EN

Zapomniana królowa piękności

Zagięta strona
Są miasta, które zrobiłyby wszystko, by stać się jeszcze piękniejsze. To zrozumiałe. Są też takie miasta, które zapominają o swoim naturalnym pięknie i szukają nowych sposobów, by zrobić na nas wrażenie. Tego zrozumieć nie potrafię

Moi przyjaciele mają różne marzenia. Niektóre z nich są stosunkowo proste do spełnienia, natomiast inne... trudno zrozumieć. Czemu właścicielka pięknego mieszkania w jednej z najlepszych dzielnic Warszawy marzy o hotelu Four Sea- sons w stolicy? Żeby mogła od czasu do czasu pomieszkać się w nim, gdy znudzi jej się apartament w przedwojennej kamienicy? Niestety, muszę rozczarować moją przyjaciółkę, bo uważam, że otwarcie tego hotelu jest nadal kwestią dość odległej przyszłości. Specjaliści od luksusowych hoteli są wyjątkowo wybredni, jeżeli chodzi o lokalizacje i budynki. Z powodów historycznych, w dzisiejszej Warszawie nie ma wielu wspaniałych, przedwojennych, zabytkowych budynków, które można by zaadaptować na luksusowy hotel. Taka jest rzeczywistość.

Właśnie wróciłem z Sofii. Czyżbym słyszał: "Biedaku, to takie brzydkie miasto!"? No cóż, rozumiem. Zrobię jednak coś, co nigdy mi się nie znudzi. Witam na wykładzie zatytułowanym ?Sofia - miasto zaniedbane, lecz nie brzydkie", który poprowadzi Mladen Petrov. Ponieważ duża część mojej rodziny mieszka w Sofii, na pewno nie jestem obiektywny, ale przynajmniej mam kwalifikacje do poprowadzenia takich zajęć. W przypadku stolicy Bułgarii chodzi o to, że po prostu trzeba się bardziej postarać. Po wylądowaniu na lotnisku należy jedynie dać oczom odpocząć przez około 15 minut, akurat tyle, ile trzeba, by po drodze do centrum, minąć brzydkie socjalistyczne budynki mieszkalne.

Sofia miała więcej szczęścia niż Warszawa, ponieważ nie została zniszczona w czasie II wojny światowej. Stare, zaniedbane budynki, które widać w mieście, nie są w złym stanie z powodu wojny - wyglądają tak, ponieważ nikomu nie chciało się zająć ich konserwacją. Taka jest smutna rzeczywistość. Sofia, która jest jednym z najstarszych miast w Europie, o historii sięgającej czasów trackich, została stolicą niepodległej Bułgarii dopiero w roku 1879, krótko po zakończeniu panowania otomańskiego. Wówczas ponad 50 architektów, głównie z Austrii i Czech, przybyło do Sofii, by rozpocząć ciężką pracę nad metamorfozą miasta. Idąc aleją Tzara Osvoboditela, nazywaną często Zhaltite pavetata (żółty bruk), łączącą pałac carski z budynkiem parlamentu widać, że architekci spisali się dobrze. W ostatnich kilku latach podjęto pewne działania dla podkreślenia architektonicznego dziedzictwa stolicy - tu odnowiono elewację, tam umyto okna. Niewiele, ale zawsze coś. Gdy budynki wyglądają lepiej, zdecydowanie łatwiej jest poczuć urok miasta - malutkich brukowanych uliczek, przytulnych sklepików, południowego stylu życia, który oznacza między innymi zawsze pełne kawiarnie.

Niestety, w ostatnim dniu pobytu zauważyłem coś, co skłoniło mnie do refleksji. Nie znalazłem już na swym miejscu pięknego, lecz opuszczonego budynku w samym sercu Sofii. Budynku z rodzaju tych, jakimi zainteresowany mógłby być międzynarodowy inwestor z dużymi pieniędzmi. Stał tam samotnie od wielu lat. Do chwili, gdy ktoś we władzach miasta stwierdził, że lepiej go zburzyć niż szukać partnera, który mógłby przywrócić jego świetność. To boli. Mieszkając od wielu lat w Warszawie, stałem się bardzo wrażliwy na sprawy przedwojennych budynków, ponieważ jest ich tu tak niewiele. Cieszy mnie, że deweloperzy - mimo biurokracji i niełatwej współpracy z konserwatorami zabytków, chcą inwestować często nawet dwa-trzy razy więcej niż koszt realizacji budynku od podstaw, by zachować to, co pozostało ze starej Warszawy. Pamiętam, jak kilka lat temu pojawiła się propozycja wpisania centrum Sofii na listę dziedzictwa kulturalnego UNESCO. "Co?! To paskudztwo?" - komentowali wtedy gracze branżowi. Szkoda, że nie dostrzegli potencjału w tym co widzą codziennie, w tym co uważają za pewnik. Okazuje się, że Sofia - choć z innych powodów - też nie jest gotowa na powstanie hotelu Four Seasons.

Kategorie