co prawda potencjalny zarobek dla deweloperów, architektów, ale przede wszystkim, stworzenie miasta i lepszej infrastruktury.
Ale co z samym budynkiem?
Jestem zadowolony, że to się zadziało. Zodiak jest częścią pasażu Wiecha, a podstawowym problemem pasażu, do którego przylega budynek i plac przed nim, jest to, że zarówno w trakcie obumierania, jak i po remoncie jest on nadal zbyt „suchy”. Za mało tam funkcji, za mało rzeczy, które wprowadzają życie. Dodatkowo Domy Centrum są od niego odwrócone tyłem, a kawiarnie, które na pasaż wychodzą, nie są w stanie wytworzyć ruchu. Mam wrażenie, że ludzie chodzą tamtędy tylko dlatego, że jest ciszej niż przy ulicy Marszałkowskiej. Zodiak i plac przed nim mogą przyczynić się do rewitalizacji tego miejsca.
Można by powiedzieć, że to następna zmarnowana przestrzeń w tym mieście…
Nie zgadzam się. Absolutnie. Nie jest to zmarnowana przestrzeń. Cieszy mnie ilość przestrzeni publicznej w Warszawie. Do tego jest jeszcze dobrze skrojona sieć komunikacji miejskiej – elastyczna, dopasowana i dobrze funkcjonująca – oraz odpowiednia ilość terenów zielonych. Mamy jednak bardzo dużo do zrobienia w miękkiej tkance miasta i w systemowym do niego podejściu. Powinniśmy dopracować przede wszystkim systemy zarządzania, a nie budować kolejne „wisienki na torcie”, o których myślą politycy.
Yilong Linear Town, projekt konkursowy dla miasta w Chinach (współautor)
A wystarczająco mamy tych „wisienek”?
Moim zdaniem tak – mamy dwa stadiony wybudowane na Euro 2012, z których jeden został zbudowany tylko dlatego, że FIFA to na nas wymusiła, bo stadion Legii nie spełniał ich abstrakcyjnych potrzeb. Mamy więc dwa gigantyczne, finansochłonne obiekty. Inne wymagają z kolei programowej i konsekwentnej rewitalizacji – choćby Skra. Naszą bolączką są niespójności systemowe. Na szczęście takie działania, jak budżety partycypacyjne, jak pochylanie się nad tym, co mówią organizacje pozarządowe, to oznaki, że to miasto weszło w kolejny etap rozwoju. Nastąpiło to po etapie beznadziejnej logiki polityków na zasadzie: wydajmy dużo pieniędzy na stadion i nie przejmujmy się, jak później na niego zarobić.
Stadion Narodowy obronił się…
Tak, bo miał szczęście do dyrektora, ale stadiony w innych miastach już nie – są zadłużone. Należy dywersyfikować funkcje i robić małoskalowe, rozrzucone dość gęsto obiekty, które pozwalają na swobodne przemieszczanie się między nimi bez konieczności używania samochodów. A nie budować gigantyczne, zdehumanizowane, w nieludzkiej skali obiekty. Bo jak się zastanowimy, co wywołuje odczucie, że budynki są dla nas niesympatyczne, okaże się po prostu, że są za duże. I one nawet nie mogą udawać, że są mniejsze.
Siedziba NASK w Warszawie (współautor)
Novotel udaje …
Można je budować według schematu zakładającego budynek wysoki posadowiony na podeście o wysokości kilku kondygnacji. Tego typu działanie sprawdza się nawet w São Paulo – idąc przez miasto, myślimy, że budynki są niskie, a tak naprawdę jest to tylko wstęp do wieżowców. Duże miasto rządzi się swoimi prawami, ale pamiętajmy, że to są tylko nasze wybory. Czy mamy ambicje, by – jak powiedział prezydent Starzyński – Warszawa stała się Nowym Jorkiem Europy Wschodniej? Nie musimy mieć tych wieżowców – to są symboliczne rzeczy, nasze ego. Równie dobrze miasto może być zabudowane niższymi budynkami. Wieżowce mają wyleczyć kompleksy, to wynik zapatrzenia się na amerykańskie modele urbanistyczne. Widać obecnie, jak złe są miasta zbudowane w ten sposób. Pracowałem w Nowym Jorku, Louisville, Saint Louis i widziałem, że to nie działa.
A co z nowymi trendami technologicznymi, które też przychodzą do nas z Zachodu?
Wydaje mi się, że doszliśmy do takiego momentu cywilizacyjnego, w którym mamy dużo niewiadomych. Są one związane z kryzysem różnych struktur instytucjonalnych, kryzysem demokracji i kapitalizmu. To jest także moment, w którym możemy sobie zadawać pytania na temat sensowności dotychczasowych fantazji i fascynacji. Jak rozmawiamy o wieżowcach i ich sensowności w centrum, tak samo możemy porozmawiać o sensowności ściany kurtynowej i wszystkich tych zimnych, szklanych obiektów, które odrzucają estetycznie… Proszę zresztą pomyśleć w skali czysto emocjonalnego odbioru – czy woli Pani iść wzdłuż elewacji budynku Intraco czy wzdłuż Metropolu?
