Może niektórzy pamiętają, że na „Zagiętej stronie” lubię pisać o osobistych sprawach. Nie inaczej będzie i tym razem. Otóż przeniosłam się niedawno z bemowskiego blokowiska (mimo wszystko cudownie je wspominam i za nim tęsknię) na nieco większy metraż. Z kolei mój brat z rodziną zamieni niebawem podwarszawskie mieszkanie na bliźniak kilka kilometrów dalej. Natomiast inni znajomi albo całkiem niedawno wynieśli się do szeregówek na przedmieściach Warszawy, Lublina czy Poznania, albo się za czymś takim rozglądają, albo jeszcze inaczej – szukają działki pod budowę wolnostojącego domu. Rodzice koleżanki po przejściu na emeryturę zamienili ciasne mieszkanie w bloku na domek nad jeziorem, by, jak twierdzą, na starość być bliżej natury, no i mieć „wybieg dla wnuków”. Tata jeszcze innej znajomej postanowił zamienić warszawskie życie na mazurską sielankę.
Czyli biznes się kręci, bo podaż nie nadąża za popytem. M