EN

A może by tak… w Bieszczady?

Od redakcji
Letnie wakacje to oczywiście czas wyjazdów urlopowych, a ja tradycyjnie spróbuję Was zniechęcić do wyjazdu w Bieszczady, gdzie i bez Was jest już za dużo turystów. A i zwierząt niemało. Podczas jednego z moich ostatnich pobytów w krainie Biesa i Czada szczególnie dało mi się we znaki słodkie stworzonko o nazwie kuna, przez miejscowych zwana pieszczotliwie „taśką”.

Gdy pewnego dnia rano uruchamiałem pod pensjonatem samochód, silnik dziwnie zabulgotał, zaskoczył, ale chwilę później na desce rozdzielczej rozbłysła lampka informująca o awarii. Podniosłem maskę, spod której wyciągnąłem zerwany pasek łączący silnik z alternatorem. Właściciel pensjonatu, który pojawił się nie wiadomo skąd (dobrzy hotelarze tak umieją), wskazał mi palcem drobne nacięcia na powierzchni. – Taśka, panie, przegryzła – wysapał ze źle ukrywaną satysfakcją. Ruszyłem zatem w epicką podróż w poszukiwaniu najbliższego serwisu. Po drodze okazywało się, że kolejne warsztaty funkcjonują jedynie w fantomowej pamięci Google’a, więc z duszą na ramieniu pokonywałem kolejne kilometry górskich dróg, a w samochodzie – w miarę wyczerpywania się akumulatora – przestawały działać kolejne urządzenia elektryczne. A bieszczadzkie serpentyny nie są już tak romantyczne, gdy nie działa wspomaganie kierownicy i hamulców… Wreszcie dojechałem do czynnego serwisu, który mieścił się w blaszanym garażu na prywatnym podwórku. Dwaj umorusani mechanicy zachowali się niezwykle profesjonalnie – podpięli prostownik do mojego akumulatora, zamknęli budę, kazali mi iść na spacer, a sami pojechali do pobliskiego miasta po nowy pasek. Dzięki temu już po godzinie mogłem odjechać sprawnym autem, zapłaciwszy za ekspresową usługę całkiem rozsądną cenę. W jakimkolwiek dużym mieście – rzecz nie do pomyślenia. No ale przecież miałem Was zniechęcać… Ten warsztat w Komańczy też już podobno nie działa.

Ale zdecydowanie zachęcam do lektury wakacyjnego numeru „Eurobuildu”, w którym znajdziecie jak zwykle sporo do czytania i oglądania. Wydanie otwieramy wywiadem poświęconym pewnemu generalnemu wykonawcy, potem rzut oka na panoramę miasta z najwyższych pięter biurowców i szybki tour po hotelach, które – śladem innych sektorów rynku – wprowadzają standardy ESG (tak jakby…). W klimacie wakacyjnym utrzymane są także kolejne analizy – sprawdzamy, jak w nowej rzeczywistości logistycznej radzą sobie polskie porty morskie, a także zaglądamy na bodaj największy nadmorski plac budowy Europy – do Sztokholmu, gdzie na terenach poprzemysłowych powstaje olbrzymia nadmorska dzielnica, która na nowo definiuje określenie „zrównoważony rozwój”. Mamy też relację z ósmej edycji przejazdu „Garnitury na rowery”, który z roku na rok przyciąga coraz większą liczbę miłośników dwóch kółek.

A ponieważ to moje ostatnie spotkanie z Państwem w roli naczelnego „Eurobuildu”, chciałbym Wam wszystkim serdecznie podziękować za lata fantastycznej i zazwyczaj harmonijnej współpracy, a także wyrazić nadzieję, że jeszcze spotkamy się w jakimś nieruchomościowym świecie równoległym.

Au revoir!

Kategorie