Ja wolałabym iść wzdłuż Polonii…
Albo Polonii – proszę bardzo. Architekt, który wysokie budynki projektuje, też prawdopodobnie wolałby iść wzdłuż Metropolu czy Polonii. Nie dlatego, że jest to sentymentalne, klasycystyczne, mieszczańskie, albo wiąże się z jakimś wyobrażeniem prestiżu, ale dlatego, że po prostu o wiele więcej ciekawych rzeczy dzieje się na takiej elewacji. Ja bardzo lubię Metropol, ma niezwykle piękną elewację, szkoda, że jest zasłonięta... Rozmawiałem ostatnio z urzędnikiem w Astanie, w której zachłyśnięto się wysokimi budynkami, ścianami kurtynowymi, lekkimi ceramicznymi okładzinami na elewacjach, które – wieszane za haczyki – obecnie odpadają, wbijając się w samochody i przechodniów. To miasto po 20 latach wygląda na bardzo zapuszczone, ponieważ zrezygnowano tam z myślenia o masywnej murowanej ścianie.
Simple House, dom jednorodzinny w Nowym Konstancinie (współautor)
A ludzie nie chcą patrzeć przez przeszklone szyby?
Mój kolega, ważna osoba w dużej firmie, powiedział: uwielbiam swój narożny, przeszklony gabinet w wieżowcu. Lubię patrzeć na zieloną perspektywę Warszawy z dwudziestego piętra. Cudownie, tylko jakim kosztem? Szklane budynki potrzebują gigantycznych dostaw energii, głównie na klimatyzację, a współczesność nie musi oznaczać uzależnienia energetycznego, jakie wiąże się nieodłącznie ze szklanymi elewacjami.
A wracając do Warszawy. Co z placem Defilad?
Podstawowym problemem tego miejsca jest przecięcie historycznych ulic pałacem i jego przedpolem. To powoduje zmniejszenie elastyczności ruchu w centrum. Cokolwiek by się tam nie wydarzyło, musi oznaczać przywrócenie elastyczności ruchu.
Części ulic nie da się przywrócić…
To nie musi być ten sam układ ulic. Może być inny. Był kiedyś pomysł na ring wokół pałacu, do którego dochodzą ulice. Zabudowa kubaturowa jest wtórna.
Proszę wymienić trzy najważniejsze rzeczy do zrobienia w centrum Warszawy w ciągu najbliższych kilku lat.
Myślę, że są to na pewno: udrożnienie centrum w otoczeniu pałacu – ruch kołowy, pieszy i dla nowych środków przemieszczania się. Po drugie, zwiększenie liczby pasaży pieszych z udostępnieniem ich dla poruszających się rowerami i hulajnogami. Do tego ograniczenie transportu kołowego i uelastycznianie go oraz postawienie na rozwój sieci smart mobility.
Co ma Pan na myśli, mówiąc smart mobility?
Proszę spojrzeć, ile mamy nowych, jeszcze nie do końca sklasyfikowanych sposobów poruszania się, wobec których nie ma nawet specjalnych norm. Elektryczna hulajnoga, która może jechać do 25km/h, elektryczny rower, który może jechać do 40 km/h..., niekonwencjonalnych sposobów poruszania się będzie coraz więcej.
Warszawa w MoMie
Jakub Szczęsny jest pierwszym polskim projektantem, którego praca, Dom Kereta, została włączona do kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMA NY) w Nowym Jorku. W latach 2001-2016 współtworzył Grupę Projektową Centrala. Od 2016 prowadzi autorską pracownię Szcz w Warszawie zajmującą się szeroko rozumianym projektowaniem – od programowania funkcji, poprzez obiekty kubaturowe, przestrzenie publiczne i instalacje artystyczne, aż po projektowanie odzieży. Jest laureatem kilkunastu nagród architektonicznych, w tym Nagrody Prezydenta m.st. Warszawy w 2016 i Nagrody za Najlepszą Przestrzeń Publiczną Województwa Śląskiego w 2007 roku. W roku 2010 został stypendystą programu rezydencyjnego Schloss Solitude w Stuttgarcie, a w 2014 roku stypendystą amerykańskiego programu National Endowment for the Arts. Od 2013 współtworzy markę modułowych domów drewnianych Simple House. W 2011 roku obronił doktorat na Wydziale Wzornictwa ASP w Warszawie. Wykładał gościnnie m.in. w FAU (São Paulo), GSAPP (Nowy Jork), Bezalel School of Architecture (Jerozolima), University of Western Australia (Perth). Od 2017 roku jest związany ze School of Form w Poznaniu, gdzie odpowiada m.in. za program dydaktyczny Laboratorium Kontekstu na nowym wydziale architektury. Jakub Szczęsny jest również kuratorem programu i wystawy otwarcia Pawilonu Promocji Architektury Zodiak w Warszawie.