EN

W budowlance przybywa niewypłacalności

Budownictwo
POLSKA W październiku zarejestrowano w Polsce 101 przypadków niewypłacalności polskich przedsiębiorstw, co oznacza wzrost o 26 proc. rok do roku. Większą liczbę niewypłacalności odnotowała także branża budowlana – podaje Euler Hermes. Wzrost liczby opublikowanych niewypłacalności od początku roku wyniósł 9 proc. – w bieżącym roku było ich 824 wobec 753 w tym samym okresie 2017 roku. Przez niewypłacalność rozumie się niezdolność do regulowania zobowiązań wobec dostawców, skutkującą upadłością bądź którąś z form postępowania restrukturyzacyjnego. Euler Hermes zbadał sytuację firm w Polsce pod tym względem i opublikował kluczowe wnioski z analizy. W październiku odnotowano ponowny wzrost liczby niewypłacalności w sektorze budownictwa. Polskie firmy zajmujące się handlem i produkcją żywności ponoszą straty pomimo wzrostu konsumpcji.
Wzrosła liczba niewypłacalności firm transportu drogowego towarów. Uwagę przykuwa także niewypłacalność dużej firmy pasażerskiego transportu lotniczego. Koncentracja wzrostu liczby niewypłacalności nastąpiła w województwach kujawsko-pomorskim, lubelskim i opolskim.

Liczba niewypłacalności w stosunku do roku ubiegłego może wahać się w poszczególnych miesiącach raz w górę (częściej), raz w dół, ale w skali całego roku jest to niewątpliwie wyraźny wzrost. Trzeci rok z rzędu, a więc przy wysokiej już statystycznie ich liczbie. To potwierdza, że trend rosnącej liczby niewypłacalności polskich firm nie jest ani nowy, ani przypadkowy, a przede wszystkim nie wiąże się on z wynikami makroekonomicznymi. Przyczyny zdecydowanej większości niewypłacalności polskich przedsiębiorstw mają charakter strukturalny, a nie koniunkturalny. Skoro tak, to trudno oczekiwać, aby wzrost PKB, inwestycji czy konsumpcji w Polsce był w stanie w kolejnych miesiącach odwrócić ten trend znacznej jak na polskie warunki (100 i więcej niewypłacalności w skali miesiąca) i wciąż rosnącej liczby niewypłacalności. – Przyczyny, a więc i rozwiązanie problemów polskich firm, zależą w dużym stopniu od nich samych – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka. – Od zmiany strategii z walki o udział w rynku na model walki o rentowność prowadzonej działalności. Tym bardziej, że ich sprzymierzeńcem nie są już niskie koszty pracy czy otwarte granice, stwarzające tyle samo szans co zagrożeń – przyczyniające się do stopniowego wyrównywania różnic w płacach, swobodnego przepływu siły roboczej, a także konieczności konkurowania z firmami zagranicznymi nie tylko na rynkach eksportowych, ale także na rynku rodzimym – dodaje Tomasz Starus.

Nie ma firm zbyt dużych, by upaść

Wysokie wydatki na konsumpcję nie są wystarczające, aby na rynku utrzymały się wszystkie firmy handlu towarami konsumpcyjnymi, detalicznego i hurtowego – nie tylko te mniejsze, ale także firmy z pierwszej dziesiątki, dwudziestki największych dystrybutorów żywności (działających równolegle w sektorze zarówno detalicznym, jak i hurtowym ze względu na franczyzę). – Następny rodzimy potentat na tym rynku przeszedł do historii, a na jego miejsce pojawiają się kolejni. Sektor jest więc ekstremalnie konkurencyjny, nie wybacza jakichkolwiek błędów czy opóźnień w reakcji na trendy rynkowe – uważa Tomasz Starus.

Problemy z rentownością pomimo lawiny zleceń

Koniec 2018 roku przyniósł informację o niewypłacalnościach większej niż przed rokiem liczby firm budowlanych. Są to także na ogół przypadki firm większych niż w minionych miesiącach, operujących (poza wyjątkami) w przedziale 30-60 mln zł osiąganych obrotów. Nie są to więc główni wykonawcy kluczowych, centralnych inwestycji infrastrukturalnych, ale mimo wszystko firmy nieprzypadkowe, istniejące na rynku od lat. Przegrały one m.in. walkę o pracownika (z największymi firmami), ale przede wszystkim nie poradziły sobie z finansowaniem wykonywanych zleceń, które – jak się okazało – miały zbyt dużą skalę i trwały zbyt długo. Firmy nie zgromadziły wystarczających rezerw pozwalających zachować im płynność finansową w sytuacji zwiększonej liczby i wartości zleceń. – Ta sytuacja jest (a na pewno powinna być) przyczyną ostrożności dostawców materiałów budowlanych, którzy popadają w niewypłacalność niemal równie często jak producenci żywności (7 spośród 29 niewypłacalnych w październiku firm produkcyjnych) – ocenia Tomasz Starus. I dodaje: – O zewnętrznych instytucjach finansujących nie wspomnę – niska rentowność prowadzonych prac budowlanych, zdecydowanie poniżej kosztu pieniądza, w praktyce wyklucza posiłkowanie się przez wykonawców kapitałem zewnętrznym, chyba że jest to kapitał od spółki-matki lub pochodzi właśnie od dostawców materiałów i podwykonawców – zauważa Tomasz Starus. ν

Kategorie