O jeden skrót za daleko
Zagięta stronaNie będę znów zagłębiał się w meandry nieszczęść, jakie mnie spotkały. Zamiast tego wyznam, że redaktor naczelny nakazał mi napisanie czegoś podnoszącego na duchu. Twierdzi on bowiem, że moje dwa poprzednie felietony były wybitnie dołujące. Nie pamiętam, żeby tak było, ale nie wykluczam, że mój przełożony ma jednak rację [prawie zawsze ma – przyp. red. nacz.]. Przyznaję, że za tekst zabrałem się późno i niełatwo było mi znaleźć właściwy temat. Wpadłem ostatecznie na jeden, choć naczelny może uznać, że znów jest przygnębiający. Ale jest już późno, więc pewnie nie ma wyboru [prawie zawsze ma – przyp. red. nacz.].
Ten przydługi wstęp wynika z faktu, że trochę się stresuję tym, co mam zamiar powiedzieć. Czuję wręcz, że podkładam w ten sposób swoją głowę pod topór, ale miejmy to już (notabene) z głowy. Otóż uważam, że ESG TO TYLKO PRZELOTNA MODA. Tak myślę, choć jestem całym sercem za ochroną środowiska. Mam dwójkę dzieci i nie chcę, żeby resztę życia spędziły na wrzącej planecie. I czemu ktokolwiek miałby się sprzeciwiać większej transparentności firm? Zapobieganie nieuczciwym praktykom biznesowym, wymaganie przejrzystości i odpowiedzialności od kadry kierowniczej jest czymś, co zawsze należy wspierać. Mój dyskomfort wynika z nagromadzenia w jednym miejscu mnóstwa niezwiązanych ze sobą idei. W jaki sposób certyfikacja całego portfela nieruchomości w systemie BREEAM z oceną Outstanding czyni strukturę korporacji bardziej przejrzystą, skoro ta składa się z tysięcy spółek, z których część zbankrutowała, a inne istnieją tylko na papierze? A kiedy dyrektor korporacji co do złotówki rozlicza się z każdego zakupu, czy naprawdę zatrzymuje to topnienie lodowców? No i w jaki sposób finansowanie domu kultury zapobiega pustynnieniu Sahary?
Moim zdaniem ESG jest korporacyjną formą wokeizmu. Większość otwartych umysłów z pewnością zgodzi się, że nieproporcjonalnie duża liczba osób czarnoskórych w amerykańskich więzieniach ma jakiś związek ze zinstytucjonalizowanym rasizmem w tym kraju. Dyskutować można tylko o tym, jak duże jest jego natężenie. Tak samo oburzające jest, że kobiety wciąż zarabiają mniej od mężczyzn na analogicznych stanowiskach. I chyba nikt nie będzie na tyle oderwany od rzeczywistości, by twierdzić, że geje i lesbijki mają łatwe życie. Ale połączenie tych wszystkich kwestii pod jednym hasłem doprowadziło do utworzenia kulturowego monstrum, gotowego na wykluczenie z debaty każdego, kto ośmiela się krytykować którąkolwiek z jego niezliczonych części składowych. Teraz ruch «woke», zamiast wnieść coś do toczącej się dyskusji, jest piekielnie zdeterminowany, aby ją zniszczyć.
Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia windows dressing. Kilka lat temu poproszono mnie o napisanie artykułu na temat CSR. W jednek z firm usłyszałem: «Och, musisz o tym porozmawiać z naszym działem marketingu». Podobnie jak w przypadku CSR, w sferze ESG bardzo łatwo jest składać puste deklaracje. Oczywiście, niektóre zobowiązania związane z tym obszarem są łatwiejsze do spełnienia, a inne trudniejsze. Może nie ma w takim razie znaczenia, że firma emituje tysiące ton dwutlenku węgla, skoro jednocześnie działa charytatywnie, a wewnętrzne systemy kontroli zdusiły w zarodku skandal związany z praniem pieniędzy dla rosyjskich oligarchów? Nie jesteśmy idealni, jednak w większości przypadków wypełniamy nasze zobowiązania w kwestii ESG. Bez wątpienia wiele firm przyjęło tę politykę ze względu na presję ze strony kontrahentów i klientów, a ja nie przeczę, że taki nacisk to w dużej mierze korzystne zjawisko. Jednak kiedy spółka twierdzi, że ESG ma w DNA, podczas gdy powszechnie wiadomo, że jej główny klient uznaje wyłącznie "zielonych" dostawców, takie deklaracje wydają się nieco naciągane.
Obecnym celem ONZ jest wzrost globalnych temperatur nieprzekraczający dwóch stopni. Rynek nieruchomości jest tymczasem odpowiedzialny za około 40 proc. globalnych emisji. Rozumiem, że za znaczną częścią tej liczby stoją starsze obiekty, wybudowane zanim ktokolwiek zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, a prawidłowa izolacja ich wszystkich nie byłaby opłacalna. Nie zmienia to jednak faktu, że stoimy w obliczu kryzysu. Przechwałki, że przestrzega się ścisłych korporacyjnych wymogów, wydają się być trochę nie na miejscu. Z tego powodu o wiele bardziej szanuję firmy, które mówią: „to jest nasza polityka środowiskowa, to korporacyjna, a to społeczna”. Łączenie tych wszystkich bytów w jeden wydaje mi się zakrawać na szaleństwo.