Nie będę znów zagłębiał się w meandry nieszczęść, jakie mnie spotkały. Zamiast tego wyznam, że redaktor naczelny nakazał mi napisanie czegoś podnoszącego na duchu. Twierdzi on bowiem, że moje dwa poprzednie felietony były wybitnie dołujące. Nie pamiętam, żeby tak było, ale nie wykluczam, że mój przełożony ma jednak rację [prawie zawsze ma – przyp. red. nacz.]. Przyznaję, że za tekst zabrałem się późno i niełatwo było mi znaleźć właściwy temat. Wpadłem ostatecznie na jeden, choć naczelny może uznać, że znów jest przygnębiający. Ale jest już późno, więc pewnie nie ma wyboru [prawie zawsze ma – przyp. red. nacz.].
Ten przydługi wstęp wynika z faktu, że trochę się stresuję tym, co mam zamiar powiedzieć. Czuję wręcz, że podkładam w ten sposób swoją głowę pod topór, ale miejmy to już (notabene) z głowy. Otóż uważam, że ESG TO TYLKO PRZELOTNA MODA. Tak myślę, choć jestem całym sercem za ochroną środowi