EN

Komisja odpowiedzialna przed Bogiem i historią

Od kilku tygodni „Gazeta Wyborcza” przegląda dokumenty związane z działalnością Komisji ds. zwrotu majątku kościelnego przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Kontrowersje wokół tego organu pojawiały się już od początku jego istnienia i nie należy się dziwić, bo podjęta przez komisję problematyka warta jest dyskusji. Jednak jej członkowie właśnie dyskusji wystrzegali się,  jak diabeł święconej wody
Emil Górecki

Sprawa ma oczywiści po- lityczne tło, ale w odróżnieniu od większości problemów pseudopolitycznych, ten ma bardzo realny wpływ na funkcjonowanie wielu instytucji społecznych oraz samorządów, a konkretnie – na ich stan posiadania. Dotyczy bowiem niebagatelnego majątku: 60,8 tys. ha ziemi, 490 budynków oraz 107,5 mln zł w gotówce. Tyle do tej pory trafiło w ręce kościelnych osób prawnych jako rekompensata za mienie przejęte przez Skarb Państwa w latach 1945-1989 niezgodnie z obowiązującym prawem. Tak przynajmniej twierdzi MSWiA. Jednak zarówno przedstawiciele tego resortu, jak i eksperci czy przedstawiciele Kościoła radzą, by do tych danych nie przywiązywać zbyt dużego znaczenia. Liczne przykłady pokazały, że i wycena, i ewidencja tego majątku to informacje, których nie posiada nikt w całym kraju. A jeśli nawet posiada, to nie ma interesu, by je ujawnić.
Główny problem nie tkwi jednak w wartości oddanego majątku. Dzisiejsze państwo polskie jest kontynuatorem i w prostej linii spadkobiercą Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Spadek przyjęło z dobrodziejstwem inwentarza, także z brudami. Niestety, tryb prania tych brudów w III RP budzi wątpliwości. Wszystko z powodu zerowej przejrzystości prac państwowo-kościelnego organu oraz bezgranicznego serwilizmu polityków wszystkich kolejnych rządów niezależnie od opcji.
Z publikowanych dokumentów komisji oraz z wypowiedzi jej członków wynika, że strona kościelna rościła sobie prawa  do mienia przejętego zgodnie z obowiązującym prawem czy skonfiskowanego w okresie zaborów przez rząd pruski, którego długi w żadnej mierze nie przeszły na państwo polskie.  Mienie zastępcze, przyznawane parafiom i zakonom, bywało celowo źle wyceniane, ze szkodą dla samorządów i często bez wzięcia pod uwagę ich głosu. Przedstawiciele kościoła katolickiego zwracali się także o zwrot majątków odebranych luteranom czy prawosławnym – i były to wnioski skuteczne (sic!).
Kto zawinił? Odpowiedź jest zaskakująco prosta: państwo. Czyli politycy i urzędnicy. Na początku lat 90. można było to tłumaczyć słabością zbankrutowanego państwa oraz zwykłą wdzięcznością wobec Kościoła – najsilniejszego protektora społeczeństwa przez pół wieku komunizmu. Jednak przez prawie 20 lat kolejne rządy – zarówno pobożne prawicowe, jak i bezbożne postkomunistyczne – stopniowo ustępowały pola i pozwalały, by apetyt kleru urósł do monstrualnych rozmiarów.
Pisanie o tym dzisiaj to musztarda po obiedzie. Do rozpatrzenia pozostało komisji jedynie 300 najtrudniejszych spraw z prawie 3 tysięcy. Czy poszkodowani – tym razem przez rażąco niesłuszne decyzje państwowo-kościelnego organu – będą walczyć o sprawiedliwość? Czy dostaną taką możliwość? To zagadnienie warte rozważenia przez cały zastęp profesorów prawa.
Tymczasem, drogi deweloperze, zainteresuj się, czy ksiądz dobrodziej z twej parafii nie ma do zbycia jakiejś atrakcyjnej działki. A może już się spóźniłeś i konkurencja postawiła na niej śliczne, strzeżone osiedle?

Kategorie